Papieżyca Joanna – średniowieczny fake news czy może skwapliwie skrywana prawda

Papieżyca Joanna z dzieckiem, Wolgemut, Michael  Pleydenwurff, Wilhelm Liber chronicarum, Nürnberg, 1493, zdj. Wikipedia

Papieżyca Joanna z dzieckiem, Wolgemut, Michael Pleydenwurff, Wilhelm Liber chronicarum, Nürnberg, 1493, zdj. Wikipedia

W drodze na Lateran, w pobliżu kościoła San Clemente znajduje się zakratowana brama (róg via dei Santi Quattro). To tutaj w kwietniu 858 roku podczas procesji do kościoła San Giovanni in Laterano upaść miał z konia papież, a za moment, ku zadziwieniu i przerażeniu wszystkich uczestników tego zdarzenia, spod jego szat pontyfikalnych wyłoniło się nowo narodzone dziecko. Papieżem, jak się okazało, nie był mężczyzna, ale kobieta. Matka i noworodek zmarli na miejscu i tu też rzekomo zostali pochowani. O zdarzeniu miała przypominać wystawiona w miejscu pochówku kaplica, do której prowadzi wspomniana zakratowana brama. Ile jest prawdy w tej opowieści, a ile narosłej przez stulecia konfabulacji? Sprawdźmy.

Papieżyca Joanna z dzieckiem, Wolgemut, Michael  Pleydenwurff, Wilhelm Liber chronicarum, Nürnberg, 1493, zdj. Wikipedia
Kaplica rzekomo upamiętniająca papieżycę Joannę, róg via dei Santi Quattro i via dei Querceti
Krata kaplicy rzekomo upamiętniającej papieżycę Joannę, róg via dei Santi Quattro i via dei Querceti
Papieżyca Johanna, Spencer Collection, ok. 1450, zdj. Wikipedia
Papieżyca Joanna, nieznany autor, Bibliothèque nationale de France, XV-XVI, zdj. Wikipedia
Drzeworyt ukazujący rodzącą papieżycę Joannę, De mulieribus claris Giovanniego Boccaccia, około 1474 zdj. Wikipedia

W drodze na Lateran, w pobliżu kościoła San Clemente znajduje się zakratowana brama (róg via dei Santi Quattro). To tutaj w kwietniu 858 roku podczas procesji do kościoła San Giovanni in Laterano upaść miał z konia papież, a za moment, ku zadziwieniu i przerażeniu wszystkich uczestników tego zdarzenia, spod jego szat pontyfikalnych wyłoniło się nowo narodzone dziecko. Papieżem, jak się okazało, nie był mężczyzna, ale kobieta. Matka i noworodek zmarli na miejscu i tu też rzekomo zostali pochowani. O zdarzeniu miała przypominać wystawiona w miejscu pochówku kaplica, do której prowadzi wspomniana zakratowana brama. Ile jest prawdy w tej opowieści, a ile narosłej przez stulecia konfabulacji? Sprawdźmy.

Postacią papieżycy zajmowano się od okresu średniowiecza w sposób nader intensywny. Pisali o niej mnisi i kronikarze papiescy, czyli osoby bezpośrednio związane z życiem Kościoła katolickiego. Jej historia została jednak rozpowszechniona dopiero na kartach powstałej w 1277 roku Kroniki papieży i cesarzy (Chronicon pontificum et imperatorum) pióra dominikańskiego mnicha Martinusa Oppaviensisa   (znanego też pod imionami: Marcin Polak, Marcin z Opawy, Martin von Troppau). Spisanie historii papieży i cesarzy (od czasów Chrystusa aż do roku 1277) zlecił mu ówczesny papież Klemens IV. To w tej księdze po raz pierwszy oficjalnie pojawiła się postać kobiety papieża, nazwanej przez kronikarza Janem Anglicusem i od niego też zaczerpnięte zostało utrwalone w tradycji imię Joanna.

