Kościół Santa Maria del Popolo – skarbnica sztuki i mauzoleum rodowej dumy
Drugim magnesem ściągającym turystów do bazyliki jest kaplica Chigi, sławna nie tyle dzięki znajdującym się w niej wspaniałym dziełom renesansu i baroku, ale za sprawą Dana Browna, który właśnie w niej umiejscowił jedną z emocjonujących scen swojej poczytnej i na dodatek sfilmowanej książki.
Dla tych, którzy pojawią się jednak tutaj, nie bacząc na mody albo bestsellery, kościół ma nad wyraz wiele do zaoferowania. To prawdziwa skarbnica sztuki, w której godzinami można wędrować oczami i wyobraźnią między jednym dziełem rzeźbiarskim a drugim, popadać w zadumę nad ludzkim losem i jego znikomością, przypatrując się niesamowitym pomnikom nagrobnym, to znowu rozpływać się wręcz w delikatnym, trochę naiwnym pięknie wczesnorenesansowych fresków. To wszystko zostało tu zgromadzone dla uświetnienia tak naprawdę dwóch rzymskich rodów – della Rovere i Chigi. Ale zacznijmy od początku.
Kościół jest renesansową bazyliką usytuowaną bezpośrednio koło bramy miejskiej Porta del Popolo. Ma nader skromną, wręcz niepozorną fasadę. Legenda mówi, że w miejscu tym rósł początkowo orzech, w którego wnętrzu zamieszkiwała potępiona dusza cesarza Nerona – rósł on bowiem w miejscu jego antycznego grobowca. Dusza ta prześladowała wjeżdżających do miasta przybyszów. Gdy wieści o tym dotarły do papieża Paschalisa II, nakazał on modlitwy, które jednak niewiele pomogły. Dopiero gdy we śnie objawiła mu się Matka Boska, która nakazała mu ścięcie drzewa i wybudowanie kościoła, nastąpił cud. W ten sposób powstała skromna kaplica, ponoć ufundowana z datków ludu rzymskiego (stąd wezwanie kościoła: Najświętszej Marii Panny Wszystkich Ludzi). Równocześnie świątynia stanowić miała wyraz dziękczynienia za owocny przebieg pierwszej krucjaty do Ziemi Świętej i zdobycie Jerozolimy (1099 r.). Z kolei papież Grzegorz IX, w podzięce za zakończenie trwającej w mieście w 1231 roku zarazy, rozbudował kościół i umieścił w nim braci franciszkanów.
Dzisiejszy wygląd bazylika zawdzięcza jednak papieżowi Sykstusowi IV z rodu della Rovere, jednemu z największych mecenasów sztuki w dziejach papiestwa, a jednocześnie wielkiemu intrygantowi, człowiekowi o marnej reputacji, który wizerunek papieski doprowadził do granic upadku. Zaraz po wstąpieniu na stolec Piotrowy w 1472 roku nakazał wyburzenie poprzedniej budowli i zastąpienie jej nowoczesną, renesansową bryłą, jak również wzniesienie klasztoru przeznaczonego dla sprowadzonych tu w miejsce franciszkanów ojców augustianów. Zamierzeniem papieża było stworzenie nowego oblicza miasta przy ważnym dla pielgrzymów i przyjezdnych miejscu – przy Porta Flaminia (dzisiaj Porta del Popolo), jak również zapewnienie reprezentacyjnego miejsca pochówku dla siebie i swojej rodziny. Do tego celu ściągnięci zostali z ówczesnej kolebki renesansu, Florencji, pierwszo- i drugorzędni artyści – malarze, rzeźbiarze, sztukatorzy. Rzym rozbłysnął w tym właśnie miejscu nowym, nieznanym dotąd blaskiem. Nic dziwnego, że kościół stał się obiektem modnym i prestiżowym: w nim pragnęli być pochowani najbogatsi i najbardziej znaczący, a przynajmniej za takich się uważający. Nie tylko zresztą związani z rodziną della Rovere, ale też jej wrogowie i konkurenci. Za sprawą datków i fundacji na rzecz klasztoru i kościoła można było zapewnić sobie najgodniejsze miejsce dla pomnika nagrobnego, a nawet kaplicy, oczywiście im bliżej ołtarza głównego, tym lepiej. Również perspektywa spoczęcia w pobliżu papieża nie była bez znaczenia, zwłaszcza dla tych, którzy mieli nadzieję na jego wsparcie w zaświatach.
