Kościół Il Gesù – skromność przerodzona w przepych, czyli olśniewający salon jezuitów
Papież dostrzegł je w grupie przybyłych z Paryża braci skupionych wokół Ignacego Loyoli, baskijskiego szlachcica, ongiś żołnierza, a w 1534 roku założyciela wspólnoty mężczyzn, która chciała prowadzić działalność misyjną w Ziemi Świętej. Przybyli z Paryża do Rzymu, aby uzyskać od papieża pozwolenie na założenie zakonu (jezuitów), który byłby zorganizowany jak wojskowy regiment i dysponował oddanymi sprawie walki z herezją i pogaństwem, wykształconymi i bezwarunkowo podporządkowanymi papieżowi „żołnierzami” Chrystusa. Ich bronią była moc przekonywania i poświęcenie w nawracaniu – nie siłą i orężem, ale argumentami. Po przybyciu do Wiecznego Miasta jezuici nie tylko uzyskali papieskie pozwolenie na działalność, ale otrzymali też plebanię kościoła Santa Maria della Strada, gdzie w 1556 roku założyciel Towarzystwa Jezusowego spoczął, nie doczekawszy wzniesienia nowego, zakonnego kościoła pod wezwaniem Il Gesù. Stanął on w tym miejscu trzydzieści lat później. Jego pomysłodawcą i fundatorem był wnuk papieża Pawła III i jego nepot, a przy tym mecenas sztuki, kardynał Alessandro Farnese. To za jego sprawą, wręcz wbrew samym jezuitom, powstała nie tylko jedna z największych, ale też najwspanialej wyposażona budowla w Rzymie. Kardynał wydał na nią 100 tysięcy skudów, co było wtedy sumą zawrotną. Kościół pod wezwaniem Najświętszego Imienia Jezus zbudowany został w latach 1568–1575 według planów Jacopo da Vignoli. Była to pierwsza znacząca budowla jezuicka w Rzymie (i druga na świecie). Stanowiła wyznacznik budownictwa jezuickiego, które od tej pory, biorąc tę świątynię za wzór, rozprzestrzeniało się na wszystkich kontynentach. Rzymski kościół stał się też symbolem potęgi i znaczenia jezuitów w ogóle. Po śmierci da Vignoli prace nad niedokończonym kościołem przejął Giacomo della Porta. On też był projektodawcą oryginalnej – płaskiej, wzbogaconej wolutami – fasady. Widzimy w niej elementy zaczerpnięte jeszcze z budowli renesansowych (kościół Santa Maria del Popolo), ale już wzbogacone o bardziej plastyczne formy, znamionujące nowy, rodzący się styl – barok. Jest stosunkowo skromna, a jej dekoracja sprowadza się do pilastrów i kilku wnęk, w których umieszczono figury dwóch głównych założycieli zakonu – Ignacego Loyoli, w symboliczny sposób depczącego herezję (w postaci kobiety o odkrytym biuście), i Franciszka Ksawerego depczącego pogaństwo. Znajdujące się powyżej okno, które wydaje się balkonem, ma za zadanie wprowadzać do wnętrza promienie zachodzącego słońca. Dzielący elewację gzyms w środkowej partii ozdabia napis uwieczniający zleceniodawcę budowli – kardynała Farnese, którego herb wieńczy fasadę, natomiast kartusz nad wejściem z emblematem jezuitów IHS (Iesum Habemus Socium – Jezusa mamy za towarzysza) informuje, czyja jest to świątynia.
