Kościół Santa Sabina – piękno stworzone z kamieni, światła i modlitwy
Dopiero za panowania cesarza Oktawiana Augusta, w celu rewitalizacji tego rejonu, wzniesiono tu świątynie i wówczas na wzgórzu z widokiem na Tyber zaczęli się osiedlać majętni i stateczni rzymscy arystokraci, budując tu swe okazałe wille.
W dokumentach kościelnych z V wieku odnajdziemy wzmiankę o „titulus Sabinae”, co oznacza, że w miejscu tym spotykali się na modlitwy wierni, przy czym robili to już zupełnie oficjalnie, bez potrzeby ukrywania się, jak w poprzednich stuleciach. Ich gospodynią była zamożna Sabina, rzymska arystokratka, do której należała posiadłość, stojąca najpewniej w miejscu, gdzie dziś znajduje się kościół. Szczątki domu z czasów antycznych odnaleziono pod wejściem głównym kościoła, gdzie natknięto się też na pozostałości ozdobnej mozaikowej posadzki. Jedna z kolumn tej budowli zachowała się w prawej nawie świątyni, obok kaplicy św. Jacka Odrowąża (Hiacynta). Niestety, o Sabinie wiemy niewiele. Niektórzy historycy łączą ją z wpływowym, bogatym rodem Caecinia, tym samym, z którego wywodziła się św. Marcella, skupiająca wokół siebie grono intelektualnie i religijnie rozbudzonych kobiet. Marcella korespondowała ze św. Hieronimem, wypytując go o szczegóły z Biblii. Ją też w czasie swego trzyletniego pobytu w Rzymie odwiedzał późniejszy ojciec Kościoła i to od niej dowiedział się o barbarzyńskim najeździe na Awentyn w 410 roku Gotów pod wodzą Alaryka. Marcella była najprawdopodobniej ciotką wspomnianej Sabiny. Jedynie hipotetycznie można przyjąć, że ta o około 20 lat starsza matrona mogła wyznaczyć religijną drogę Sabiny, co w tym rodzie nie było regułą, gdyż jego przedstawiciele byli wyznawcami zarówno starych, pogańskich wierzeń, jak i mitraizmu. Sabina była też zapewne fundatorką przyszłej budowli, przeznaczając na ten cel, jak to często bywało w tym czasie, swój majątek. Legenda powiązała natomiast to miejsce z męczennicą – św. Sabiną. Jak zobaczymy, „zlanie się” tych dwóch osób w jedną nastąpi w kolejnych wiekach.
Tytularnym prezbiterem kościoła, który zbierał się u Sabiny, był Piotr z Illyrii (wybrzeże dalmatyńskie). Najwyraźniej on też stał się bezpośrednim wykonawcą jej testamentu, a być może znaczącym jego beneficjentem albo wręcz spadkobiercą majątku arystokratki. Świadczy o tym mozaikowa inskrypcja fundacyjna, znajdująca się nad wejściem do świątyni, z której możemy się dowiedzieć, że kościół ufundował – przeznaczając na to cały swój majątek – prezbiter Piotr z Illyrii. Przytoczmy ten napis:
Gdy Celestyn dzierżył najwyższy urząd apostolskiej chwały i w całym świecie jako pierwszy między biskupami promieniował, stworzył tę cudowną budowlę prezbiter pochodzenia illyrskiego – o imieniu Petrus, swojego imienia godny, ponieważ od dziecka służył Chrystusowi. Szczodry dla biednych, biedny dla siebie samego, on, który dobra życia doczesnego omijał, może mieć nadzieję na życie wieczne.
Należy założyć, że skromny prezbiter nie mógł być fundatorem tak okazałej budowli bez finansowego wsparcia najprawdopodobniej tejże Sabiny. Że nie był nim nawet ówczesny biskup Rzymu (papież) Celestyn I (422–432), jasno wynika z napisu. Zapewne była to pierwsza monumentalna budowla sakralna w Rzymie stworzona nie przez fundatora cesarskiego. Miało to ogromne znaczenie polityczne, czego nie ukrywa Celestyn I, na mozaikowej inskrypcji znacząco podkreślając swoją rolę w budowie kościoła. Ale nie tylko. Akcentuje on również, a nawet manifestuje swą dominującą pozycję ponad synodem powszechnym, czyli innymi ówczesnymi biskupami – Aleksandrii, Jerozolimy, Antiochii i Konstantynopola, co w tamtym czasie musiało być interpretowane jako zdecydowane wyjście przed szereg, a z drugiej strony sygnał długoterminowej polityki biskupów rzymskich, domagających się coraz bardziej stanowczo prymatu Rzymu nad innymi ośrodkami biskupimi.
