Pozostałości titulus Chrysogoni pod kościołem San Crisogono z początku IV w.
Pozostałości titulus Chrysogoni pod kościołem San Crisogono z początku IV w.
Pierwsza bazylika San Clemente z pozostałościami titulus Clementi z IV w.
Pierwsza bazylika San Clemente z pozostałościami titulus Clementi z IV w.
Titulus Equitii z IV w. pod posadzką bazyliki Santi Silvestro e Martino ai Monti
Titulus Equitii z IV w. pod posadzką bazyliki Santi Silvestro e Martino ai Monti, antyczna posadzka
Titulus Caeciliae z V w. - podziemia kościoła Santa Cecilia
Titulus Caeciliae z V w. - podziemia kościoła Santa Cecilia
Titulus Caeciliae z V w. - podziemia kościoła Santa Cecilia
Badaczom sztuki wczesnochrześcijańskiej nie udało się do tej pory odnaleźć w Rzymie żadnej budowli o charakterze eklezjastycznym (kościoła), która pochodziłaby z czasów poprzedzających panowanie cesarza Konstantyna Wielkiego. Trudno się temu dziwić, skoro kult ten był wtedy zakazany. Warto jednak zaznaczyć, że i przed Konstantynem zdarzały się okresy względnej tolerancji dla wyznawców Chrystusa. Gdzie zatem przez trzy pierwsze wieki chrześcijanie się spotykali, modlili i celebrowali msze – bo przecież nie w katakumbach?
Badaczom sztuki wczesnochrześcijańskiej nie udało się do tej pory odnaleźć w Rzymie żadnej budowli o charakterze eklezjastycznym (kościoła), która pochodziłaby z czasów poprzedzających panowanie cesarza Konstantyna Wielkiego. Trudno się temu dziwić, skoro kult ten był wtedy zakazany. Warto jednak zaznaczyć, że i przed Konstantynem zdarzały się okresy względnej tolerancji dla wyznawców Chrystusa. Gdzie zatem przez trzy pierwsze wieki chrześcijanie się spotykali, modlili i celebrowali msze – bo przecież nie w katakumbach?
Specjalnych pomieszczeń przeznaczonych do sprawowania kultu, w naszym rozumieniu, po prostu nie było, i dotyczy to nie tylko budowli monumentalnych, ale i innych miejsc, które byłyby dekorowane chrześcijańskimi motywami i symbolami. Niewielkie grupy współwyznawców spotykały się w domach prywatnych – w zwyczajnych, nierzucających się w oczy budynkach, w których można było spokojnie oddawać cześć Chrystusowi. Jako miejsca, wokół których skupiało się życie wiernych, miały olbrzymie znaczenie dla umacniania się chrześcijaństwa. Pisząc list do mieszkających na Awentynie Pryski i Akwilii (1 Kor 16, 19), święty Paweł nazywa Kościołem grupę wyznawców Chrystusa, a nie pomieszczenie, w którym się spotykają. W domu tej dwójki Paweł przemieszkiwał w czasie swego pobytu w Rzymie i tam też spotykał się zapewne ze współwyznawcami, zanim nie został wygnany z miasta. Badania historyczne i archeologiczne potwierdzają, że owe „kościoły domowe” nie były w jakiś szczególny sposób dekorowane.
Pierwsze dekoracje malarskie o charakterze chrześcijańskim pojawiły się w katakumbach Kaliksta w III wieku. Ale i one w zdecydowanej mierze czerpały z repertuaru motywów wywodzących się z tradycji antycznej – znalazły się tam przedstawienia ryby, pawia i szczególnie popularna winorośl, a Hermes wystąpił jako Dobry Pasterz. Karmione lekturą Sienkiewiczowskiego Quo vadis przeświadczenie, że chrześcijanie spotykali się w okresie prześladowań na msze w katakumbach, zostało przez świat naukowy jednoznacznie odrzucone – wydrążone w miękkim tufie cmentarzyska służyły jedynie jako miejsce pochówku, nie tylko zresztą chrześcijan.

Sytuacja radykalnie się zmieniła na początku IV wieku, po tym jak cesarz Konstantyn zadeklarował swe poparcie dla chrześcijaństwa (edykt mediolański). Widomym tego znakiem była zainicjowana przez niego i jego rodzinę budowa monumentalnych bazylik memoratywnych – Zbawiciela na Lateranie (obecnie San Giovanni in Laterano), św. Piotra (San Pietro in Vaticano), ale też bazylik cmentarnych łączonych z kultem męczenników, jak choćby bazylika Sant’Agnese (obecnie kościół Santa Constanza) czy bazylika św. Wawrzyńca (San Lorenzo).
Cesarz szybko jednak Rzym opuścił i bywał w nim sporadycznie. Chrześcijaństwo nadal było kultem niszowym, w Wiecznym Mieście mało popularnym i przez większość społeczności pogańskiej nieakceptowanym. To wywyższenie go przez cesarza uznawano za fanaberię. Przypomnijmy, że w liczącym wówczas milion mieszkańców Rzymie wyznawców Chrystusa było około czterdziestu tysięcy, przy czym liczba ta wciąż rosła w związku z prochrześcijańską postawą i polityką Konstantyna.