Widoczna z daleka, przyciągająca wzrok jasna fasada była ważna dla jezuitów, ale to rozplanowanie wnętrza interesowało ich w sposób szczególny i to jemu poświęcono największe starania. Opierało się ono na planie krzyża łacińskiego, na którego przecięciu powstała imponująca kopuła. Obszerna, niczym niedzielona nawa wzbogacona została o boczne kaplice i otwiera się całą swą szerokością na absydę. Poprzedza ją jeszcze szerszy, ale stosunkowo krótki transept jaśniejący światłem spływającym do wnętrza przez otwory okienne w kopule. Celem takiego architektonicznego zabiegu było skierowanie wzroku i myśli wchodzącego w jedno miejsce – na ołtarz główny, a tym samym na liturgię i celebrującego ją kapłana, który miał być widoczny z każdego zakątka świątyni. Zlikwidowano przedsionek, jak również tradycyjny łuk tęczowy oddzielający nawę od prezbiterium. Taki sposób myślenia o kościele, jako o domu bożym dla wszystkich wiernych, zrodzony został w czasie obrad soboru trydenckiego. Wnętrze, początkowo zaplanowane jako skromne, z czasem zaczęto zmieniać, tak by olśniewało zarówno bogactwem ornamentyki, jak i złoceń. Dziś patrząc na przepych kościoła, z trudem możemy sobie wyobrazić, jak dalece pierwotny, oparty na prostocie plan Loyoli odbiegał od obecnego kształtu świątyni. Ślubujący skromność i oddanie pracy na rzecz biednych i potrzebujących, założyciel Towarzystwa Jezusowego pragnął stworzyć gmach dla ludu. Wnętrze miało być proste i surowe. Dlaczego więc tak się przeobraziło? Gdy w 1622 roku Ignacy Loyola został wyniesiony w poczet świętych, sytuacja jezuitów była znacząco różna od tej, którą mieli, gdy przybyli do Rzymu w poszukiwaniu papieskiego wsparcia. Z grupki entuzjastów zakon stał się 13-tysięczną armią, działającą w Europie, ale przede wszystkim z wielkim powodzeniem na pozostałych kontynentach. Aby dać wyraz potęgi wiary, ale i własnego znaczenia, jezuitom potrzebne były nowe środki. Pozwolono zatem kolejnym fundatorom i dobroczyńcom na stworzenie wnętrza pełnego zbytku, bardziej zachwycającego swym bogactwem niż skłaniającego do modlitewnej kontemplacji. Ducha prostoty i wewnętrznej ascezy, o którego zabiegał Loyola, dziś odczuć można jeszcze w innym, mocno oddalonym od Rzymu, ale budowanym w tym samym czasie kościele Jezuitów w Krakowie (1568–1584). W rzymskim natomiast kościele reprezentacja i triumfalizm jednoznacznie pokonały ducha skromności.
Sto lat po wybudowaniu Il Gesù świątynię ozdabiali stiukami, rzeźbami i malowidłami najwięksi żyjący w Rzymie artyści. W 1702 roku ukończono freski nawy, absydy i kopuły, których twórcą był Baciccio (Giovanni Battista Gaulli). Są one najwspanialszym przykładem zdobnictwa epoki baroku, w którym malarstwo, stiuk i architektura zlewają się ze sobą, aby unaocznić wchodzącemu do świątyni Triumf Imienia Jezus. Malowidło to odnosi się bezpośrednio do słów św. Pawła: „Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM – ku chwale Boga Ojca” (Fil 2,10, Biblia Tysiąclecia). Artysta otwiera nam środkową część sklepienia, abyśmy mogli dostrzec rozgrywającą się w przestworzach nieba scenę, w której rozchodzące się od monogramu IHS światło spływa na ziemię, uwalniając ją od pogaństwa i herezji, po drodze oświetlając pośredników między Chrystusem a ludźmi, czyli spoczywających na obłokach świętach. Potępieni spadają, ciągnięci przez demony zasłaniające oczy przed blaskiem niebios, tu będącym też symbolem prawdziwej wiary. Czy można było w sposób bardziej przekonujący ukazać triumf Kościoła katolickiego nad herezją i pogaństwem?
Dominującym elementem wnętrza jest kopuła i ją również ozdobił Baciccio – tym razem tematem była Chwała niebiańska Chrystusa, której w pendentywach towarzyszą wizerunki czterech ewangelistów, proroków i doktorów Kościoła.
