Liutprand z Cremony (920? – 972?) – kronikarz złośliwy, tendencyjny i stronniczy

Cesarz Otton I i papież Jan XII, ok.1450 warsztat Diebolda Lauber, zdj. Wikipedia

Cesarz Otton I i papież Jan XII, ok.1450 warsztat Diebolda Lauber, zdj. Wikipedia

Już w czasach antycznych spotykamy kronikarzy, którzy na zlecenie danego władcy opisywali dzieje jego poprzedników w sposób tendencyjny bądź stronniczy. Ich protektorzy urastali w nich często do roli wybawicieli i pogromców zła, utożsamianego z portretowanymi wrogami. Rzadko jednak zdarzało się, aby zepsucie, które starano się imputować jakiemuś przeciwnikowi, rozciągało się na generacje go poprzedzające – na cały ród czy dynastię. Propaganda, bo tak musimy nazwać takie piśmiennictwo, nie była więc niczym nowym w X wieku, jednak jej środki zintensyfikowano do stopnia wręcz kuriozalnego. I aż trudno uwierzyć, że niepiśmienny Otto I, który był zleceniodawcą i protektorem Liutpranda z Cremony, rozpoznał i umiał docenić siłę rażenia słowa pisanego wychodzącego spod jego pióra. Mało tego, kronikarz ten razi nim do dziś.

Cesarz Otton I i papież Jan XII, ok.1450 warsztat Diebolda Lauber, zdj. Wikipedia
Papież Sergiusz III, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Papież Jan XII, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Już w czasach antycznych spotykamy kronikarzy, którzy na zlecenie danego władcy opisywali dzieje jego poprzedników w sposób tendencyjny bądź stronniczy. Ich protektorzy urastali w nich często do roli wybawicieli i pogromców zła, utożsamianego z portretowanymi wrogami. Rzadko jednak zdarzało się, aby zepsucie, które starano się imputować jakiemuś przeciwnikowi, rozciągało się na generacje go poprzedzające – na cały ród czy dynastię. Propaganda, bo tak musimy nazwać takie piśmiennictwo, nie była więc niczym nowym w X wieku, jednak jej środki zintensyfikowano do stopnia wręcz kuriozalnego. I aż trudno uwierzyć, że niepiśmienny Otto I, który był zleceniodawcą i protektorem Liutpranda z Cremony, rozpoznał i umiał docenić siłę rażenia słowa pisanego wychodzącego spod jego pióra. Mało tego, kronikarz ten razi nim do dziś.

Sam Liutprand pochodził z Pawii i był wykształconym arystokratą o longobardzkich korzeniach. Początkowo przebywał na dworze Hugona z Arles, a następnie króla Berengara II, i to tam – z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu – popadł w niełaskę, a następnie (po połowie X wieku) znalazł się na dworze jego politycznego przeciwnika – saskiego księcia i niemieckiego króla Ottona I. Wówczas to, jeszcze jako diakon, zaczął pracować nad sześciotomową kroniką Antapodosis (958–962). Dotyczyła ona wydarzeń rozgrywających się w ówczesnej Europie od śmierci Karola Wielkiego do momentu zdobycia władzy królewskiej w Lombardii przez wspomnianego Berengara II. Autor opowiada w niej też o swoim poselstwie do Konstantynopola. W dziele tym, którego rozbudowany tytuł można przetłumaczyć jako Odpłata królom i książętom Europy, temperament kronikarza ustępuje stopniowo miejsca tonowi prześmiewcy, gdy Liutprand zbliża się do czasów sobie współczesnych. W tym po trosze satyrycznym, po trosze nafaszerowanym pikantnymi anegdotami dziele, niewolnym od komizmu, zasłyszanych plotek i złośliwości, donosi między innymi o chciwości swego uprzedniego protektora Berengara II i jego żony Willi oraz ich bezgranicznej tyranii.

Znający grekę i świetnie władający piórem, dowcipny, a czasem zjadliwy dworzanin Ottona I szybko zyskał jego uznanie. Król powierzał mu redakcję swych pism i udział w misjach dyplomatycznych. Liutprand, w międzyczasie wyniesiony do godności biskupa Cremony, wyruszył wraz z nim do Italii, gdzie najprawdopodobniej brał udział w koronacji Ottona I na cesarza Świętego Cesarstwa Rzymskiego (962) i detronizacji papieża Jana XII, a także mógł z bliska oglądać perturbacje na papieskim tronie, do jakich doszło po śmierci tego ostatniego (Benedykt V, Leon VIII, Jan XIII). Owocem tych doświadczeń było dzieło koncentrujące się na sprawach papieskich Historia Ottonis (ok. 964). Główna fala niechęci kronikarza skupiła się w tym momencie na postaci Jana XII oraz rodzie panów z Tusculum (do tej pory dzierżących ster władzy w Rzymie). Ich dzieje przedstawione zostały tendencyjnie i nasączone są awersją graniczącą z pogardą. Dlaczego? Gdyż byli oni głównymi wrogami nowo obranego cesarza Ottona I, który pragnął wprowadzić w mieście nad Tybrem własne porządki. Sprytny Liutprand z Cremony skupił się w sposób wręcz obsesyjny na opisie babki i prababki papieża Jana XII (Teodora Starsza, Marozja) i ich nierządnych czynach. Zdyskredytowani zostali w ten sposób mężczyźni z rodu Tuskulańczyków i Krescencjuszy upozowani na bezwolnych wykonawców woli potężnych, bezdusznych i rozwiązłych kobiet (pornokracja). Ten sposób narracji podważać miał legitymizację ich władzy, zarówno świeckiej, jak i papieskiej. Przypomnijmy, co dla nas może się wydawać bez znaczenia, że korzenie genealogiczne Jana XII sięgały samego Karola Wielkiego, podczas gdy cesarz Otto I wywodził się z mało wówczas znaczącego rodu Liudolfingów. Aktywne kobiety i sterowalni i nieudaczni mężczyźni godni byli więc najsroższej krytyki, i taki propagandowy cel wyznaczył sobie złotousty Liutprand z Cremony, podążając w orszaku Ottona na „podbój” Italii. Znajomość autorów starożytnych pozwoliła mu na wzbogacenie swego przekazu o dowcip i anegdotę, ale niosła też jeszcze inne ważne zapożyczenie – kalumnię (sodomia, kazirodztwo, współżycie z matką), mającą zdyskredytować przeciwnika.

Jak się okaże, jego przekaz, w którym cesarz jest ucieleśnieniem dobra i cnoty, a papież zła i degeneracji, wpisywał się też znakomicie w ruch reformy cluniackiej Kościoła, zabarwiając percepcję patrzenia na papiestwo tego czasu na wieki wieków.