Kardynał Innocenzo Ciocchi del Monte (1532–1577) – papieski faworyt o kryminalnych inklinacjach

Dekoracje w formie pergoli z puttami, willa Giulia - rezydencja papieża Juliusza III, zdj. Wikipedia

Dekoracje w formie pergoli z puttami, willa Giulia - rezydencja papieża Juliusza III, zdj. Wikipedia

W dziejach Kościoła niemało było dostojników pełnych pychy i grzechu, ale historia tego kardynała wymyka się wszelkiej klasyfikacji. Jest tak nieprawdopodobna, że warto ją przywołać. Uzmysławia istnienie siatki powiązań, zobowiązań i interesów, która czyniła nepotów papieskich postaciami nie tylko bezkarnymi, ale też szanowanymi. I nawet jeśli któryś z nich wpadał w przejściowe tarapaty, trzeba było tylko doczekać kolejnego konklawe i wkupić się w łaski nowo wybranego biskupa Rzymu. Jak się wydaje, model ten funkcjonuje do dziś.

Dekoracje w formie pergoli z puttami, willa Giulia - rezydencja papieża Juliusza III, zdj. Wikipedia
Kardynał Innocenzo del Monte strzela w tawernie i zabija dwie osoby, rycina - Jan Luyken, 1667, zdj. Wikipedia

W dziejach Kościoła niemało było dostojników pełnych pychy i grzechu, ale historia tego kardynała wymyka się wszelkiej klasyfikacji. Jest tak nieprawdopodobna, że warto ją przywołać. Uzmysławia istnienie siatki powiązań, zobowiązań i interesów, która czyniła nepotów papieskich postaciami nie tylko bezkarnymi, ale też szanowanymi. I nawet jeśli któryś z nich wpadał w przejściowe tarapaty, trzeba było tylko doczekać kolejnego konklawe i wkupić się w łaski nowo wybranego biskupa Rzymu. Jak się wydaje, model ten funkcjonuje do dziś.

Jego ojciec Angelino Santino służył na dworze rodu del Monte, natomiast matka pozostaje nieznana. W wieku około trzynastu lat pojawił się w Parmie w służbie kardynała i legata papieskiego Giovanniego Ciocchi del Monte. Według legendy chłopiec o imieniu Fabiano zaskarbił sobie jego zaufanie, broniąc purpurata przed udomowioną małpką. Kardynał przyjął chłopca na swój dwór i powierzył mu opiekę nad małpami – dość często trzymanymi w tym czasie w arystokratycznych domostwach. Ale to nie wszystko. Gdy del Monte wyruszył do Trydentu (1545), aby z ramienia papieża reprezentować jego interesy na największym w dziejach Kościoła soborze, zabrał swojego ulubieńca ze sobą. Jak twierdzi amerykański badacz Francis Burkle-Young, ponad pięćdziesięcioletniego kardynała przyciągały (zapewne) wdzięk, energia i poczucie humoru Fabiana, na tyle mocno, że przekonał nawet swego brata Baldvina do jego adopcji, a tym samym nadania mu nazwiska rodowego, a wraz z nim nowego imienia – Innocenzo (czyli niewinny). Fakt ten zrodził oczywiście plotki, które krążyły wokół przypuszczenia, że jest on albo kochankiem, albo nieślubnym dzieckiem kardynała. Ówcześni komentatorzy, o ile byli protestantami (a więc osobami niechętnymi papieżowi), skłaniali się do pierwszej wersji, natomiast katolicy z większą przychylnością traktowali tę drugą. Ale nawet ci ostatni przebąkiwali o miłości kardynała do chłopców, o czym świadczyły notatki na ten temat pozostawione przez cenionego ówczesnego kronikarza (katolickiego) Onofria Panvinia.

Zadaniem brata kardynała było przysposobienie chłopca do stanu, w którym się znalazł. Nauka nie szła mu dobrze, ale zapewne zyskał odrobinę ogłady potrzebnej czternastolatkowi (!) do objęcia powierzonego mu przez kardynała del Monte stanowiska prepozyta kapituły katedralnej w Arezzo.

