Kaplica Rospigliosi-Pallavicini – pośmiertny akord wielkiej rzymskiej dynastii

Kaplica Rospigliosi-Pallavicini, kościół San Francesco a Ripa

Kaplica Rospigliosi-Pallavicini, kościół San Francesco a Ripa

Wielobarwne marmury, złocone stiuki i wyszukane intarsje ścienne – tak prezentuje się jedna z kaplic kościoła San Francesco a Ripa. I choć świątynia ta znana jest głównie z arcydzieła dłuta Gian Lorenzo Berniniego, możemy być pewni, że bogactwo bijące od miejsca pochówku wielkiego rzymskiego rodu Rospigliosi-Pallavicini również nie pozostawi nas obojętnymi. Przez wieki pośmiertna kaplica stanowiła jeden z najważniejszych sposobów autoprezentacji rodu w miejscu publicznym – nieodzowny element wskazujący na jego rangę i prestiż. I tak było też w tym przypadku, przy czym tutaj chodziło jeszcze o coś więcej: o wspomnienie trzydziestoletniego sojuszu dwóch rodzin, który w tym momencie ponownie się rozpadał. 

Kaplica Rospigliosi-Pallavicini, kościół San Francesco a Ripa
Nagrobek Stefana i Lazzara Pallavicinich, kościół San Francesco a Ripa
Nagrobek Stefana i Lazzara Pallavicinich, alegoria Męstwa, kościół San Francesco a Ripa
Nagrobek Marii Camilli i Giambattisty Rospigliosi-Pallavicini, kościół San Francesco a Ripa
Nagrobek Camilli i Giambattisty Rospigliosi-Pallavicini, fragment, kościół San Francesco a Ripa
Nagrobek Camilli i Giambattisty Rospigliosi-Pallavicini, alegoria Miłosierdzia, kościół San Francesco a Ripa
Pomnik nagrobny papieża Aleksandra VII, alegoria Miłosierdzia i Prawdy, projekt Gian Lorenzo Bernini, bazylika San Pietro in Vaticano

Wielobarwne marmury, złocone stiuki i wyszukane intarsje ścienne – tak prezentuje się jedna z kaplic kościoła San Francesco a Ripa. I choć świątynia ta znana jest głównie z arcydzieła dłuta Gian Lorenzo Berniniego, możemy być pewni, że bogactwo bijące od miejsca pochówku wielkiego rzymskiego rodu Rospigliosi-Pallavicini również nie pozostawi nas obojętnymi. Przez wieki pośmiertna kaplica stanowiła jeden z najważniejszych sposobów autoprezentacji rodu w miejscu publicznym – nieodzowny element wskazujący na jego rangę i prestiż. I tak było też w tym przypadku, przy czym tutaj chodziło jeszcze o coś więcej: o wspomnienie trzydziestoletniego sojuszu dwóch rodzin, który w tym momencie ponownie się rozpadał. 

Trzy lata przed śmiercią czcigodna Maria Camilla Rospigliosi-Pallavicini zobowiązała w testamencie swoich spadkobierców do wykończenia kaplicy rodowej, której była fundatorką. Sama zmarła w 1710 roku, w wieku sześćdziesięciu pięciu lat, w momencie gdy prace w kaplicy dopiero się rozpoczynały. Do intensywnych działań przystąpili niebawem sprowadzony do Rzymu ze Sieny Giuseppe Mazzuoli – artysta, któremu powierzono stworzenie dekoracji rzeźbiarskich oraz architekt Nicola Michetti.

Opowieść o Marii Camilli i jej mężu, Giovannim Battiście (Giambattiście) Rospigliosim, musimy rozpocząć wiele lat wcześniej – w 1670 roku, gdy ów bratanek papieża Klemensa IX pojął za żonę (ponoć wbrew swej woli) niegrzeszącą urodą (jak podają kronikarze), ale za to nad wyraz majętną córkę rodu Pallavicini. Sam posag panny młodej wynosił milion skudów, a do tego miały jeszcze dojść majątki odziedziczone przez nią po śmierci jej ojca i wuja. Maria Camilla była jedyną spadkobierczynią swego rodu, podobnie jak Gian Battista był ostatnim z rodu Rospigliosi. Ich połączenie pozwalało na budowę potęgi nowej dynastii – silnej za sprawą papieskiego wsparcia oraz bogactwa bankierów wywodzących się z Genui. W trakcie wspólnego życia para dała się poznać z szeroko zakrojonego mecenatu artystycznego, bogatej galerii sztuki i wybudowanego na Kwirynale imponującego pałacu (Palazzo Rospigliosi-Pallavicini). Myśl o odpowiedniej kaplicy pośmiertnej pojawiła się z czasem jako coś oczywistego.

