Obelisk stanął w miejscu szczególnym – na placu Mussoliniego (Piazza di Mussolini), dziś noszącym nazwę Foro Italico, w środku kompleksu sportowego na północno-zachodnim krańcu miasta, u podnóża Monte Mario. Najlepiej widać go z mostu Duca d’Aosta. Z daleka wita nas pionowo wygrawerowanym napisem MVSSOLINI DVX (Mussolini – wódz) oraz symbolem włoskich faszystów – fasces (rózgi liktorskie z zatkniętym toporem). Każda litera mierzy prawie metr wysokości i na 5 centymetrów wrzyna się w głąb kamienia.
Obeliski stawiano w Rzymie już w czasach antycznych. Fundowali je lub rabowali w Egipcie rzymscy cesarze, gdyż zapewniały imperium – jak mniemano – wstawiennictwo bóstw. I nawet papieże nie burzyli tych pogańskich artefaktów, wykorzystując je dla upamiętnienia własnych czynów. Czy Benito Mussolini – budowniczy trzeciego Rzymu mógł wybrać lepszą formę dla unieśmiertelnienia swej chwały i utrwalenia pamięci o stworzonym przez siebie dziele? Zapewne nie. Monumentalny, wysoki na prawie 18 metrów blok marmuru, ważący prawie 300 ton i zwieńczony pozłacanym wierzchołkiem, stanął w centralnym miejscu forum jego imienia, tak jak w centralnym punkcie forum Augusta stanął pomnik Augusta, a na forum Trajana – kolumna Trajana. W ten sposób duce znalazł się w jednym szeregu z innymi imperatorami rzymskimi – z własnym forum i własnym pomnikiem.
Prace nad obeliskiem rozpoczęły się w 1928 roku, czyli sześć lat po objęciu przez Mussoliniego rządów w Italii. W Alpach Apueńskich, niedaleko Carrary, znaleziono idealnie czysty, pozbawiony rys i przebarwień kamień, z którego wycięto blok o wymiarach 19,00 ´ 2,35 ´ 2,35 metra. Następnie zabezpieczono go drewnianym stelażem i przy pomocy 36 par wołów ściągnięto z 800-metrowej góry i przetransportowano aż do portu (Marina di Carrara). Użyto w tym celu 70 tysięcy litrów płynnego mydła, a operacja trwała osiem miesięcy. Stamtąd, już uwolniony ze stelaża, marmur został przeniesiony na specjalnie skonstruowaną barkę wypełnioną piaskiem. Ta, powoli się przemieszczając, wpłynęła na Tybr. Gdy przybiła do brzegu, obelisk wyładowano i ciągnikami dowieziono na miejsce docelowe. Tam „ubrano” go w stalowe rusztowanie, po czym przy użyciu hydraulicznego podnośnika ustawiono na przygotowanym wcześniej cokole. Szczegółowe, techniczne informacje dotyczące tego przedsięwzięcia czyta się dziś jak opisy pochodzące z zamierzchłych czasów, gdy z wielkim mozołem i poświęceniem transportowano do Rzymu egipskie obeliski.
Monument, którego autorem jest Constantino Constantini, stanął na osi ciągnącej się od brzegu Tybru i był pierwszym elementem powstającego w tym miejscu wielkiego kompleksu sportowego przygotowywanego na olimpiadę planowaną w Rzymie w roku 1940. Dalej znajdowała się fontanna z kulą (Fontana della Sfera), a kolejnym obiektem był stadion olimpijski (Stadio dei Cipressi). Postument odsłonięto 4 listopada 1932 roku – dokładnie w dziesiątą rocznicę objęcia władzy przez Mussoliniego i faszystów. Była to też oficjalna data otwarcia wspomnianego kompleksu. Italia miała zachwycić świat swą potęgą i kulturą, wyszukaną sztuką i doskonałością stosowanego materiału, czyli wszechobecnego marmuru, podkreślającego związki kultury faszystowskiej z antyczną.
Pod obeliskiem umieszczono metalową skrzynkę (do dziś się tam znajduje) z zapisanym na pergaminie łacińskim tekstem, mającym być przesłaniem dla przyszłych pokoleń. Wychwala on dokonania faszystów, w tym Mussoliniego, oraz opisuje powstałe dzięki niemu miasto sportu i sam pomnik. Kilka słów poświęca też faszystowskiej organizacji młodzieżowej skupiającej dzieci w wieku od 8 do 14 lat (Opera Nazionale Balilla), której siedziba znajdowała się opodal. W skrzynce znajduje się ponadto medal ukazujący Mussoliniego w lwiej skórze na głowie (symbol Herkulesa) – w podobny sposób uwieczniani byli cesarze rzymscy.
Po proklamacji przez Mussoliniego w 1936 roku cesarstwa włoskiego osi biegnącej między obeliskiem a stadionem nadano formę liczącego 280 metrów długości traktu zwanego Piazzale dell’Impero (dziś Viale del Foro Italico), którego twórcą był młody, dopiero zaczynający swą karierę architekt Luigi Moretti. Powierzchnia Piazzale pokryta została płytami, między którymi umieszczono mozaiki przedstawiające atletów, ale też wizerunki mężczyzn z podniesioną prawą ręką (salut rzymski), sceny ukazujące czyny i fazy rozwoju faszystowskich Włoch oraz niekończącą się litanię haseł (w sumie jest ich 264) typu: Duce, Duce a noi (Duce z nami), Molti nemici – molto onore (Wielu wrogów – wiele honoru) i podobnych sentencji wyrażających jedność i oddanie wodzowi i „wielkiemu sternikowi”. Plac flankowały marmurowe kuby. Stwarzało to, i nadal stwarza, wrażenie majestatu i powagi. W ten sposób powstało miejsce kultu duce i jego państwa. Planowany, wysoki na 100 metrów, kolosalny posąg z rysami Mussoliniego miał być ostatnim akcentem tego prestiżowego założenia. Jego realizację uniemożliwiła wojna.