Także pod koniec XVI wieku zaanektowano ramiona transeptu na równie bogato zaaranżowane kaplice. Jedna z nich poświęcona została Loyoli. Jej twórcą był jezuita Andrea Pozzo, który równocześnie pracował nad zdobieniami innego należącego do Towarzystwa Jezusowego kościoła – Sant’Ignazio, gdzie wspomniany jezuicki triumfalizm zabrzmiał jeszcze dosadniej i donośniej.
Kaplice transeptu:
Sam ołtarz główny kościoła to dzieło XIX-wieczne, a jego ozdobę stanowi obraz Obrzezanie Jezusa. Ten rzadki w Kościele katolickim temat koresponduje z wezwaniem świątyni: w tradycji judaistycznej obrzezanie jest równoważne z nadaniem dziecku imienia, a kościół poświęcony jest właśnie imieniu Chrystusa. I tu zastosowano podobny mechanizm jak ten w kaplicy św. Ignacego (macchina barocca), pozwalający opuszczać obraz, aby ukazać wizerunek Świętego Serca Jezusowego (mechanizm na ogół nie jest wykorzystywany). Miejsce to uświetniają znajdujące się w zwieńczeniu absydy freski Baciccia ukazujące Mistyczną adorację Baranka Bożego.
Bezpośrednio po lewej stronie ołtarza znajduje się kaplica Madonny z Ulicy (Cappella Madonna della Strada) poświęcona obrazowi, przed którym, jak głosi legenda, zwykł się modlić się św. Ignacy. Przypomina ona, że w miejscu, w którym powstał kościół Jezuitów, stał ongiś mały kościółek pod wezwaniem Marii della Strada. Pozostał z niego ponoć jedynie ten obraz, którego powstanie szacuje się na początek XIV wieku. Obraz Madonny uznawanej za Królową Jezuitów znalazł swe miejsce w nowej kaplicy o nader bogatej oprawie. Wyłożona marmurami, dekorowana malowidłami ukazującymi sceny z życia Marii, zwieńczona jest kopułą z freskiem z przedstawieniem aniołów, ponownie autorstwa Andrei Pozzo.
W kaplicach flankujących główną nawę kościoła znajdują się ciekawe niekiedy pod względem artystycznym obiekty. Warto poświęcić im kilka chwil.
Patrząc od wejścia głównego:
Po prawej:
Po lewej:
W XVIII wieku zawisły nad jezuitami czarne chmury. W 1773 roku doszło do kasaty zakonu i dopiero papież Pius VII powtórnie przywrócił go do istnienia. Również w Rzymie po ponownym odzyskaniu przez jezuitów kościoła i klasztoru zadbano o modernizację świątyni i podwojono starania mające na celu jej upiększenie. Jednym z bogatych fundatorów, za sprawą których działania takie mogły być podjęte, był książę Alessandro Torlonia. Ściany wyłożono wówczas marmurami, ozdobiono elementami ornamentalnymi, stiukami, girlandami i alegoriami, wreszcie zbudowano nowy ołtarz.
Ciekawe, co powiedziałby Ignacy Loyola, gdyby mógł zobaczyć dzisiejszy kościół. I czy rozpoznałby go w ogóle?
Może zainteresuje Cię również
Annibale Carracci (1560–1609) - prostolinijny odludek w świecie rzymskiego splendoru
Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO), informujemy, że Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest firma: Econ-sk GmbH, Billbrookdeich 103, 22113 Hamburg, Niemcy
Przetwarzanie Pani/Pana danych osobowych będzie się odbywać na podstawie art. 6 RODO i w celu marketingowym Administrator powołuje się na prawnie uzasadniony interes, którym jest zbieranie danych statystycznych i analizowanie ruchu na stronie internetowej. Podanie danych osobowych na stronie internetowej http://roma-nonpertutti.com/ jest dobrowolne.