Gdy tylko kardynał del Monte zasiadł na stolcu Piotrowym jako Juliusz III, chłopiec obdarzony został tytułami i apanażami, a nawet kapeluszem kardynalskim, będącym przepustką do grona zaufanych nepotów papieskich. Fakt ten oburzył przedstawicieli Kurii. Nie tyle z powodu wywyższenia chłopca o marnym wykształceniu czy też nepotyzmu (powszechnie akceptowanego), a nawet słabości Ojca Świętego do młodzieńca. Na przeszkodzie stało jego pochodzenie - fakt bycia nieślubnym dzieckiem, co zamykało w tamtych czasach drzwi do kariery kardynalskiej. Kardynałowie, w tym przyszły papież Carafa (Paweł IV), podkreślali, że w obliczu kryzysu Kościoła, związanego z walką z protestantyzmem i obradami soboru trydenckiego zmierzającymi do wprowadzenia reform, nierozsądnym i kompromitującym byłoby wynoszenie Innocenza do rangi kardynalskiej („prostytucja godności Świętego Kolegium”). Ale i to nie przekonało papieża. Co innego mogło usprawiedliwiać postępowanie głowy Kościoła, jeśli nie głębokie uczucie? Burkle-Young twierdzi, że mogło to być zauroczenie świeżością, żywiołowością i poczuciem humoru chłopca, które w dobie kryzysu Kościoła mogły się jawić Juliuszowi III siłą Kurii – jako pożądane cechy „nowego człowieka na nowe czasy”. Tyle że ten nowy, energiczny i młody kardynał nie wykazywał się żadnymi godnymi wymienienia pozytywnymi przymiotami. Innocenza, którego prześmiewcy nazywali „małpim kardynałem”, znamionował zupełny brak przygotowania do sprawowania jakiegokolwiek urzędu. A nie było ich mało – dzierżył tytuł kardynała diakona San Onofrio, legata w Bolonii, opata  komendatoryjnego opactw w Mont Saint-Michel w Normandii, San Zeno w Weronie, a także San Saba, Miramont, Grottaferrata i Frascati, a także protektora rzymskiego kolegium katechumenów. Innym powodem słabości Ojca Świętego do Innocenza mogła być pragmatyczna chęć powiększenia przez niego grona zaufanych współpracowników, którzy mogliby współtworzyć podwaliny przyszłej potęgi rodu, o jakiej marzył pontifeks. Dostrzegając niedomogi swego faworyta, postanowił stworzyć nawet nowy urząd – sekretarza stanu Stolicy Apostolskiej, który dziś jest jednym z ważniejszych w Kościele, ale kiedyś stanowił synekurę dla młodocianego nepota.



