Francesco Mochi (1580–1654) – odsunięty, zapomniany, niepocieszony
Francesco Mochi (1580–1654) – odsunięty, zapomniany, niepocieszony
Francesco Mochi, Chrystus i Jan Chrzciciel (kopie) przed wejściem na most Ponte Milvio
Francesco Mochi, posąg św. Weroniki, fragment, bazylika San Pietro in Vaticano
Francesco Mochi, posąg św. Weroniki, bazylika San Pietro in Vaticano
Francesco Mochi, św. Piotr, dekoracja bramy Porta del Popolo
Francesco Mochi, św. Paweł, dekoracja bramy Porta del Popolo
Francesco Mochi, św. Jan Chrzciciel - grupa Chrzest Chrystusa, bazylika San Giovanni dei Fiorentini
Francesco Mochi, Chrzest Chrystusa, bazylika San Giovanni dei Fiorentini
Francesco Mochi, św. Marta, kaplica Barberinich, kościół Sant' Andrea della Valle
Francesco Mochi, św. Mateusz Ewangelista, fasada kaplicy Paolińskiej, bazylika Santa Maria Maggiore
Francesco Mochi, popiersie Ladislao d'Aquino, kościół Santa Maria sopra Minerva
Francesco Mochi, popiersie Carla Barberiniego, brata papieża Urbana VIII
Być może nie wiedzielibyśmy o tym zdolnym rzeźbiarzu zbyt wiele, gdyby nie jego konflikt z wielkim Gian Lorenzo Berninim, ówczesnym guru w dziedzinie rzeźby – artyście, który przez prawie 70 lat jednoznacznie nadawał ton sztuce rzymskiej XVII stulecia. Każdy, kto nie miał odpowiedniego zaplecza w zleceniodawcach i protektorach, a wykazywał się talentem, był przez niego anektowany, albo niszczony. W ten sposób wokół mistrza skupiła się spora grupa uczniów i współpracowników, pracujących pod jego dyktando… Ale nie Mochi. Ten do końca życia występował przeciw Berniniemu, tworząc wśród rzymskich artystów wręcz front antyberninowski, co jednak szło w parze z powolnym upadkiem jego renomy.
Być może nie wiedzielibyśmy o tym zdolnym rzeźbiarzu zbyt wiele, gdyby nie jego konflikt z wielkim Gian Lorenzo Berninim, ówczesnym guru w dziedzinie rzeźby – artyście, który przez prawie 70 lat jednoznacznie nadawał ton sztuce rzymskiej XVII stulecia. Każdy, kto nie miał odpowiedniego zaplecza w zleceniodawcach i protektorach, a wykazywał się talentem, był przez niego anektowany, albo niszczony. W ten sposób wokół mistrza skupiła się spora grupa uczniów i współpracowników, pracujących pod jego dyktando… Ale nie Mochi. Ten do końca życia występował przeciw Berniniemu, tworząc wśród rzymskich artystów wręcz front antyberninowski, co jednak szło w parze z powolnym upadkiem jego renomy.
Francesco Mochi pochodził z miejscowości położonej nieopodal Florencji i wpływ manieryzmu florenckiego, a głównie sławnego w mieście Giambologni, daje się rozpoznać w jego wczesnych dziełach. Obok tego artysty nieodzownie wpłynął na niego Camillo Mariani. W jego warsztacie Mochi pracował po przyjeździe do Rzymu krótko przed rokiem 1600, pomagając mu w wykonaniu rzeźb dla kościoła San Bernardo alle terme czy dekoracji w Cappella Paolina w bazylice Santa Maria Maggiore. Rozgłos przyniosły mu jednak prace wykonane w Piacenzie dla jego promotora Maria Farnese. Rzeźbiąc i, co było w tym czasie rzadkością, odlewając w brązie pomniki konne dwóch przedstawicieli rodu Farnese, wykazał się talentem i dał się poznać jako mistrz w oddawaniu ulotnych efektów świetlnych, ekspresji i psychologicznego wyrazu. Nic dziwnego, że otoczony sławą i ceniony, po przybyciu do Rzymu oczekiwał odpowiedniego uznania. Jego w pełni dojrzałym dziełem nazwać można subtelną figurę św. Marty wykonaną dla kościoła Sant’Andrea della Valle na zlecenie ceniącego jego talent kardynała Maffeo Barberiniego. Gdy ten został papieżem (jakoUrban VIII), powołał go do grupy wspomagającej Berniniego w kształtowaniu dekoracji czterech filarów podtrzymujących kopułę bazyliki św. Piotra (San Pietro in Vaticano). Mochiemu zlecono wykonanie figury