Westalka Tuccia – między cnotą a upadkiem, czyli historia dzieła niechcianego

Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini

Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini

W lutym 1743 roku sławny i doceniany na europejskich dworach wenecki rzeźbiarz Antonio Corradini przybył do Wiecznego Miasta i otworzył pracownię niedaleko Palazzo Barberini, w centrum życia artystycznego ówczesnego Rzymu (Vicolo della Catena). W swoim atelier nie tylko pracował nad nowym dziełem, ale też przyjmował znamienitych gości, którzy zjeżdżali tam tylko po to, aby podziwiać wirtuozerię i brawurę jego nowej kreacji artystycznej. I tym razem była to postać kobiety zawoalowanej.

Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini
Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini
Wiara, Antonio Corradini, Muzeum Luwr, zdj. Wikipedia
Puritas, Antonio Corradini, Ca 'Rezzonico, Wenecja, zdj. Wikipedia
Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini
Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini
Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, fragment, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini
Prudicizia, Antonio Corradini, Cappella Sansevero, Neapol, zdj. Wikipedia
Posąg Westalki, świątynia Westy, Forum Romanum

W lutym 1743 roku sławny i doceniany na europejskich dworach wenecki rzeźbiarz Antonio Corradini przybył do Wiecznego Miasta i otworzył pracownię niedaleko Palazzo Barberini, w centrum życia artystycznego ówczesnego Rzymu (Vicolo della Catena). W swoim atelier nie tylko pracował nad nowym dziełem, ale też przyjmował znamienitych gości, którzy zjeżdżali tam tylko po to, aby podziwiać wirtuozerię i brawurę jego nowej kreacji artystycznej. I tym razem była to postać kobiety zawoalowanej.

Po kilku zaledwie miesiącach rzeźba została ukończona. Delikatny, cienki woal powleka twarz i nagie ciało kobiety o pełnych kształtach, jędrnych piersiach oraz miękkim brzuchu i kaskadą spływa na jej łono. Jej lico przebija się przez welon na tyle, że widzimy delikatny kształt nosa, zarys rozchylonych ust i przymknięte oczy. Kogo przedstawiała rzeźba Corradiniego? Antyczną westalkę o imieniu Tuccia (Tukcja). Jej zadaniem (jak wszystkich westalek) były ochrona i podsycanie wiecznego ognia w świątyni Westy na Forum Romanum. Zobowiązane przysięgą do zachowania dziewictwa, westalki cieszyły się w antycznym Rzymie szczególną czcią. Ich cnota i praca były sprawą wagi państwowej – gwarantowały sprawne funkcjonowanie państwa i zwycięstwa militarne. Utrata przez nie cnoty, której dowodem mogło być wygaśnięcie ognia w świątyni, wieszczyło dla Rzymian kryzysy i nieszczęścia. Gdy tak się stało, bezsporna wina westalek łączona była ze złamaniem przez nie ślubu czystości, co z kolei karano okrutną śmiercią przez zakopanie niegodnej kapłanki żywcem w ziemi. Wierzono też, że jedynie bogowie zaświadczyć mogą o ich cnocie. I tak było w wypadku Tuccii. Postawiono jej zarzut nieczystości, ale pozwolono bronić swojej niewinności. Poddano ją próbie – jeśli zdoła sitem nabrać wodę z Tybru, udowodni, że jest niewinna. Tuccia ponoć wzięła do ręki sito i zwróciła się do swych sędziów. Oddajmy jej głos, przywołując Waleriusza Maksymusa – rzymskiego moralistę z I wieku n.e. i autora poczytnego także w czasach nowożytnych dzieła Czyny i powiedzenia godne pamięci w dziewięciu księgach (Factorum et dictorum memorabilium libri novem), w którym cytuje on słowa westalki: „O, Westo, jeśli zawsze oddawałam czyste ręce na sekretną służbę tobie, spraw, bym zdołała tym sitem zaczerpnąć wody w Tybrze i przyniosła ją do twej świątyni”. Jak głosi przekaz, za sprawą boskiej interwencji Tuccia przyniosła wodę w sicie do świątyni Westy. Od tego czasu sito przez stulecia będzie atrybutem dziewic i kobiet za takie uchodzących. Stąd w dłoni wykutej przez Corradiniego dziewicy sito i róża – symbole czystości i niewinności. Welon to atrybut jej obowiązków. W czasie składania ofiar na ołtarzu Westy i rozpalania ognia westalki zakrywały nim twarz. W innych sytuacjach, o czym zaświadczają antyczne rzeźby, ich welon podtrzymywała przepaska.


