Marcela (ok. 325–410) – dociekliwa erudytka z Awentynu
Zanim jednak do tych kwestii przejdziemy, nakreślmy sylwetkę Marceli. Należała do sławnego rodu Marcellich i była córką chrześcijanki Albiny; jej ojciec zmarł, gdy była dzieckiem. Zapewne będąc nastolatką (nie znamy, niestety, dokładnej daty jej urodzin), poznała w 340 roku przybyłego do Wiecznego Miasta biskupa Atanazego z Aleksandrii – wygnańca szukającego wsparcia biskupa Rzymu, zaciekłego przeciwnika arianizmu, a nadto zdolnego pisarza i retora. Gościł on w domu Albiny i zapewne od niego dziewczyna po raz pierwszy usłyszała o świątobliwych ascetach żyjących na pustyni. Zapewne przeczytała też bardzo popularny w tym czasie w środowiskach chrześcijan Żywot św. Antoniego Pustelnika jego autorstwa. Jak mocno owa książeczka inspirowała do wejścia na drogę ascezy, może świadczyć fakt, że Hieronima – przyszłego tłumacza Biblii i świętego – przekonała do wyjazdu na pustynię syryjską.
Marcela mieszkała wraz z matką na Awentynie w willi, którą udało się zidentyfikować podczas prac archeologicznych. Znajdowała się w dzisiejszym parku, między kościołami Santa Sabina i Santi Bonifacio e Alessio. Tam, pośród ciszy, szumu fontann i zieleni, Marcela spędziła prawie całe swoje życie, gdyż po zaledwie kilku miesiącach małżeństwa została wdową i od tej pory postanowiła wieść samotne życie. Oddała się modlitwom i umiarkowanym postom, przestały ją interesować ubiory i zgiełk życia towarzyskiego. Jej główną pasją stała się analiza Biblii. Szybko zauważyła (zapewne) niedoskonałość przekładu greckiego i starołacińskiego, a konfrontując je z oryginałem hebrajskim dostrzegła liczne nieścisłości. Zaczęła uczyć się hebrajskiego, a do jej domu regularnie przybywali duchowni i głęboko religijne arystokratki (m.in. Paula z córką Eustochium, Lea, Fabiola, Furia, Melania Starsza). Podobnie jak ona, kobiety te były ciekawe znaczenia przesłania biblijnego. Uczestnictwo w Eucharystii czy też popularne w tym czasie odwiedzanie grobów męczenników najwyraźniej nie spełniały oczekiwań ambitnych wyznawczyń Chrystusa. Chciały znać i rozumieć Pismo, które wspólnie czytały i którego fragmentów uczyły się na pamięć. Pytały o znaczenie hebrajskich słów nietłumaczonych na grekę, ale też o to, jakie szaty nosili żydowscy kapłani; dopytywały o kobiece postacie w Biblii (Zuzannę, Deborę), o egzegezę strof psalmów albo komentarze do nich. Interesowały je kwestie leksykalne i translatorskie. Prym wiodła Marcela, która z racji swego wieku, pasji i wykształcenia (znajomość literatury antycznej, greki i hebrajskiego) wykazywała największe przygotowanie filologiczne, filozoficzne i biblijne. Nic więc dziwnego, że gdy do Rzymu przybył (382) Hieronim, uznawany w tym czasie za znawcę Biblii, szybko znalazł w kobietach wierne adoratorki i uczennice. Stał się też częstym gościem Marceli na Awentynie. Uważał ją za dociekliwą, inteligentną i niestrudzoną w poszukiwaniach erudytkę.
Marcela, jej przybrana córka Pryncypia oraz grupa towarzyszących im kobiet – głównie zdeklarowanych dziewic i wdów z najlepszych domów – od przyjazdu Hieronima wykazywały się narastającym rygoryzmem. Chociaż wspólnota ta nie miała jeszcze spisanych reguł ani formalnych struktur organizacyjnych, wielu autorów upatruje w niej początku żeńskiego życia monastycznego w świecie zachodnim. Nie podobało się to w mieście i pobudzało do plotek, tym bardziej że Marcela, mimo nalegań matki, odrzuciła ofertę małżeństwa z konsulem rzymskim (Naeratius Cerealis). Rzym wciąż był w większości pogański, ale nawet wśród chrześcijan propaganda ascezy, bezżeństwa i rezygnacji z pożycia małżeńskiego, którą Hieronim nazywał „monogamią doskonałą”, nie znajdowały wielu apologetów. Co rusz podnosiły się słowa krytyki przeciwko „obrzydłemu pospólstwu mniszemu złożonemu z prostaków i oszustów propagujących jakieś dziwne greckie zwyczaje”. Również Hieronim odczuwał balast pomówień i kalumnii, które rodziły się na jego temat. Mężczyźni wyśmiewali jego damskie towarzystwo, o czym pisze w jednym z listów: „Gdyby mężczyźni zapytywali mnie w sprawach Pisma Świętego, to nie mówiłbym do kobiet”. Mężczyźni nie chcieli go jednak ani słuchać, ani się go radzić. Zniecierpliwiony tym faktem, bronił się, pisząc: „Tam, gdzie zawiedli mężczyźni, tam Bóg powoływał do wielkich dzieł kobiety”, czym czynił odniesienie do bohaterek Biblii, ale myślał też zapewne o kółku Marceli, a przede wszystkim o niej samej.