św. Weroniki, którą w długim procesie przygotowań polerował, dopracowywał i dopieszczał, zupełnie inaczej niż Bernini, który wyrzeźbił posąg św. Longina, ale na wszystkie uszlachetniające dzieło, czasochłonne zabiegi czasu nie miał. O napięciu, jakie panowało między tymi dwoma artystami, rywalizującymi o uznanie papieża, może świadczyć historia, jaka wydarzyła się po odsłonięciu posągu św. Weroniki, który jeszcze przed oficjalnym pokazem wzbudził podziw nie tylko Urbana VIII, ale całej rzeszy artystów, a nawet poetów, którzy nie omieszkali wsłowie uwiecznić jego piękna. Bernini ponoć ze sceptycyzmem spojrzał na wybitne dzieło swego konkurenta, z rezerwą je pochwalił i złośliwie zapytał, skąd wziął się wiatr, który tak rozwiewa chustę Weroniki. „Ze szpar w kopule”, odpowiedzieć miał Mochi, co było przytykiem do rysów, jakie pojawiły się w trakcie wykuwania nisz, w które Bernini zaplanował wstawić cztery monstrualnej wielkości rzeźby świętych (oprócz Longina i Weroniki mieli się tam znaleźć św.Andrzeji św. Helena). Drugim powodem niechęci były pieniądze – o ile Bernini otrzymał 5 tysięcy skudów za swego Longina, o tyle Mochi, podobnie jak wykonawcy pozostałych rzeźb, otrzymał tylko 3 tysiące skudów, pomimo że posąg Weroniki i dzisiaj wydaje się najbardziej udany spośród wszystkich czterech (abstrahując już od perfekcji wykonania). Posąg ten zdobył nawet międzynarodową sławę, a kardynał Richelieu tak był nim zachwycony, że zaprosił rzeźbiarza do Paryża, ale Mochi nie chciał opuścić Rzymu.
Należy jednak przyznać, że nie wszystkie dzieła Mochiego były udane, o czym świadczyć mogą dwa posągi znajdujące się dziś w niszach bramy miejskiej Porta del Popolo, które przyczyniły się do gwałtownego spadku prestiżu tego artysty w Rzymie. Zarówno św. Piotr, jak i św. Paweł wykonani zostali pierwotnie do dekoracji bazyliki św. Pawła za Murami (San Paolo fuori le mura), ale tak bardzo nie spodobały się zleceniodawcom (co nie może dziwić), że nie chcieli zapłacić za ich wykonanie. Ostatecznie znalazły się w bramie miasta, gdzie od wieków dość szorstko witają przybywających do Rzymu gości. Jeszcze gorszy los spotkał inne rzeźby artysty – grupę Chrzest Chrystusa. Początkowo posągi Chrystusa i św. Jana Chrzciciela miały zostać umieszczone w reprezentacyjnym miejscu – w ołtarzu głównym kościoła San Giovanni dei Fiorentini. Artysta nie dokończył jednak dzieła, a po jego śmierci figury wylądowały w piwnicach fundatorów w Palazzo Falconieri, na prawie dwieście lat, aż do czasu gdy rzymski architekt Giuseppe Valadier postanowiłumieścić je po obydwu stronach południowego wjazdu na most Ponte Milvio. Ich oddalenie od siebie stanowi o nieczytelności grupy. W XX wieku oryginalne rzeźby odrestaurowano. Długi czas przechowywane były w rzymskim muzeum, a w 2016 przeniesione je do miejsca ich pierwotnego przeznaczenia, czyli kościoła San Giovanni dei Fiorentini. Przy moście znajdują się natomiast ich kopie.
Ważniejsze prace wykonane w Rzymie:
Bazylika Santa Maria Maggiore
W fasadzie kaplicy Paolińskiej - posąg św. Mateusza, 1612
Porta del Popolo – brama miejska historią i sztuką przeniknięta
Szanowny użytkowniku!
Zgodnie z art. 13 ust. 1 i ust. 2 rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (RODO), informujemy, że Administratorem Pani/Pana danych osobowych jest firma: Econ-sk GmbH, Billbrookdeich 103, 22113 Hamburg, Niemcy
Przetwarzanie Pani/Pana danych osobowych będzie się odbywać na podstawie art. 6 RODO i w celu marketingowym Administrator powołuje się na prawnie uzasadniony interes, którym jest zbieranie danych statystycznych i analizowanie ruchu na stronie internetowej. Podanie danych osobowych na stronie internetowej http://roma-nonpertutti.com/ jest dobrowolne.