Według Marcina Polaka dziewczyna pochodziła z Moguncji i była córką tamtejszego kleryka, który zaszczepił jej pragnienie zdobywania wiedzy i zainteresowanie sprawami religii. W męskim przebraniu, gdyż tylko tak mogła swobodnie podróżować i się uczyć, udała się w towarzystwie swego kochanka do Aten, gdzie poszerzała wiedzę. Kolejnym etapem jej wędrówki stało się Wieczne Miasto, gdzie jako Johannes Anglicus rozpoczęła karierę w rzymskiej Kurii i zyskała sławę osoby skromnej i dobrze wykształconej. Podziwiano jej (a właściwie jego) elokwencję i trafność argumentacji. Nic więc dziwnego, że po śmierci papieża Leona IV wybrana została (nie ujawniając swej płci) na kolejnego pontifeksa i przyjęła imię Jan. Na tronie papieskim zasiadała dwa lata, siedem miesięcy i cztery dni. Jak zakończył się żywot papieżycy? Kronikarz pisze, że w drodze na Lateran spadła z konia z powodu bólów porodowych, urodziła dziecko, po czym w tym samym miejscu umarła. W drugiej wersji Marcin podaje, że papieżyca została odesłana do klasztoru. Nie wpisano jej, jak twierdził kronikarz, na listę papieży zarówno ze względu na jej płeć, jak i „obrzydliwość całego zajścia”. Dodał też, że kolejni papieże na znak potępienia i odrazy skwapliwie omijali miejsce jej rzekomego pochówku.


Skąd jednak Marcin Polak czerpał wiedzę na temat Joanny? Czy były to tylko powtarzane przez rzymski lud podania? Należy sądzić, że inspiracją dla Kroniki mogły być wcześniejsze przekazy dotyczące kobiety papieża. Pierwsza relacja związana z papieżycą pojawiła się dwadzieścia lat wcześniej (1254) u francuskiego dominikanina Jana z Mailly w jego Chronica universalis Metensis, w której autor wspomina o utalentowanej bezimiennej kobiecie na papieskim tronie, sytuując jednak całe zdarzenie w roku 1099. Pisze również, że zuchwałość niewiasty została ukarana zlinczowaniem jej przez rzymski lud, który przywiązał ją do końskiego ogona i włóczył po ulicach miasta aż do momentu wyzionięcia przez nią ducha. Inny dominikanin i jeden z pierwszych inkwizytorów, Etienne de Bourbon (1180–1261), historię kobiety papieża datował w swoim Tractatus de diversis materiis predicabilibus  na rok 1100. Opowieści o tajemniczej papieżycy pojawiały się nagminnie, Marcin Polak miał więc skąd czerpać wiadomości, bo przywołani tu dwaj mnisi nie byli jedynymi duchownymi wypowiadającymi się na ten temat. Wypadki te również w XIV wieku zajmowały kolejnych pisarzy i właściwie nikt nie wątpił w ich wiarygodność, nie wiadomo było jedynie, kiedy się rozegrały, gdyż zdarzenie umiejscawiano w przedziale czasu od IX do XII wieku. Nie tylko ludzie bezpośrednio związani z Kościołem katolickim interesowali się postacią papieżycy, żeby przywołać choćby Boccaccia (1370) piszącego o niesłychanej bezczelności kobiety, którą nazywa Gilbertą. Pojawiające się u autora Dekameronu imię było jednym z wielu, które nadawano papieżowi kobiecie. Inne to Jutta, Glancia, Agnieszka czy Anna.

Istnienie papieżycy było czymś oczywistym. Jej podobizna znalazła się w 1400 roku nawet w galerii papieży na fasadzie katedry w Sienie. Ceniony humanista i kronikarz papieża Sykstusa IVBartolomeo Platinaw swojej Kronice papieży (1479) powtórzył zapiski Marcina Polaka, choć się od nich odcinał, uznając je za wulgarne, niepewne i niewiarygodne, choć bardzo rozpowszechnione.

Nie podważano więc istnienia papieżycy, podobnie jak informacji o używaniu tajemniczego fotela papieskiego (sella stercoraria), którego dwa egzemplarze zachowały się do dzisiaj (Musei Vaticani, Muzeum Luwru). Jest to porfirowy fotel z dziurą w środku, który rzekomo (od momentu zdemaskowania papieżycy) służył do badania męskości kolejnych papieży. Siadając na fotelu, pontifeks miał być sprawdzany na tę okoliczność przez najmłodszego diakona, który pozytywny wynik swej inspekcji obwieszczał słowem habet (on je ma), mając na myśli oczywiście papieskie genitalia. Jednak badacze twierdzą, że fotel z dziurą był pozostałością normalnego antycznego sedesu, do którego doprowadzona była bieżąca woda. W czasach późniejszych, gdy wiedza o higienie gwałtownie się obniżyła, zapomniano o tak wyrafinowanym urządzeniu, uważając fotel z dziurą za jedno z krzeseł cesarskich – rodzaj tronu.