Kościół, wzniesiony w latach 422–432, w kolejnych wiekach był przebudowywany i odnawiany. Stanowi jednak budowlę wyjątkową, gdyż oczyszczony z naleciałości późniejszych epok w trakcie prac konserwatorskich, prowadzonych między 1914 a 1938 rokiem, emanuje duchem architektury wczesnochrześcijańskiej. Gdy światło jasnym strumieniem wlewa się do świątyni przez okienne szybki wykonane z selenitu, mające naśladować te oryginalne, jej wnętrze emanuje wręcz swą czystą formą. Tak wyglądały zapewne pierwotne bazyliki św. Jana na Lateranie (San Giovanni in Laterano) czy św. Piotra (San Pietro in Vaticano), po których ślad zaginął pod późniejszymi modernizacjami. W Santa Sabina nie odczuwa się tej przygniatającej monumentalności, która charakteryzowała wymienione kościoły, gdyż została ona stworzona na potrzeby gminy. Budowla była bazyliką pozbawioną transeptu (nawy poprzecznej), a jej zakończenie stanowiła wielka, przepruta oknami absyda otwierająca się na całą szerokość nawy głównej. Oddzielają ją od naw bocznych delikatne arkady, spoczywające na ozdobnych, kanelowanych kolumnach o wyrafinowanych, korynckich kapitelach. Skąd pochodzą, badacze są niepewni: do niedawna mniemano, że z istniejących nieopodal pogańskich świątyń Diany lub Minerwy, dziś jednak zakłada się, że stworzono je specjalnie dla tej budowli, o czym może świadczyć ich jednolitość, solidność wykonania, a także monogram kamieniarza, zachowany na trzonie jednej z nich. Nawy boczne, ciemne i wąskie, sprawiają wrażenie jakby obejścia. Rozjaśniające je obecnie okna wykuto dopiero w późniejszej, romańskiej epoce. Drewniany, płaski strop w tej chwili zakrywa więźbę dachową, choć jeszcze w XIX wieku była ona otwarta. Imponująca posadzka w stylu Cosmatich, stworzona w XX wieku na wzór tej kiedyś istniejącej, dodaje wnętrzu elegancji.
To jasny, przejrzysty, prosty kościół, jakby odzwierciedlający wiarę ludzi, którzy go budowali. Pozostałościami pierwszej budowli jest fryz z marmurowymi inkrustacjami (opus sectile) rozciągający się ponad kolumnami i arkadami nawy głównej. Jego górna część składa się z geometrycznych form – kół, kwadratów, prostokątów i rombów oraz płyt imitujących cegły, aby w partiach zwężających się ku kapitelom ukazać militarne insygnia rzymskie, wzbogacone znakiem krzyża, które można rozumieć jako symbole zwycięskiej wiary. Kiedyś pola między arkadami i oknami dekorowały mozaiki, które w trakcie kolejnych modernizacji kościoła zniszczono. Znajdowały się one również w absydzie. Po ich skuciu część absydalną ozdobiono freskami wykonanymi przez naówczas znanego i cenionego, choć dziś stawianego w drugim rzędzie malarzy doby manieryzmu, Taddeo Zuccariego. Przedstawiają Chrystusa w otoczeniu apostołów, ojców Kościoła i świętych. Wspomnieniem wspaniałych dekoracji mozaikowych są powstałe w XX wieku, usytuowane w tęczy świątyni rysunki, ukazujące zarysy Jerozolimy i Betlejem oraz wizerunki świętych w medalionach. Jedyne pozostałości pierwotnych zdobień znajdują się wysoko na ścianie zachodniej, w miejscu wspomnianej już inskrypcji. Prawie niezauważalne, należą do najstarszych mozaik rzymskich, a przedstawiają dwie kobiety symbolizujące dwa Kościoły – ten, który stworzyli nawróceni poganie (Ecclesia ex gentibus), i ten żydowski (Ecclesia ex circumcisione), którego przedstawiciele uwierzyli w Chrystusa. To na tych dwóch fundamentach powstał Kościół chrześcijański. Jedna z kobiet trzyma księgę Starego, druga Nowego Testamentu. Towarzyszyły im sylwetki świętych Piotra i Pawła oraz symbole czterech ewangelistów, ale niestety, nie zachowały się.
Najwspanialszym skarbem kościoła są dwuskrzydłowe, cyprysowe drzwi, stworzone dla niego około 432 roku, o których nie zapomina żaden z przewodników i które w nader sumaryczny sposób przedstawiają sceny ze Starego i Nowego Testamentu. Z 28 scen uchowało się tylko (albo aż) 18. Całość otaczają stylizowane ornamenty winorośli. Dekoracje są dziełem dwóch rzemieślników, różniących się umiejętnościami i wywodzących się z różnych artystycznych tradycji. Jeden z nich znał antyczną sztukę i z finezją operował naturalistycznymi środkami wyrazu, ze znawstwem modelował postacie i stosował perspektywę intuicyjną. Drugi reprezentował styl prymitywny, wręcz archaiczny, którego wspaniałym przykładem jest interesująca scena znajdująca się w lewym rogu, ukazująca Chrystusa ukrzyżowanego w towarzystwie dwóch oprawców: większego – tego, który wszedł na drogę skruchy, i mniejszego – zatwardziałego. Chrystus jednak nie wisi na krzyżu – jego postać ukazana została w pozycji oranta z ranami po gwoździach na rękach, na tle zarysów budowli. Scena ta to wspaniały przykład „preukrzyżowania”, jednego z najważniejszych motywów ikonograficznych sztuki chrześcijańskiej. Poświęćmy jej kilka chwil.