Dziś tego typu objawy megalomanii trudno zrozumieć, tym bardziej że nie chodzi przecież o czasy zamierzchłe, ale o zdarzenia rozgrywające się niespełna sto lat temu. Spróbujmy pojąć, jak to się stało, że Mussolini, któremu zadano haniebną śmierć, wieszając go na moście w Mediolanie, i którego uznano w 1945 roku za wroga narodu, nie stracił swego pomnika pamięci, a sławiące go mozaiki istnieją do dziś. Odnowiony, błyszczący białym marmurem obelisk wita przybyszów pragnących dojść do stadionu i siedziby dwóch klubów sportowych – AS Roma i S.S. Lazio. W nocy podświetlony, błyszczy na wieczną pamięć współreżysera jednej z najbardziej bezwzględnych wojen w dziejach ludzkości. Dlaczego zapomniane mu zostały krwawe rzezie w Afryce, setki tysięcy zabitych włoskich żołnierzy na frontach drugiej wojny światowej, skrytobójcze zamachy na przeciwników politycznych, nie mówiąc już o zdławieniu wolności prasy i oddaniu społeczeństwa w ręce wszechwładnej i kłamliwej propagandy?
Obelisk, jak już zaznaczono, był integralnym elementem kompleksu poświęconego sportowi, a więc dziedzinie służącej reprezentacji i propagandzie partii faszystowskiej. Sport był środkiem sprawowania kontroli nad młodym pokoleniem, od najmłodszych lat zrzeszanym w faszystowskich klubach sportowych, a później w oddziałach paramilitarnych. Był ważnym elementem w procesie kształtowaniu nowego człowieka – faszysty. Po wojnie przebąkiwano wprawdzie o zniszczeniu obelisku, ale na tym się skończyło. Nie skuto też nazwiska człowieka, którego upamiętnia, ani nawet napisu wyrażającego oddanie młodzieżowej paramilitarnej organizacji faszystowskiej Opera Balilla Anno X, wykutego na postumencie w dziesiątą rocznicę marszu na Rzym.
W 2006 roku Komitet Olimpijski (rezydujący nieopodal) zlecił, wycenioną na 2,2 mln euro, renowację Foro Italico wraz z jego mozaikami oraz odnowienie obelisku. W 2015 roku związana z lewicą przewodnicząca Izby Deputowanych Laura Boldrini w jednym z przemówień zupełnie marginalnie nawiązała do obelisku i wyraziła opinię, że należałoby skuć znajdujący się na nim napis uwieczniający Mussoliniego. Dyskusja, która po tym rozgorzała, objęła wszystkich, począwszy od historyków sztuki, a skończywszy na bezimiennych obrońcach pomnika, których wpisy (często brutalne) zalewały fora internetowe. Jak się wydaje, głos zdecydowanej większości opinii publicznej wyraził jeden z posłów Partii Demokratycznej (Matteo Orfini), twierdząc, że Włochy jako kraj demokratyczny nie mają potrzeby wymazywania własnej przeszłości. W grupie obrońców znaleźli się też ci, którzy uważali, że tego rodzaju barbarzyńskie, znane już od czasów faraonów, damnatio memoriae, nie ma racji bytu, a obelisk, podobnie jak budowle faszystowskie, to pomnik historii, dobro narodowe i świadectwo kontynuacji narodowego bytu. To tak jakby z pamięci o Mussolinim pozostała przede wszystkim wizja wielkiego budowniczego, dobrego gospodarza i energicznego człowieka walczącego z mafią i malarią. Obraz rozpętanego przez niego na ponad dwadzieścia lat reżimu został przez znaczącą część Włochów wyparty – pozostało tylko nostalgiczne wspomnienie bezpieczeństwa i wielkości. Z terrorem i opresją połączony został okres niemieckiej okupacji Włoch (wrzesień 1943 – maj 1945), a nie wieloletni sojusz Mussoliniego z Hitlerem trwający od 1936 roku. Tym samym rola ofiary wyparła u Włochów rolę współsprawców drugiej wojny światowej.
Mussolini pozostawił w Rzymie bezprecedensowy odcisk swego panowania. Zmienił jego oblicze. Burząc całe dzielnice, ulice, kościoły i budując nowe, szerokie arterie, zniszczył średniowieczną tkankę miasta. Bezwzględna machina cenzury sprawiała, że nikt nie miał nawet szansy zakwestionować jego, w dużej części barbarzyńskiej, modernizacji. Dziś skucie napisu wydaje się aktem wandalizmu. Jednak można nie skuwając i nie burząc śladów przeszłości – w miejscach szczególnie przyciągających sympatyków faszyzmu – stwarzać „miejsca refleksji”, uświadamiające, że do dziejów danego narodu należą też ciemne i zbrodnicze okresy. Inaczej nikt nie będzie wiedział, kto był bohaterem, a kto oprawcą.