Główną wiedzę na temat miejsc kultu czasów przedkonstantyńskich czerpiemy z Liber Pontificalis – zbioru biografii papieży (począwszy od św. Piotra aż do XV w.) spisywanych jednak dopiero od V lub VI wieku. Obecnie nie uznaje się go za źródło w pełni wiarygodne, jeśli chodzi o pierwsze trzy wieki chrześcijaństwa, gdyż wiadomości dotyczące tego okresu były poddawane znacznej modyfikacji. W księdze tej pojawia się nazwa tituli (po łacinie titulus to tytuł, napis, etykieta), oznaczająca tyle co „kościoły domowe” – czyli miejsca kultu poszczególnych męczenników, fundowane przez biskupów rzymskich, począwszy od Sylwestra I. Drugim źródłem informacji są akty synodalne zawierające nazwiska tytularnych kapłanów. Badania archeologiczne dotyczące tituli, prowadzone już od XVIII wieku, konsekwentnie potwierdzają brak danych na temat najwcześniejszych miejsc kultu w Rzymie. Powstawały one dopiero od IV wieku. Wtedy to zazwyczaj bogatsi przedstawiciele społeczności chrześcijańskiej zaczęli tworzyć tzw. kościoły tytularne (tituli ecclesiae). Te prywatne obiekty nie były związane z żadnym z męczenników – stanowiły po prostu miejsca, w których chrześcijanie spotykali się na coniedzielne nabożeństwa i w których prowadzili działalność katechetyczną i charytatywną (pomoc potrzebującym współwyznawcom); do tego dochodziły też przygotowania do chrztu.
W IV wieku owych rzymskich tituli było osiemnaście, a pod koniec V wieku – dwadzieścia sześć. Na czele związanego z tituli zgromadzenia wiernych stali prezbiterzy kardynalni (presbyter cardinalis), którym towarzyszyli diakoni. O ile pierwsi mogli odprawiać msze i udzielać sakramentów, o tyle drudzy asystowali podczas liturgii, a ich głównym zajęciem było zarządzanie finansami gminy. Owi prezbiterzy podlegali bezpośrednio biskupowi Rzymu (papieżowi) i to oni stanowili zalążek późniejszego kolegium kardynalskiego. Osobom nieochrzczonym nie wolno było uczestniczyć w liturgii. Po homilii odmawiano modlitwę i przekazywano sobie pocałunek pokoju. Samo kazanie było długie – mogło trwać nawet ponad godzinę.
Według Liber Pontificalis założycielami owych protokościołów byli ówcześni papieże, ich nazwy zaś wiązały się z imionami męczenników, czczonych w owych przybytkach – np. św. Klemens (titulus Clementis), Anastazja (titulus Anastasae) czy Cecylia (titulus Ceciliae). Obecnie teoria ta została zanegowana. Uważa się, że miejsca te brały swoją nazwę nie od imienia świętego patrona, ale od imienia właściciela obiektu. To on, albo często ona, udostępniali miejsce do spotkań, ale też łożyli na utrzymanie i uposażenie kapłana oraz niezbędne sprzęty potrzebne podczas ceremonii liturgicznych. Nierzadko miejsca te rzeczywiście przeistaczały się w pierwsze kościoły, jak to było w przypadku kościoła Santa Sabina na Awentynie. Wymieniony w Liber Pontificalis w 499 roku titulus Sabinae był domem zamożnej Sabiny, w którym spotykała się społeczność chrześcijańska. Sto lat później nazwa titulus Sabinae znika z Liber Pontificalis, pojawia się natomiast titulus Sanctae Sabinae (dom świętej Sabiny) i to na jego fundamentach wyrasta kościół, który możemy podziwiać do dziś. Tak więc imię bogatej chrześcijanki z czasem zmieniono na imię enigmatycznej świętej. Podobny zabieg dotyczył prawie wszystkich znanych nam tituli. Aby nadać odpowiednią rangę miejscu zaczęto tworzyć barwne legendy o fantastycznych fabułach, które nie tylko miały dowodzić, że kult chrześcijański był sprawowany w nim dużo wcześniej, ale przede wszystkim łączyć je z męczennikami, którzy stawali się tych miejsc patronami. I tak święta Sabina, pierwotnie po prostu rzymska matrona, urosła niemalże do rangi głównej patronki Rzymu.
Tam gdzie brakowało faktów, wplatano legendę, a dom Pudensa przy ruchliwej via Urbana, w samym centrum miasta, może być doskonałym przykładem zastosowania takiego zabiegu. Pod koniec IV wieku powstał tam kościół Santa Pudenziana, który swą nazwę wziął ponoć od Pudencjany, zmarłej śmiercią męczeńską za wiarę córki niejakiego senatora Pudensa – wyznawcy Chrystusa, który znał św. Piotra. Tyle że o Pudencjanie nie mamy żadnych informacji, natomiast stemple na cegłach wznoszącego się tam budynku jednoznacznie wskazują Pudensa jako jego właściciela. I to on był zapewne patronem titulus Pudentis, który pojawił się w tym miejscu w IV stuleciu poprzez adaptację na miejsce kultu znajdującej się tam wcześniej sali termalnej z obszerną absydą. Podobnym przeobrażeniom podlegały antyczne budowle, na których fundamentach wyrosły późniejsze kościoły Santi Quattro Coronati na Celio czy Santa Balbina.
Tituli znajdowały się we wszystkich dzielnicach miasta wewnątrz jego murów, głównie w miejscach gęsto zaludnionych, zarówno na plebejskim Zatybrzu (Trastevere), jak i na ekskluzywnym Awentynie, ale też na Polu Marsowym oraz Wiminale.