Papież Formozus (?816–896) – czyli jak można zostać męczennikiem po śmierci

Formozus, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Formozus, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Opowieści o papieżach są na ogół intrygujące, często pełne zaskakujących wątków i zwrotów akcji, ale rzadko zdarza się, aby życie pośmiertne któregoś z nich było szerzej opisywane niż to doczesne. I nie myślę tu o dorobku intelektualnym czy zasadach moralnych, ale aspekcie czysto fizycznym, czyli o peregrynacji ciała po śmierci. To, co opiszę, nie jest wymyślonym horrorem, ale historią dokładnie udokumentowaną.

Formozus, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Papież Stefan VI, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Papież Sergiusz III, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Papież Jan XII, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Synod trupi, Jean Paul Laurens, 1860, zdj. Wikipedia
Papież Formozus, rycina z 1588 r., Cavallieri, zdj. Wikipedia

Opowieści o papieżach są na ogół intrygujące, często pełne zaskakujących wątków i zwrotów akcji, ale rzadko zdarza się, aby życie pośmiertne któregoś z nich było szerzej opisywane niż to doczesne. I nie myślę tu o dorobku intelektualnym czy zasadach moralnych, ale aspekcie czysto fizycznym, czyli o peregrynacji ciała po śmierci. To, co opiszę, nie jest wymyślonym horrorem, ale historią dokładnie udokumentowaną.

Papież Formozus leżał już w grobie od wielu miesięcy, gdy jego następca Stefan VI nakazał wyjąć zwłoki poprzednika, ubrać je w papieskie szaty i posadzić na stolcu Piotrowym, po czym zebrani biskupi i członkowie najważniejszych rzymskich rodów przez trzy dni wysłuchiwali oskarżyciela (w osobie samego Stefana VI) i diakona w roli obrońcy zmarłego. Kim był papież sądzony w sposób tak bestialski i jakich niegodnych czynów się dopuścił?

      Papież Formozus, rycina z 1911 roku,
      zdj. Wikipedia

Formozus zapewne nie był pozbawiony wielkich ambicji i dobrze znał waśnie rywalizujących ze sobą książąt w ówczesnej Italii. Był rzymianinem, a na tronie papieskim zasiadł w 891 roku. Zanim jednak do tego doszło, już dwadzieścia lat wcześniej ubiegał się o niego jako biskup Porto (Lacjum), nie unikając intryg i spisków. Nowo wybrany wówczas papież Jan VIII, aby w skuteczny sposób pozbyć się opozycji a zarazem konkurenta, nie zamordował wprawdzie Formozusa (co niebawem stało się sposobem eliminowania niewygodnych przeciwników), ale oskarżył go, w 876 roku, o papieski spisek, pozbawił stanowiska i święceń oraz zmusił do złożenia przysięgi, że zrezygnuje na zawsze ze starań o jakikolwiek tytuł kościelny. Gdy Jan VIII został otruty, jego następca Maryn I zrehabilitował jednak Formozusa, a kolejny papież (Hadrian III) przywrócił mu utracone biskupstwo Porto. I na tym biskup mógł zakończyć swą karierę, gdyby nie fakt, że w wieku 75 lat wreszcie został wybrany na wikariusza św. Piotra. Nikomu jakoś nie przeszkadzało, że de facto sprzeniewierzył się ówczesnemu prawu, według którego włodarz jednego biskupstwa nie mógł zamienić go na inne – w tym wypadku rzymskie. Poczynił to bowiem już wspomniany Maryn I, którego elekcja wprowadziła pewne novum. Do tej pory papieże wybierani byli spośród diakonów (VIII w.), w IX wieku byli to duchowni tytularni, a tym razem nowy papież został wybrany przez arystokratyczne rody rzymskie spośród członków episkopatu.