Za istnieniem papieżycy miało też przemawiać wspomniane miejsce jej śmierci. Otwarty i skory do wynurzeń Johann Burchard – mistrz ceremonii z drugiej połowy XV wieku, służący na dworze kolejnych biskupów Rzymu (Innocentego VIII, Aleksandra VI, Piusa III i Juliusza II), pisał, że jadący konno papieże omijali miejsce, w którym stał posąg kobiety papieża upamiętniający fakt, że tam właśnie Jan Anglicus urodził(a) syna. Burchard sprytnie (jak to on) przemyca wiadomość o papieżycy, dodając jednocześnie, że zebrał liczne reprymendy od wysokich rangą przedstawicieli Kościoła, uznających jego słowa za absurd i utrzymujących, że zakaz przemieszczania się tą drogą nigdy nie istniał. Inni kronikarze również wzmiankowali pomnik ukazujący kobietę w połogu, z napisem sugerującym, że była to papieżyca, która właśnie tutaj powiła „papieżątko”. Posąg zniknął w XVI wieku, ale kapliczka w miejscu – nazwanym Vicus Papissa (zaułek Papieżycy) – pozostała do dziś. Według legendy znajduje się pod nią grób kobiety papieża i jej dziecka. I tu badacze ponownie oponują. Nazwa Vicus Papissa nie odnosi się do papieżycy, jak twierdzą, lecz do szlacheckiej rodziny Papes, która zamieszkiwała ten zaułek do X wieku. Natomiast posąg kobiety w połogu był najpewniej wizerunkiem Marii z Dzieciątkiem.

Wątek papieżycy, niewątpliwie bardzo niewygodny dla samego papiestwa, zaczął być przez nie zwalczany dopiero w dobie kontrreformacji, gdy stał się jednym z argumentów protestantów w ich kampanii przeciw Kościołowi katolickiemu. Był doskonałym dowodem jego niemoralności i rozwiązłości. Temat zaczęto marginalizować i odcinać się od niego, a przedstawiciele Kościoła twierdzili wręcz, że wspomniane zdarzenia nigdy nie miały miejsca. Na fali takiej polityki popiersie Joanny na fasadzie katedry w Sienie przekuto na wizerunek papieża Zachariasza. Dostało się też Marcinowi Polakowi, którego postać i Kroniki starano się bagatelizować. Jednak zasadniczy cios opowieści o papieżycy i jej legendzie zadał nie kto inny, tylko protestancki duchowny David Blondel (kalwin). W swojej rozprawie naukowej wydanej w Amsterdamie dwukrotnie, w 1647 i 1657 roku, stwierdził, powołując się na dokumenty z epoki, że postać taka nigdy nie istniała. Przekonywał też, że w żaden sposób nie da się umieścić Joanny między znanymi i dobrze udokumentowanymi sylwetkami papieży, których daty panowania dokładnie znamy, począwszy od II stulecia.

Temat zdawał się powoli obumierać, a historycy i badacze papiestwa jednoznacznie potwierdzali, że nie było żadnej papieżycy. Można byłoby sądzić, że legenda została pogrzebana i to przez największych wrogów Kościoła katolickiego, niemniej wydarzyło się coś niespodziewanego, co na nowo ją ożywiło, tym razem za sprawą greckiego pisarza i dziennikarza Emmanuela D. Roidisa. W wydanej po grecku (1866), a następnie po francusku (1869) antyklerykalnej satyrze I Papissa Ioanna autor przywołał historię Joanny, okraszając ją informacjami o machinacjach Kościoła katolickiego mających na celu ukrycie faktu jej istnienia. I zapewne nie najlepiej napisana książka nie zyskałaby wielkiego rozgłosu, gdyby nie postawa hierarchów greckiego Kościoła ortodoksyjnego, którzy obłożyli Roidisa ekskomuniką, a nawet wydali encyklikę, żądając zakazu sprzedaży książki, co tylko przysporzyło jej popularności i tłumaczeń na kolejne języki.

Dalsze sukcesy osiągnęła Joanna w czasach nam współczesnych dzięki bestsellerowej książce Papieżyca Joanna autorstwa Donny Woolfolk Cross (1996). Bohaterka książki doskonale wpisywała się (i nadal wpisuje) w rolę zdolnej, wykształconej i uciemiężonej kobiety, której nie pozwolono zaistnieć i realizować się w zmaskulinizowanym świecie czasów minionych. Cross wzbogaciła legendę Joanny o liczne szczegóły i nadała postaci sakrę bohaterki walczącej o czystość zdeprawowanego Kościoła. Na kanwie powieści, którą sprzedano w milionach egzemplarzy, Sönke Wortmann nakręcił (2009) film historyczny pt. Papieżyca Joanna. I to on ponownie obudził apetyt na zajęcie się tą legendarną postacią.