Najbogatsze rody mogły sobie pozwolić na dekoracje malarskie swych kaplic, a te najbardziej podziwiane w tym czasie tworzył nie kto inny jak Pinturicchio – dekorator apartamentów papieskich, którego malowidła znalazły się w czterech spośród tutejszych kaplic. Większość z nich zachowała swe dekoracje, niektóre jednak padły ofiarą późniejszych modernizacji.
Darem wspomnianego papieża Grzegorza IX był też cudowny obraz Marii, który, jak głosiła legenda, namalowany został przez samego św. Łukasza, a wcześniej znajdował się w kaplicy Sancta Sactorum na Lateranie. Dzisiaj zdobi ołtarz główny bazyliki. Najprawdopodobniej jest dziełem mistrza z ówczesnego klasztoru i kościoła San Saba i pochodzi z XIII wieku. Początkowo absydę zdobił inny, wysmakowany, renesansowy, marmurowy ołtarz autorstwa Andrei Bregno, który powstał w 1478 roku z inicjatywy kardynała Rodriga Borgii, późniejszego papieża Aleksandra VI. Podczas XVII-wiecznej modernizacji ołtarz jednak rozebrano i dziś można go oglądać w dwóch częściach – jedna znajduje się w zakrystii kościoła, druga w pierwszej kaplicy od wejścia (Cappella Montemirabile).
Obecny ołtarz – jak się wydaje zbyt wielki i zbyt monumentalny – powstał w 1627 roku. Zasłonił doskonale zaprojektowane przez Donato Bramantego na początku XVI wieku prezbiterium, którego ozdobą stały się wpuszczające do wnętrza światło okna wypełnione wspaniałymi witrażami (1509), ale też dwa piętrowe, przyścienne nagrobki. Zarówno powiększenie prezbiterium, jak i fundacja nagrobków były inicjatywą kolejnego papieża z rodziny della Rovere – Juliusza II. Ten ambitny i szczodry fundator sprowadził w tym celu do Rzymu znakomitego florenckiego rzeźbiarza Andreę Sansovino, który między 1505 a 1509 stworzył w mieście nad Tybrem pierwsze renesansowe nagrobki, ukazujące nie martwe, ale śpiące postacie, ujęte potrójną arkadą łuku triumfalnego i ozdobione posągami cnót i kandelabrowymi reliefami. Niestety dziś ledwo widoczne, przedstawiają dwóch ważnych dla papieża kardynałów, z którymi łączyło go nie tylko powinowactwo, ale też wspólna frakcja polityczna. I nawet jeśli istniały między nimi animozje, wszystkich łączyła zaciekła wrogość wobec wcześniej panującego papieża Aleksandra VI i wola pozbycia się Francuzów z Italii. Pierwszy z nagrobków ukazuje siostrzeńca papieża Sykstusa IV i wpływowego nepota, a zarazem kuzyna papieża Juliusza II – kardynała Girolama Basso della Rovere. Drugi przeznaczony był dla prawdziwego światowca – kardynała Ascania Sforzy, przedstawiciela panującego w Mediolanie rodu Sforzów, z którym Juliusz II utrzymywał trudną i naznaczoną rozczarowaniami przyjaźń. Niezależnie od interesującego politycznego tła oba nagrobki stanowią jedno z najważniejszych artystycznych dokonań renesansu i dlatego warto im się przyjrzeć uważniej.