Ster władzy Formozus dzierżył cztery i pół roku i przysporzył sobie w tym czasie licznych wrogów. Początkowo zatwierdził dokonany przez swego poprzednika wybór księcia Gwidona ze Spoleto na króla Italii i cesarza. Jednak po śmierci tego ostatniego z niechęcią patrzył na spadkobiercę jego tytułów – nastoletniego syna Lamberta ze Spoleto (Lambert II), jak i jego piękną matkę – Ageltrudę. Poszukiwał dla siebie i Państwa Kościelnego silniejszych sojuszników i widział ich za Alpami, w osobie króla wschodnich Franków, Arnulfa z Karyntii. Przypomnijmy, że papieże byli właścicielami ziem znajdujących się w Rzymie i w jego okolicy, które były jedynie dzierżawione od Kościoła przez możnowładców. Byli więc bogaczami i znaczącymi graczami politycznymi. W tej sytuacji papież zdetronizował młodzieńca i prawomocnego następcę Gwidona ze Spoleto, a następnie koronę cesarską obiecał wspomnianemu Arnulfowi – prawnukowi samego Karola Wielkiego. Konsekwencje tego czynu będą opłakane, nie tylko dla papieża, ale całej Italii, rozdartej jeszcze bardziej walkami rywalizujących ze sobą rodów, które z niechęcią patrzyły na „barbarzyńców” z Północy, pragnących narzucić Rzymowi swą wolę. Nic więc dziwnego, że wojska zdetronizowanego ekscesarza Lamberta zajęły Rzym, a papież zabarykadował się w zamku św. Anioła, czekając na odsiecz. Gdy Arnulf przybył w lutym 896 roku do Wiecznego Miasta, przepędził Lamberta i jego matkę, uwolnił papieża, a następnie otrzymał od niego obiecaną koronę Cesarstwa Rzymskiego. Nowy cesarz zamierzał ruszyć do księstwa Spoleto, aby ostatecznie rozprawić się z wrogami, ale do tego nie doszło. Kronikarze donoszą, że doznał paraliżu i opuścił Italię. Osamotniony, wydany na pastwę nieprzyjaciół, Formozus zapewne poczuł powiew śmiertelnego strachu, ale już w kwietniu zmarł i – jak przystało – pochowany został, z wszystkimi honorami, w bazylice San Pietro in Vaticano, tej, którą jako papież nakazał gruntownie odrestaurować.

      Jean Paul Laurens, Papież Formozus i
      Stefan VI, 1860, fragment, zdj. Wikipedia

Jednakże jego śmierć nie zakończyła konfrontacji z wrogami. Jak należało się spodziewać, do Rzymu powtórnie wkroczył Lambert w towarzystwie matki i przy ich wsparciu papieżem został zaciekły wróg Formozusa – wspomniany Stefan VI. Wtedy to, na początku stycznia 897 roku, doszło do makabrycznego sądu nad zmarłym, który przeszedł do historii pod nazwą soboru trupiego. Zakończył się obwieszczeniem winy Formozusa polegającej na nieprawnym sięgnięciu po papieską tiarę. Następnie ucięto zmarłemu trzy palce, którymi – jako papież – udzielał błogosławieństwa, obdarto go z szat, przeciągnięto przez rzymski bruk, aby następnie wrzucić zwłoki do mogiły dla biedaków. Po trzech dniach wyjęto je jednak i wrzucono do Tybru. Odwołano wszystkie dekrety i postanowienia Formozusa oraz unieważniono święcenia, których dokonał – co było też głównym powodem wszczęcia tego żenującego procesu.

Ale na tym nie kończy się życie po życiu tragicznego papieża. W lecie tego samego roku doszło do zawalenia się kopuły bazyliki laterańskiej (San Giovanni in Laterano). Uznając to za znak Boży, poplecznicy zmarłego Formozusa, a obecnie pozbawieni urzędów i święceń wrogowie Stefana VI doprowadzili do rewolty w mieście. Papież został uwięziony, a następnie uduszony. Jeszcze tego samego roku kolejny następca Piotrowy, Teodor II, nakazał wyłowienie ciała Formozusa z Tybru (?) i umieszczenie go powtórnie w bazylice watykańskiej. Pełna rehabilitacja papieża nastąpiła rok później z inicjatywy kolejnego biskupa Rzymu (Jana IX). Siedemdziesięciu czterech biskupów, zebranych w Rawennie, odrzuciło wytoczone przeciwko niemu oskarżenia, a co ciekawe, w obradach tych uczestniczył także ekscesarz Lambert ze Spoleto – obok Stefana VI najzacieklejszy wróg Formozusa. Rzym i Italia podzieliły się w tym momencie na frakcje antyformozjańską i proformozjańską.

Kilkanaście lat później Rzym był świadkiem kolejnej odsłony tej makabryczno-groteskowej historii, pokazującej, jak zaciekły był spór, który dzielił ówczesnych możnowładców i duchownych skupionych wokół papieża. Tylko tak możemy wytłumaczyć czyn kolejnego papieża Sergiusza III, który w 904 roku zasiadł na tronie Piotrowym. Należał do frakcji antyformozjańskiej i jednym z pierwszych jego zarządzeń był nakaz powtórnego otwarcia grobu Formozusa, wyjęcia zwłok, ponownego ich okaleczenia poprzez obcięcie tym razem ręki i – jak wcześniej – wrzucenie do Tybru.

Minęło kilka lat – Sergiusz zmarł, a prosty rybak doniósł o niezwykłym znalezisku. W swoich sieciach wyłowił szczątki Formozusa. Ponownie, już po raz trzeci, umieszczono je wtedy w watykańskim grobie, ale i tym razem los okazał się dla nich niezbyt nieprzychylny. W trakcie prac nad nową bazyliką Piotrową ślad po grobie zaginął i próżno go też szukać w Grotach Watykańskich. Historia Formozusa przetrwała jako przykład jednego z najbardziej niezrozumiałych, a przecież prowadzonych w imię prawa procesów na świecie.