Portret papieża Klemensa IX – subtelny wizerunek delikatnego pontifeksa

Carlo Maratti, Portret papieża Klemensa IX, fragment Pinacoteka Vaticana - Musei Vaticani

Carlo Maratti, Portret papieża Klemensa IX, fragment Pinacoteka Vaticana - Musei Vaticani

Podejmując się namalowania papieskiego portretu, Carlo Maratti nie miał łatwego zadania. Pięćdziesiąt lat wcześniej powstał bowiem w Rzymie wizerunek po prostu znakomity – wysławiany i podziwiany przez wszystkich Portret papieża Innocentego X autorstwa Diega Velázqueza. O ile jednak hiszpańskiemu malarzowi udało się „opowiedzieć” całą prawdę o zgorzkniałym papieżu Innocentym X, o tyle Maratti zdołał uchwycić wychwalane cnoty Klemensa IX – delikatność, dobro, rozwagę i wielkoduszność. Ale nie tylko – również jego słabość i zmęczenie zwiastujące zbliżającą się śmiercią. Patrząc na jego oblicze, możemy sobie wyobrazić także dziś papieża idealnego – pełnego miłosierdzia i mądrości.

Carlo Maratti, Portret papieża Klemensa IX, fragment Pinacoteka Vaticana - Musei Vaticani
Portret papieża Klemensa IX, Carlo Maratti, Pinacoteca Vaticana - Musei Vaticani
Carlo Maratti, Portret papieża Klemensa IX, fragment, Pinacoteka Vaticana - Musei Vaticani
Portret papieża Klemensa IX, fragment, Carlo Maratti, Pinacoteka Vaticana - Musei Vaticani

Podejmując się namalowania papieskiego portretu, Carlo Maratti nie miał łatwego zadania. Pięćdziesiąt lat wcześniej powstał bowiem w Rzymie wizerunek po prostu znakomity – wysławiany i podziwiany przez wszystkich Portret papieża Innocentego X autorstwa Diega Velázqueza. O ile jednak hiszpańskiemu malarzowi udało się „opowiedzieć” całą prawdę o zgorzkniałym papieżu Innocentym X, o tyle Maratti zdołał uchwycić wychwalane cnoty Klemensa IX – delikatność, dobro, rozwagę i wielkoduszność. Ale nie tylko – również jego słabość i zmęczenie zwiastujące zbliżającą się śmiercią. Patrząc na jego oblicze, możemy sobie wyobrazić także dziś papieża idealnego – pełnego miłosierdzia i mądrości.

Według ówczesnego biografa i przyjaciela malarza, Giovanniego Pietra Bellorego, papież Klemens IX z rodu Rospigliosi sportretowany został w okresie karnawału, kiedy to zwykł udawać się z tętniącego życiem i zabawą centrum miasta na wzgórze Awentyn do klasztoru dominikanów przy kościele Santa Sabina. Szęśćdziesięciodziewięcioletni papież był już wówczas chory i zmarł kilka miesięcy później. Ponoć mimo doskwierającej mu słabości nie skarżył się na długie pozowanie i wręcz chwalił artystę za mile spędzany z nim czas. Gdy jednak w czasie którejś sesji Klemens zemdlał, malarz zrezygnował z długich posiedzeń. Skoncentrował się na uchwyceniu twarzy modela, całą resztę stworzył w pracowni. Bellori podkreśla również, że w czasie malowania o 25 lat młodszy od papieża artysta mógł siedzieć, co było czymś wyjątkowym, gdyż w obecności Ojca Świętego wszyscy malarze zwykli stać. Możemy to nawet odczuć – patrząc na papieża, mamy wrażenie, że znajdujemy się na równi z nim, co różni to ujęcie od dzieła Velázqueza. Zasadniczą różnicą jest jednak sposób potraktowania materii malarskiej. Tam gdzie Velázquez pozwala sobie na dezynwolturę – szybkie, zamaszyste uderzenia pędzla, Maratti poświęca czas szczegółowi. Delikatnie prowadzi pędzel i z uwagą uwypukla załamania światła na podszytej sobolim futrem mantylce (zwanej mozzetta) papieża. Wybiera też delikatniejszy ton karminowej czerwieni dla jego szaty i nakrycia głowy (camauro). Zlewa się ona tym samym z kolorem obicia papieskiego fotela. Cała kompozycja umieszczona jest na tle wielkiej, podwieszonej portiery, podtrzymywanej kwastami, zwisającymi na wysokości twarzy papieża. Na stoliku po prawej stronie dojrzymy dzwonek i kartkę papieru – to na niej malarz pozostawił swoją sygnaturę, dedykując dzieło „Alla Santitita di Nostro Signore Clemente IX per Carlo Maratti, 1669”dla Jego Świętobliwości, naszego Pana Klemensa IX.

Wszystko jest w tym portrecie doskonałe – spokojne, pełne cnoty oblicze papieża i gest jego ręki – jednej zatrzymanej na książce, którą wydaje się właśnie czytać, i drugiej, delikatnie opartej na poręczy fotela. Jego zmęczone oczy i powaga dodają mu dystynkcji, ale równocześnie zjednują sympatię, co nieczęsto się zdarza w przypadku papieskich wizerunków, głównie mających za zadanie podkreślać reprezentację i majestat modela. Nikt lepiej niż Maratti nie mógł sportretować człowieka, który wykazywał się nie tylko talentami literackimi, zamiłowaniem do muzyki, ale wszem i wobec głosił miłosierdzie. I nie tylko je głosił, ale też się nim wykazywał, czego dowodem był żal rzymian po jego śmierci. Grób papieski traktowany był jak miejsce pochówku osoby świętej, do tego stopnia, że obawiano się nawet wykradzenia zwłok. Czy może być lepszy dowód wielkości papieskiego majestatu?

Portret papieża Klemensa IX, Carlo Maratti, 1669, olej na płótnie, 145 x 116 cm, Pinacoteca Vaticana (Musei Vaticani)

Whoops, looks like something went wrong.