Możemy zapytać, dlaczego właśnie w świątyni na Trastevere ród ten postanowił uwiecznić swoją pamięć. Powodem był wuj Marii Camilli – kardynał Lazzaro Pallavicini, który przed swoją śmiercią (1680) zmodernizował i odnowił kościół San Francesco a Ripa, zyskując tym wdzięczność rezydujących tam franciszkanów, ale też reprezentacyjne miejsce w transepcie budynku przeznaczone na kaplicę. Jej fundatorka pragnęła upamiętnić swego wuja kardynała, jak również ojca – Stefana Pallaviciniego. Ich wykonane w reliefie wizerunki dojrzymy po lewej stronie kaplicy. Towarzyszą im usadowione poniżej posągi alegorii Sprawiedliwości i Męstwa. Po drugiej stronie dostrzeżemy popiersia Marii Camilli oraz jej męża (zmarłego dwanaście lat po niej). Również im towarzyszą alegorie – tym razem Miłosierdzia i Roztropności. Maria przedstawiona została z wysoko ufryzowanymi lokami. Jej nalana twarz z szerokim podbródkiem, fałdami zmarszczek wokół ust i workami pod oczami świadczy o całkowitej rezygnacji z idealizacji. Podobnie scharakteryzować można jej męża. Bujna, typowa dla epoki peruka okala pełną twarz Giambattisty, a zmarszczki nad czołem dodają mu wyrazu zdecydowania i siły. Obydwoje wyglądają dumnie i władczo, i to zapewne stanowiło cel i główne zadanie rzeźbiarza.

Prace w kaplicy kontynuował Giambattista Rospigliosi-Pallavicini aż do swej śmierci w 1722 roku. W tym momencie, na mocy testamentu jego żony i obopólnie podjętego zobowiązania, doszło po powtórnego podziału nazwisk i majątku między dwóch synów małżonków. Starszy zyskał jego połowę i nazwisko Rospigliosi, młodszy – drugą połowę i nazwisko Pallavicini. Otrzymali mnie więcej tyle samo. Godnie uposażone zostały również córki. Warto jeszcze dodać, że odpowiedni zapis w testamencie zabraniał jakichkolwiek prób podważania ostatniej woli Marii Camilli i jej męża.



Autorami projektu kaplicy byli architekci Nicola Michetti, a po nim Ludovico Rusconi Sassi. Wystrój rzeźbiarski, jak już wzmiankowano, wykonał zdolny uczeń i następca Gian Lorenzo Berniniego – Giuseppe Mazzuoli. W Rzymie twórca ten pozostawił kilka dzieł, między innymi monumentalną figurę św. Filipa w nawie bazyliki San Giovanni in Laterano.   Uskrzydlone szkielety z brązu (dzieło Michele Garofolina) zdobiące oba sarkofagi są reminiscencją wspaniałego szkieletu z pomnika nagrobnego papieża Aleksandra VII, przy tworzeniu którego Mazzuoli zresztą współpracował czterdzieści lat wcześniej, wykonując (wg projektu Berniniego) alegorię Miłosierdzia. Ciekawie wypada porównanie jej z tą wykonaną przez niego w kaplicy Rospigliosi-Pallavicini. Zauważamy zdecydowane uspokojenie gestów wykreowanej personifikacji, ale też wyraźnie „wyciszoną” pozę kobiety w porównaniu z tą dawniejszą – energiczną i pełną życia. Dzieło ponad sześćdziesięcioletniego rzeźbiarza jest, jak się wydaje, rozważne i eleganckie. Ale nie chodzi tylko o dojrzałość twórcy. Rzeźby, które Mazzuoli wykonał w kaplicy, są jakby wspomnieniem epoki, która powoli odchodziła w przeszłość. Jego alegorie, w odróżnieniu od tych tworzonych przez jego mistrza, są już nie tylko odziane od stóp do głów, ale też – mimo spowijających je kaskad fałd – uspokojone. Bije z nich melancholia, będąca niejako dowodem pojawienia się nowych tendencji w sztuce rzymskiej – dążącej do wyważenia emocji, ale też do coraz bardziej uproszczonych form. Mazzuoli pozostaje jeszcze w orbicie swego wielkiego mistrza, Berniniego, ale jego bratanka (również rzeźbiarza) Bartolomeo Mazzuolego pociągnie już zdecydowanie w stronę klasycyzmu.

Ołtarz kaplicy dekoruje obraz Giuseppe Bartolomeo Chiariego. Przedstawia dwóch świętych franciszkanów i patronów kaplicy: Piotra z Alkantary i Paschalisa Baylona. Chiari był też autorem malowideł na sklepieniu.

Prace nad zdobieniem tego przybytku, obfitującego w różnorodne kolorowe marmury, pozłacane stiuki i okucia z brązu, ciągnęły się aż do 1730 roku, kiedy dwaj spadkobiercy, Clemente Dominico Rospigliosi i Nicolo Maria Pallavicini, zapłacili ostatnie rachunki. Lecz mimo, że nie szczędzono pieniędzy i wysiłku, aranżując kaplicę z pompą i bogactwem znamiennymi właściwie dla wnętrz pałacowych, czegoś jej brak. Każdy jednak może przekonać się o tym sam, gdy zabłądzi tu (i niech uczyni to koniecznie!) w poszukiwaniu sławnego posągu Błogosławionej Ludwiki Albertoni Berniniego, który znajduje się w maleńkiej (w porównaniu z tą opisywaną) kaplicy opodal.