Historia papieżycy o imieniu Joanna trafiła do popkultury, ale może należy zadać sobie pytanie, dlaczego legenda taka w ogóle powstała, skoro przyjmiemy, że nie miała żadnych realnych podstaw do zaistnienia. Jak to się stało, że pojawiła się w około pięciuset różnego rodzaju kronikach, rozprawach i wypowiedziach znanych postaci związanych z Kościołem, często wręcz samych papieży? Jednej z odpowiedzi udziela znaczący kontrreformacyjny historyk Cezary Baroniusz (Cesare Baronio), który interpretując powstanie legendy o papieżycy Joannie, wskazuje na postać papieża Jana VIII (IX wiek), któremu przypisywano kobiecą słabość. Eskalujące za jego pontyfikatu silne konflikty między Rzymem a Kościołem wschodnim sprawiały, że wyśmiewano go w satyrach, zarzucając mu zniewieścienie w konfrontacji z patriarchą Konstantynopola Focjuszem I Wielkim. Druga hipoteza wydaje się bardziej przekonująca i sięga X wieku, w którym papiestwo przechodziło dramatyczny wręcz kryzys, a głównymi bohaterkami intryg na papieskim dworze były przedstawicielki wpływowego rodu Teofilaktów: Teodora Starsza, Marozja i Teodora Młodsza. Ówczesny kronikarz Liutprand z Cremony nazywał je nierządnicami, a Kościół uznał za prawdziwy dopust boży, uosobienie wszelkiego zła (patrz: pornokracja). Widziano w nich kobiety rozdające karty władzy, wybierające papieży i tym samym deprecjonujące papieski urząd. Rozpustna (jak twierdził kronikarz) Marozja, w rzeczy samej była kochanką papieża Sergiusza III i urodziła syna, który został papieżem Janem XI, a ponadto stała się babką jego następcy (papieża Jana XII) i ciotką obejmującego po nim papieski tron Jana XIII. I to ona mogła być prawdziwą protoplastką papieżycy Joanny. Dla papiestwa były to czasy tragiczne. Na tronie pontifeksa tylko w pierwszej połowie X wieku pojawiło się trzynastu papieży, spośród których wielu ustępowało z niego w tragicznych okolicznościach, co kilka miesięcy. Panujące rozprężenie obyczajów, chętnie podkreślane ustami kronikarza Liutpranda, propagowane było przez wrogów papiestwa, wśród których naczelne miejsce zajmował ówczesny cesarz. Co ciekawe, winy upatrywano jednak nie w samych papieżach i ich słabościach, ale w kobietach. Propagandzie tej ulegli nie tylko wrogowie papiestwa, ale też najbardziej czysty jego rdzeń, jakim byli wykształceni mnisi, w tym wypadku wymienieni już dominikanie – de Mailly, de Bourbon i Marcin Polak. I to ten trop wydaje się najbardziej słuszny. Niewiasta, która siłą swego rozumu i woli jest w stanie dorównać mężczyznom, była w tamtych czasach czymś niewyobrażalnym, szczególnie w sferze władzy papieskiej. Utrzymywany do dziś zakaz pełnienia w Kościele katolickim znaczących funkcji przez kobiety, to tego dalekie echo.

Pomijając historyczne powieści i filmy, świat nauki w przeważającej części uważa postać papieżycy Joanny za wymysł – satyrę antypapieską skonstruowaną przez ówczesnych wrogów papiestwa, w którą uwierzono i którą z lubością powtarzano nawet wewnątrz Kościoła. Jej popularność wciąż jest ogromna, gdyż odpowiada na antyklerykalne i w (dużej mierze) feministyczne zapotrzebowanie. Legenda więc nie obumrze, a Kościół katolicki będzie z nią walczył argumentami, które i tak nie dotykają świata mitu, bo ten kieruje się swoimi prawami.

Pomijając historyczne powieści i filmy, świat nauki w przeważającej części uważa postać papieżycy Joanny za wymysł – satyrę antypapieską skonstruowaną przez ówczesnych wrogów papiestwa, w którą uwierzono i którą z lubością powtarzano nawet wewnątrz Kościoła. Jej popularność wciąż jest ogromna, gdyż odpowiada na antyklerykalne i w (dużej mierze) feministyczne zapotrzebowanie. Legenda więc nie obumrze, a Kościół katolicki będzie z nią walczył argumentami, które i tak nie dotykają świata mitu, bo ten kieruje się swoimi prawami.

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz pomóc nam w dalszej pracy, wspierając portal  roma-nonpertutti  w konkretny  sposób — udostępniając newslettery i przekazując niewielkie kwoty. One pomogą nam w dalszej pracy.

Możesz dokonać wpłat jednorazowo na konto:
Barbara  Kokoska 62 1160 2202 0000 0002 3744 2108 albo wspierać nas regularnie za pomocą  Patonite.pl  (lewy dolny róg)

Bardzo to cenimy i Dziękujemy.