Na suficie prezbiterium Pinturicchio umieścił swe znakomite freski w zdobionych obramowaniami polach (1508–1512): w środku widnieje Koronacja Marii, a wokół niej sybille (w polach okrągłych), wizerunki czterech ewangelistów (w polach trapezoidalnych) oraz wizerunki ojców Kościoła (w arkadowych niszach).
Wnętrze świątyni podzielone jest na trzy nawy, otwierające się na kaplice boczne, które uzupełnia poprzeczny transept i koronuje prezbiterium. Całość wieńczy doprowadzająca światło wieloboczna kopuła. W XVI stuleciu surowe wnętrze kościoła zapełniło się nagrobkami i ołtarzami, ale już w kolejnym popadło w zaniedbanie i zapomnienie. Zainteresował się nim dopiero kardynał Fabio Chigi (późniejszy papież Aleksander VII), gdy przypomniał sobie o swym sławnym przodku i postanowił nadać jego kaplicy nowy, wręcz nowoczesny blask. A wraz z nią całemu kościołowi.
W 1652 roku zlecił sławnemu Gian Lorenzo Berniniemu modernizację świątyni. Miała ona zostać też powiększona o kaplice przyołtarzowe (lewy i prawy transept). Celem było przywrócenie bazylice dawnego prestiżu, głównie ze względu na znajdującą się w niej rodową kaplicę Chigich. Wtedy też przybytkiem tym zaczęli się ponownie interesować ci, którzy szukali dla siebie godnego miejsca pochówku. Z ich fundacji tworzono nowe kaplice i przebudowywano stare, usunięto niektóre pomniki, inne przeniesiono do korytarza prowadzącego do zakrystii, albo do samej zakrystii. Nie omieszkano też urozmaicić na barokową modłę wnętrza nawy o krzyżowym sklepieniu. Służyć temu miały osadzone na gzymsie i znajdujące się tam do dziś, wykonane w stiuku pary świętych kobiet i aniołów. Niektóre z nich trzymają papieski emblemat z herbem Chigich della Rovere (sześć gór i gwiazda, i drzewo dębu). Zaprojektował je Bernini, a wykonali jego nieodłączni uczniowie i współpracownicy, znakomici barokowi sztukatorzy, między innymi Antonio Raggi, Giovanni Francesco de Rossi czy Ercole Ferrata.
Zanim kościół stał się mekką wielbicieli talentu Caravaggia, uwagę skupiały dwie znajdujące się tu kaplice, stworzone przez najznakomitszych artystów dwóch epok – renesansu i baroku. I od nich rozpoczniemy podróż po najwspanialszych artystycznie dziełach kościoła.
Dekorację rzeźbiarską kaplicy stanowią posągi starotestamentowych proroków. Dwa z nich – Jonasza i Eliasza – wykonał uczeń Rafaela, Lorenzetto, natomiast dwa pozostałe (Habakuk i Daniel) powstały ponad sto lat później i były dziełem Gian Lorenzo Berniniego. Te ostatnie stworzone zostały oczywiście na zlecenie wspomnianego Fabia Chigi, który zasiadł na Piotrowym stolcu prawie 140 lat po zbudowaniu kaplicy. Nakazał on Berniniemu modernizację kaplicy w nowym, barokowym duchu i uzupełnienie brakujących rzeźb oraz wykonanie marmurowych reliefów dekorujących piramidy. Bernini był też autorem projektu marmurowej mozaiki podłogowej ukazującej Śmierć niosącą herb Chigich della Rovere, której towarzyszy napis Mors ad Caelos (Śmierć jest drogą do niebios). Tematem inspirującym artystów przy tworzeniu ikonografii tego miejsca była śmierć, zmartwychwstanie i zbawienie. Temu służył też dobór proroków uwiecznionych w marmurze i widniejących w niszach kaplicy. Każdy z nich niesie inne przesłanie, ale razem mówią o pokonaniu śmierci przez wiarę. Interesujące z artystycznego punktu widzenia jest też porównanie dwóch figur renesansowych (Lorenzettiego) z tymi barokowymi (Berniniego). W doskonały sposób unaocznia ono, jak harmonii, dążeniu do równowagi i klasycznego piękna renesansu przeciwstawiony został ruch, dynamika i ekspresja baroku – figury Berniniego wydają się wręcz rozsadzać nisze, w których się znajdują.