Znamienne jest nie tylko to, że przedstawiono ją w perspektywie hieratycznej, wywyższając osoby najważniejsze i odchodząc tym samym od intuicyjnej perspektywy starożytnych Rzymian, ale na dodatek Chrystus, do tej pory ukazywany jako młodzieniec, pasterz albo prawodawca, tutaj po raz pierwszy skojarzony zostaje z męczeńską śmiercią, choć samego krzyża nie widzimy. To narzędzie jego kaźni, do tej pory ukazywane chrześcijanom poprzez abstrakcyjne symbole, tutaj połączone zostało z Chrystusem człowiekiem, jednak nie martwym, ale wciąż żywym. Artysta nie odważył się na uśmiercenie Zbawcy, sugerując jedynie w odległy sposób jego mękę. Dopiero od XI wieku rozpocznie się w sztukach plastycznych marsz w kierunku przedstawień umęczonego ciała Chrystusa, a w XII stuleciu ujrzymy prawdziwie konającego lub martwego człowieka na krzyżu. Inną, równie interesującą sceną jest ta z prawego dolnego rogu drzwi, ukazująca starotestamentowe wniebowstąpienie Eliasza, będące prefiguracją tego Chrystusowego. Stworzył ją zdolny rzemieślnik, kreując wizję rydwanu starotestamentowego proroka, daremnie powstrzymywanego przez jego żonę.
Obiektem, który przykuwa uwagę w środku kościoła, jest natomiast chór (schola cantorum) wykonany przez lombardzkich kamieniarzy między 824 a 827 rokiem, czyli w okresie modernizacji świątyni – został on zrekonstruowany z różnych rozproszonych fragmentów.
W 1221 roku papież Honoriusz III podarował kościół św. Sabiny Dominikowi Guzmanowi (św. Dominikowi) i jego współbraciom, polecając równocześnie wzbogacenie go o klasztor. Zakon dominikanów do dzisiaj w nim pozostaje. Tu przemieszkiwał też ojciec Kościoła, Tomasz z Akwinu.
Po wyjściu z kościoła wita nas na przyległym placu kamienna fontanna (Fontana del Mascherone di Santa Sabina) ze straszną twarzą o krzaczastych brwiach, bulwiastym nosie, zapadniętych oczodołach i olbrzymiej gębie, z której do marmurowej wanny sączy się rachityczny strumyczek wody. Ten mascherone jest o wiele bardziej uroczy od swego kuzyna – „ust prawdy” z przedsionka kościoła Santa Maria in Cosmedin, a o wiele mniej darzony uwagą, choć jego projektantem był sam Giacomo della Porta.
Zanim opuści się to miejsce, kilka chwil należy spędzić w sąsiadującym z kościołem pomarańczowym ogrodzie, z którego tarasu rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na Rzym. Zakątek ten zwany jest też Parco Savello, gdyż w średniowieczu znajdowała się tu wciąż jeszcze rozpoznawalna wieża warowni rodu Savello. Przez długi czas pozostałości tego założenia służyły dominikanom jako ogród, w którym uprawiano warzywa. Zmieniło się to dopiero za czasów Benito Mussoliniego. W 1932 roku powstał istniejący tu obecnie park publiczny z miejscem widokowym. Wtedy też zasadzono drzewa pomarańczowe (Parco degli Aranci).
Nocna poświata miasta, wijący się Tyber u stóp, iluminowana kopuła bazyliki św. Piotra w oddali, bryła kościoła św. Cecylii (Santa Cecilia) na Zatybrzu (Trastevere) widziana jak na dłoni i dominujący nad miastem, porażający swym ogromem Ołtarz Ojczyzny wyglądają stąd wspaniale. Widoczna szeroka absyda kościoła Santa Sabina góruje nad wszystkim wkoło, a palące się w oknach światła klasztoru przypominają, że od stuleci mieszkają tu ci sami dominikanie – patrzą na rzekę i spokojnie kontemplują zgiełk miasta z jednego z najpiękniejszych miejsc na świecie.
W wiekowej, murowanej bramie parku siedzi często starszy mężczyzna sprzedający smażone kasztany, których woń spowija ten zakątek jak balsam. Gdy kwitną pomarańcze, dominuje tam zupełnie inna, soczysta woń.
Może zainteresuje Cię również
Święta Sabina (Santa Sabina) – enigmatyczna matrona z Awentynu
Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO), informujemy, że Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest firma: Econ-sk GmbH, Billbrookdeich 103, 22113 Hamburg, Niemcy
Przetwarzanie Pani/Pana danych osobowych będzie się odbywać na podstawie art. 6 RODO i w celu marketingowym Administrator powołuje się na prawnie uzasadniony interes, którym jest zbieranie danych statystycznych i analizowanie ruchu na stronie internetowej. Podanie danych osobowych na stronie internetowej http://roma-nonpertutti.com/ jest dobrowolne.