Plotki ucichły, gdy Hieronim w 385 roku wyjechał z Paulą i Eustochium z Rzymu, aby oddać się życiu monastycznemu w Betlejem. Marcela pozostała. Przez kolejne lata prowadziła z Hieronimem ożywioną korespondencję, głównie dotyczącą zagadnień biblijnych. W jednym z listów Hieronim wybucha wręcz zniecierpliwieniem, wyrzucając jej, że nie pisze mu o niczym innym, tylko od razu przechodzi do dręczących ją pytań, czyli kwestii egzegezy Pisma Świętego. Pisał: „Tak więc wczoraj, przedstawiwszy głośno kwestię, zażądałaś, bym natychmiast odpisał, co myślę na ten temat, jakbym co najmniej zasiadał na katedrze faryzeuszów, jakbym powołany był na pośrednika i rozjemcę, ilekroć powstanie spór o słowa hebrajskie”.
Wymagająca i niecierpliwa Marcela była, jak się wydaje, rzeczową i kompetentną interlokutorką Hieronima, znawczynią Pisma nie mniejszą od niego. Ich korespondencja, podobnie jak listy Hieronima wymieniane z innymi kobietami z tego swoistego kółka, daje nam obraz poziomu debaty, uzmysławia, jak bardzo specjalistycznymi zagadnieniami biblistycznymi się zajmowały, jak były głodne wiedzy i jak skomplikowane pytania często zadawały. To one stymulowały przyszłego doktora Kościoła do pracy, co sam przyznaje w jednym z listów do Marceli: „Zwracasz się do mnie z poważnymi pytaniami, a pytając pobudzasz umysł, który zastygł już w bezczynności”.
Dzięki jedynemu zachowanemu listowi Pauli do Marceli możemy poznać także inne jej atuty – łagodność i cierpliwość. Paula namawia ją w nim do przyjazdu do Betlejem, poszukując wsparcia w trudzie, jakiego podjęli się tam wspólnie z Hieronimem. Marcela jednak nie przyjechała.
A co działo się w tym czasie w Rzymie? Grono „biblistek” rozproszyło się, jedne wyszły za mąż, inne oddały się ascezie, a jeszcze inne dobroczynności. Marcela (mimo swej płci) stała się natomiast ekspertem nie tylko w sprawach Biblii. Wiemy, że uczestniczyła w sporze ideologicznym dotyczącym Orygenesa i Nowacjana, który zaprzątał w tym czasie głowy najważniejszych autorytetów kościelnych w mieście nad Tybrem. Hieronim pisał: „Jeśli po moim wyjeździe powstał spór co do jakiegoś świadectwa Pisma Świętego, do niej spieszono jako do sędziego”; nie omieszkał też dodać, że „na pytania tak odpowiadała, iż nawet swoich poglądów nie nazywała swymi, lecz albo moimi, albo kogokolwiek innego”. Chwalił więc skromność Marceli, pamiętając zapewne słowa świętego Pawła: „a nauczać niewieście nie pozwalam”.
Marcela wyjechała z Pryncypią z Rzymu około 383 roku i zaszyła się w swojej wiejskiej rezydencji, skąd słała listy do Hieronima, niecierpliwie oczekując odpowiedzi. Powróciła do Wiecznego Miasta w momencie napaści Alaryka na Italię. Zmarła w 410 roku w wieku około osiemdziesięciu lat, po tym jak, szerząc terror, do miasta weszli Wizygoci i splądrowali jej dom.
Zachowało się trzydzieści dziewięć listów Hieronima do kobiet z „kółka Marceli”, z których najwięcej, bo aż osiemnaście, adresowanych jest do niej. Niestety, przetrwały jedynie listy Hieronima, listy Marceli – zapewne uważane za mniej istotne – zaginęły. Późniejszy doktor Kościoła napisał na cześć tej kobiety rodzaj penegiryku, który zawarł w liście (List 127) do Pryncypii. Z niego też w głównej mierze czerpiemy wiedzę na jej temat.
Została świętą, ale niespecjalnie znaną. Czy powodem była jej praca – nieprzystojna kobietom, niezależność w sądach, umiejętność wyrokowania? Zapewne.