Corradini nawiązał w swojej wizji do typu zawoalowanej kobiety, motywu, który już w latach poprzednich przysporzył mu sławy w różnych miejscach Europy. Posągi takie lub popiersia Wenecjanin tworzył od dwudziestu lat i to one stały się jego znakiem rozpoznawaczym. Dziś zobaczymy je w różnych miejscach (La velata, Museo Ca’Rezzonico, Wenecja; Westalka, Skulpturensammlung, Drezno; Wiara, Luwr, Paryż; Żałoba, kościół S. Giacomo, Udine). Pracując tym razem w Rzymie, Corradini pragnął zaprezentować westalkę Tuccię, licząc na sławę swego nazwiska i słabość Rzymian do własnego dziedzictwa. Za Tuccią kryła się bowiem nie tylko wielkość sztuki antyku, ale też przekaz moralny. Westalka miała ucieleśniać cnotę czystości i niewinności, ale równocześnie była to prawdziwa rzymska matrona o postawnej budowie. W papieskim mieście mogła być postrzegana jako prefiguracja, a zarazem postfiguracja Najświętszej Marii Panny.

Jeśli porównać ją z wcześniejszymi dziełami Corradiniego, posąg Tuccii został wykonany z o wiele większym, godnym Rzymu rozmachem, w stylu patetyczno-monumentalnym, w którym kultura antyczna miesza się z dorobkiem baroku. Corradini idzie też krok dalej pod innym względem: uwydatnione przez delikatną przesłonę woalu piersi, brzuch i pępek w świadomy sposób podkreślają erotyzm kobiety. Woal nie ukrywa, ale odkrywa to, co jest pod nim, i przez to ujawnia ambiwalentną igraszkę Erosa z niewinnością i świętością. Czy westalka jest naprawdę ucieleśnieniem cnoty? Czy jej na wpół nagie ciało to potwierdza, czy raczej temu przeczy?

Ambiwalencja ta podobała się i zyskiwała poklask publiczności, na czym artyście w szczególny sposób zależało. Musiał bowiem sam znaleźć kupca i zabiegać o sprzedaż dzieła, które w nowoczesny sposób tworzył na wolny rynek. Przybył do Rzymu bez zlecenia i zaproszenia, licząc na to, że sława, jaką się cieszył, wystarczy, by znaleźć nabywcę. To był nowy, rodzący się dopiero fenomen artystyczny, zrywający z dotychczasowym sposobem pozyskiwania zleceń, polegającym na wykonywaniu konkretnego dzieła, sumiennie opisanego w umowie zawieranej między zleceniodawcą a wykonawcą. Z jednej strony Corradini miał przewagę, gdyż to on narzucał cenę, styl i temat swoich prac, ale z drugiej musiał w jakiś sposób schlebiać nieznanemu nabywcy, ryzykując, że poniesie klęskę i swego dzieła nie sprzeda. I tak stało się w Rzymie mimo pochwalnych wzmianek w rzymskiej prasie („Diario Ordinario”), mających nadać rzeźbie rozgłos. Pomóc w jej sprzedaży miało też (zapewne) zapisanie się jej twórcy do grona członków ekskluzywnego i elitarnego towarzystwa skupionego wokół Accademia della Arcadia. To w nim Corradini poszukiwał nabywców dla swojej rzeźby albo pośredników – nadaremnie. Prasa przytaczała głosy zachwytu, czy to z ust katolickiego pretendenta do brytyjskiego tronu, Jamesa Stuarta, czy papieża Benedykta XIV, ale oferty, mimo upływu lat, nie napływały.


