Obelisk Vaticano – granitowy świadek historii

Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano

Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano

Widział niejedno – wyścigi rydwanów, prześladowania chrześcijan, budowę bazyliki Konstantyna, wznoszenie kopuły Michała Anioła, ferwor budowy kolumnady Berniniego i równie gorączkowe prace budowlane prowadzone w czasach Mussoliniego. Można powiedzieć, że jest tak stary jak rzymski Kościół, gdyż przybył do miasta nad Tybrem zaledwie kilka lat po śmierci Chrystusa. Ale tak naprawdę jest dużo starszy, liczy bowiem trzydzieści trzy wieki.

Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano
Plac przed bazyliką św. Piotra, rycina, Antonio Tempesta, ok. 1593
Obelisk Vaticano stawiany na placu św. Piotra przez Domenico Fontanę, fresk, Biblioteka Watykańska
Obelisk Vaticano, Piazza di San Pietro
Obelisk Vaticano i jedna z fontann na placu św. Piotra
Obelisk Vaticano, Piazza di San Pietro
Obelisk Vaticano, w tle via della Conciliazione
Obelisk Vaticano na tle kolumnady zaprojektowanej przez Gian Lorenzo Berniniego
Obelisk Vaticano, inskrypcja upamiętniająca papieża Sykstusa V
Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano
Obelisk Vaticano, jego  szczyt dekorowany elementami herbu papieża Aleksandra VII i krzyżem
Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano
Obelisk Vaticano, inskrypcja głosząca chwałę papieża Sykstusa V
Obelisk Vaticano, Piazza di San Pietro
Obelisk Vaticano i plac św. Piotra
Obelisk Vaticano na tle fasady bazyliki San Pietro in Vaticano

Widział niejedno – wyścigi rydwanów, prześladowania chrześcijan, budowę bazyliki Konstantyna, wznoszenie kopuły Michała Anioła, ferwor budowy kolumnady Berniniego i równie gorączkowe prace budowlane prowadzone w czasach Mussoliniego. Można powiedzieć, że jest tak stary jak rzymski Kościół, gdyż przybył do miasta nad Tybrem zaledwie kilka lat po śmierci Chrystusa. Ale tak naprawdę jest dużo starszy, liczy bowiem trzydzieści trzy wieki.

Ten oryginalny egipski obelisk, dziś znajdujący się w centralnym punkcie Placu św. Piotra, sprowadził do Rzymu, na specjalnie w tym celu zbudowanym statku, cesarz Kaligula (37–41). Przetransportowanie go z Aleksandrii było nie lada wyzwaniem: mierzył ponad 25 metrów wysokości i ważył 487 ton. Podobnie jak inne rzymskie obeliski przywiezione z Egiptu i on miał przynosić cesarzom szczęście i dostatek, był przecież symbolem promieni słonecznych – emanacji samego Boga. W Rzymie znalazł swe miejsce w środkowej części (spina) zaplanowanego przez cesarza prywatnego cyrku, po południowej stronie nieistniejącej jeszcze Bazyliki św. Piotra. Kaligula nie zobaczył jednak rozgrywanych tam zawodów i prezentowanych pokazów, a przede wszystkim wyścigów zaprzęgów konnych, które były ulubioną rozrywką rzymian. Budowę cyrku dokończył dopiero jego następca – cesarz Neron, za którego panowania służył on również za arenę prześladowań chrześcijan. Tam, według legendy, ukrzyżowany miał zostać późniejszy patron miasta i najważniejszy apostoł – święty Piotr.

Na przełomie II i III wieku cyrk przestał cieszyć rzymian. Porzucony i nieużywany, niszczał. Z czasem świat antyku zamienił się w świat chrześcijan, a on odszedł w zapomnienie, stając się rodzajem kamieniołomu, z którego pozyskiwano materiały budowlane. Ostatecznie go rozebrano, a obok, na początku IV wieku, stanęła wczesnochrześcijańska bazylika San Pietro in Vaticano. Tylko strzelisty, zwieńczony kulą obelisk wciąż stał i przypominał o pogańskich czasach. O dziwo, nie zawalił się jak inne rzymskie obeliski. Niestraszne mu były trzęsienia ziemi, grząski teren, stopniowa dewastacja terenu i brak konserwacji, jakby korzeniami wrósł w areał należący do dawnego cyrku. I nawet budowa nowej bazyliki Piotrowej, zainaugurowana przez papieża Juliusza II na początku XVI wieku, i nowe fundamenty stworzone pod budowę zakrystii nic mu nie uczyniły. Wciąż dumnie stał i przypominał o minionej chwale. Wielokrotnie myślano o przesunięciu go w inne miejsce, ale trudu tego nie podjął się żaden wykonawca. Dopiero papież Sykstus V pod koniec XVI wieku zdecydował się na przeniesienie go i postawienie przed niedokończoną jeszcze nową Bazyliką św. Piotra. Zadanie to spoczęło na barkach głównego architekta papieskiego, Domenica Fontany. Wymagało wiedzy i wyczucia, a przede wszystkim odwagi, której ponoć nie starczyło nawet Michałowi Aniołowi.


Prace nad przesuwaniem obelisku rozpoczęto w kwietniu 1586 roku od mozolnego, trwającego siedem dni wydobywania kolosa z ziemi za pomocą specjalnie stworzonej machiny ciągniętej przez konie. Przypomnijmy, że nie istniał wtedy jeszcze Plac św. Piotra (Piazza di San Pietro) zdobiony
kolumnadą Berniniego, a w jego miejscu rozciągała się otwarta przestrzeń, na środku której 800 robotników, przy użyciu 47 dźwigów kołowrotowych i 140 koni, po czterech miesiącach żmudnej pracy dotarło w wyznaczone miejsce 10 września. Wówczas przystąpiono do osadzania obelisku na przygotowanym ośmiometrowym postumencie. Setki gapiów, modląc się, uczestniczyło w tym podniosłym wydarzeniu. Fontana zadął w trąbę, dając tym samym sygnał do ciągnięcia. Po wielu godzinach pracy w śmiertelnej ciszy plac wypełniły okrzyki radości. Przedsięwzięcie architekta zostało doprowadzone do końca. Dzwony kościelne rozbrzmiały w całym mieście, papież poświęcił obelisk, odprawił mszę i pobłogosławił robotników biorących udział w przedsięwzięciu. Biskup Rzymu nakazał zwieńczyć obelisk krzyżem, a do kuli, która zawierać miała prochy Cezara (co okazało się nieprawdą), włożono relikwie Świętego Krzyża. W ten sposób cały obelisk wraz z postumentem i krzyżem osiągnął wysokość prawie 40 metrów. Nie zapomniano też o umieszczeniu na jego czterech bokach herbów papieskich i inskrypcji. Wychwalają one imię Chrystusa obrońcy i zwycięscy („lew z plemienia Judy wygrał”), informują o dziele papieża i przywołują (błędne) informacje o pierwotnych fundatorach obelisku (August i Tyberiusz); wreszcie opowiadają o niegodnym pogańskim kulcie, któremu monument ten służył i od którego uwolnił go papież Sykstus V w drugim roku swego pontyfikatu.


Tradycja ludowa głosi, że kto zdoła przejść między obeliskiem a postumentem, temu zostaną odpuszczone grzechy. Nie miejmy jednak nadziei – to zaledwie kilka centymetrów. Warto jednak przyjrzeć się dokładnie temu przesmykowi pomiędzy dwoma trzonami, aby pochylić głowę nad inżynierskim talentem Domenica Fontany.