Oprócz wymienionych kaplic, malowideł i posągów nagrobnych na uwagę zasługują też inne znajdujące się w kościele dzieła, zdobiące kaplice rodów pragnących pozostawić po sobie pamiątkę również w wymiarze artystycznym:
Wychodząc z kościoła, koniecznie trzeba zwrócić uwagę jeszcze na dwa nagrobki. Jeden z nich, powstały na początku XVIII wieku, w sposób prawdziwie spektakularny upamiętnia księżną Marię Eleonorę ze znaczącego rzymskiego rodu Boncompagni. Czegóż tam nie ma – nawiązujący do herbu rodzinnego smok wygląda jak żywy, czaszka kościotrupa w zwieńczeniu może naprawdę przestraszyć, a wszystko dopowiadają ściągnięte kokardkami piszczele i inne zagadkowe alegorie. Drugi z pomników wydaje się dość makabryczny, ale w gruncie rzeczy niesie otuchę. Znajduje się tuż przy wejściu (po lewej stronie) i łatwo go pominąć. Poświęcony jest architektowi o imieniu Gian Battista Gisleni, który co prawda urodził się i umarł (1672) w Rzymie, ale 38 lat swego życia spędził w Rzeczypospolitej, gdzie pracował jako architekt i twórca małej architektury, ale też okazjonalnych dekoracji pogrzebowych dla polskich królów z dynastii Wazów oraz duchowieństwa. Wydaje się, że jego wielkim życzeniem było spocząć w Rzymie, dokąd powrócił sześć lat przed śmiercią. Akurat tyle czasu potrzebował, aby zaplanować i zrealizować swój pomnik nagrobny. Niepozbawiony humoru, jest typowym późnobarokowym memento mori – pomnikiem kalamburem, za którym kryje się przesłanie o znikomości ludzkiego żywota – rozumianego jako stan przejściowy, uwertura do zmartwychwstania. U góry widnieje portret artysty jeszcze w ziemskiej postaci, a towarzyszący mu napis głosi: NEQUE HIC VIVUS (ani tu żywy). Dopowiedzeniem tej sentencji są widniejące na dole, przy umieszczonym za kratą, odzianym w biały całun szkielecie słowa: NEQUE ILLIC MORTUUS (ani tam martwy). Pośrodku znajdują się dwa medaliony z brązu; jeden przedstawia gąsienicę z napisem: IN NIDULO MEO MORIAR (umrę w moim kokonie), a drugi feniksa – odradzającego się z prochu ptaka nieśmiertelności i słowa: UT PHOENIX MULTIPLICABO DIES (niczym feniks pomnożę swe dni). I z tym przesłaniem można opuścić ten wspaniały kościół – prawdziwą arenę ludzkich ambicji, ale i przedsionek do życia wiecznego.
Może zainteresuje Cię również
Agostino Chigi (1466–1520) - finansowy geniusz, wielbiciel wystawnego życia i sztuki
Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO), informujemy, że Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest firma: Econ-sk GmbH, Billbrookdeich 103, 22113 Hamburg, Niemcy
Przetwarzanie Pani/Pana danych osobowych będzie się odbywać na podstawie art. 6 RODO i w celu marketingowym Administrator powołuje się na prawnie uzasadniony interes, którym jest zbieranie danych statystycznych i analizowanie ruchu na stronie internetowej. Podanie danych osobowych na stronie internetowej http://roma-nonpertutti.com/ jest dobrowolne.