Rzeźbiarz pozostał w Rzymie, gdzie wykonywał drobne zlecenia, ale po kilku latach zaczął się niepokoić. Obawiał się, że Tuccia popadnie w zapomnienie. Zrodził się wówczas pomysł wystawienia jej na widok publiczny w Palazzo Barberini i sprzedania na loterii za bardzo wygórowaną cenę 4000 scudi. Cena ta została ustalona przez grono znajomych artystów, w którym było trzech (z sześciu) członków Arcadii. Mimo doskonałej prasy i entuzjastycznych opinii rzeźba nie znalazła nabywcy. Zaraz po tym (1748 roku) rozgoryczony rzeźbiarz wyjechał z Rzymu. Tuccię pozostawił w Wiecznym Mieście, żywiąc nadzieję, że w końcu kupiec się znajdzie. Jak pisał Pier Leone Ghezzi („
Diario Ordinario”), mógł się on jednak nie pojawić z powodu wygórowanej ceny, jak i „zazdrości panów – rzymskich rzeźbiarzy, którzy jej nie pochwalali”. O jakich „panów rzeźbiarzy” chodzi, możemy się domyślać. Byli to zapewne rzymscy artyści skupieni wokół Akademii San Luca, którzy krytykowali styl przybysza i jego dzieło. Za dużo im było w nim tkaniny, za dużo erotyzmu, a za mało dostojeństwa i powagi. Zapewne powodzenie i sława, jaką cieszył się niezależny zawodowo kolega, jeżdżący od dworu do dworu, wszędzie zyskując poklask, również nie zyskiwała mu ich sympatii.

W Neapolu, do którego Corradini udał się na wiosnę 1748 roku na zaproszenie ekscentrycznego zleceniodawcy, księcia Sansovino, wciąż starał się sprzedać rzymską Westalkę, ale jego wyobraźnię zaprzątała już kolejna zawoalowana figura – Prudicizia (Skromność), jego najsławniejsze dzieło, stworzone dla kaplicy Sansevero. Wykorzystał w nim doświadczenie zebrane w pracy nad rzymską Tuccią, ale Prudicizia jest w swym zawoalowaniu jeszcze bardziej naga, jeszcze bardziej erotyczna, a w technice opracowania delikatnego muślinu pokrywającego jej ciało – jeszcze bardziej wyrafinowana.



W 1752 roku artysta umiera. Pozostawiona w pałacu rodu Barberini Westalka Tuccia dopiero dwa wieki później (1952) została zakupiona przez rząd włoski wraz z pałacem i znajdującą się w nim kolekcją dzieł sztuki.

Dziś posąg Corradiniego wciąż znajduje się w pałacu Barberinich – jest de facto pierwszym dziełem, jakie zwiedzający napotyka, wchodząc na pierwsze piętro galerii. I wciąż jest obiektem zachwytu i dowodem warsztatowej brawury jego twórcy.

 

Westalka Tuccia (La velata), Antonio Corradini, 1743–1747, marmur karraryjski, wys. 230 cm, Galleria Nazionale d’Arte Moderna, Palazzo Barberini

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz pomóc nam w dalszej pracy, wspierając portal  roma-nonpertutti  w konkretny  sposób — udostępniając newslettery i przekazując niewielkie kwoty. One pomogą nam w dalszej pracy.

Możesz dokonać wpłat jednorazowo na konto:
Barbara  Kokoska 62 1160 2202 0000 0002 3744 2108
albo wspierać nas regularnie za pomocą  Patonite.pl  (lewy dolny róg)

Bardzo to cenimy i Dziękujemy.