I choć po śmierci swego dobroczyńcy w 1555 roku Innocenzo poważnie stracił na znaczeniu, nadal był kardynałem, który brał udział w dwóch kolejnych, szybko następujących po sobie konklawe, podczas których wybrano papieży Marcelego II, a potem Pawła IV. Ten ostatni wpadł w gniew na wieść o tym, że Innocenzo w czasie bankietu wdał się w bójkę (1559) o sławną w Rzymie kurtyzanę Martuccię, ale nic nie uczynił z kardynałem wykazującym się coraz większą zapalczywością, gwałtownością i ożywionym życiem seksualnym. Po śmierci Pawła IV, w drodze na kolejne konklawe, „małpi kardynał” zabił dwóch mężczyzn (karczmarza i jego syna), ale nie został ukarany, gdyż wydarzyło się to w czasie tzw. wakantu (czyli stanu nieobsadzenia Stolicy Apostolskiej), a kolejny papież Pius IV ogłosił na ten czas amnestię. I po tym fakcie kardynał nie zmienił swego trybu życia. Widywany był na ucztach u kurtyzan, brał udział w nocnych potyczkach na szpady, zwykł był nosić cywilne ubranie i broń. Uwięziony został dopiero w 1560 roku w zamku św. Anioła, po tym jak zabił swego sługę. Po kilku miesiącach został jednak uwolniony za wstawiennictwem księcia Cosima I de Medici i za sprawą sporych sum, które ten zapłacił. Kardynała oddano w ręce jezuitów, którzy mieli go pilnować i pracować nad jego morale. W tym czasie piastował honory kardynała tytularnego kościołów rzymskich (San Callisto i Santa Maria in Campitelli), a po koronacji kolejnego papieża, Piusa V (do wyboru którego się przyczynił), objął ważną funkcję protodiakona Świętego Kolegium. Już w trakcie konklawe dał się przyłapać na naruszaniu świętej zasady tajemnicy tego zgromadzenia, a zaraz potem (pewny papieskiego poparcia) wdał się w kolejny skandal. Porwał dwie kobiety (niskiego stanu), które uwięził i zgwałcił. I tym razem za kardynałem wstawił się Cosimo I. Papież zakwaterował kardynała w Watykanie i oddał go pod opiekę dwóch teatynów. Innocenzo ponownie popadł w niełaskę kilka miesięcy później, po tym jak przyłapano go w towarzystwie dwóch prostytutek. I może i to uszłoby mu na sucho, gdyby nie fakt, że do zdarzenia doszło w czasie Wielkiego Tygodnia, który młodzieniec celebrował w ten dość nietypowy sposób. Przypomnijmy, że surowy papież Pius V już w swojej mowie inauguracyjnej ostro wypowiadał się przeciw zepsuciu i prostytucji w mieście. Watykan miał świecić przykładem, a Rzym z miasta prostytucji stać się miastem cnoty. W tym celu prostytutki miały wychodzić za mąż. Pomysł ten spotkał się jednak ze zdecydowanym oporem senatu miasta, który twierdził, że w Wiecznym Mieście, którego męska społeczność w znacznej części żyje w celibacie, niebezpiecznym jest usuwanie nierządnic, gdyż zagraża to spokojowi cnotliwych kobiet, a przede wszystkim faworyzuje sodomię (homoseksualizm). I choć papież początkowo nakazał ściganie i biczowanie kobiet lekkich obyczajów, nie był głuchy na te argumenty. Ostatecznie pozwolił na prostytucję, ale jedynie w oznaczonych kwartałach.

Tym razem Innocenzo miał powody do niepokoju. Papież wtrącił go do zamku św. Anioła, a następnie powołał komisję kardynalską, która miała zbadać ciążące na nim zarzuty. Oczyściła go jednak, twierdząc, że co prawda kardynał korzystał z usług prostytutek i nie stronił od łamania zasad celibatu, za które uznano wcześniej popełnione gwałty, nie znaleziono jednak podstaw do pozbawienia go tytułów, tym bardziej że kardynał z własnej woli przyznał się do wszystkich zarzucanych mu win. Kardynałowie stwierdzili, że jego życie jest rozpustne i nie rokuje poprawy, co skutkowało zamknięciem go w klasztorze Monte Cassino wraz z kilkoma sługami i pilnującymi go jezuitami. Potem przeniesiono go do klasztoru w Bergamo, gdzie spędził kolejne lata, czekając na następne konklawe, w którym tym razem (z rozkazu Piusa V) nie mógł brać udziału. W tym czasie został zabity jego przyrodni brat i tym samym Innocenzo stał się jedynym męskim spadkobiercą schedy po Baldvinie del Monte. W tym momencie dawny orędownik kardynała, książę Cosimo I, wreszcie odebrał swój dług wdzięczności – zaanektował ziemie rodu del Monte i włączył je w obręb Wielkiego Księstwa Toskanii.

Uwięziony, ale wciąż młody Innocenzo postanowił wziąć los w swoje ręce. Licząc się z rychłym odejściem surowego Piusa V, rozpoczął dyplomatyczne starania pozwalające mu na powrót do Rzymu. Tam liczyć mógł na kolegów kardynałów pamiętających dobre, beztroskie czasy Juliusza III, wspominających być może z rozrzewnieniem uczty i wyprawy Tybrem do podmiejskiej willi papieża (willa Giulia). Tak czy inaczej, wyprosili oni łaskę i rehabilitację dla uwięzionego. Od razu znalazł się on u boku kolejnego papieża Grzegorza XIII, którego jako protodiakon koronował na następcę św. Piotra. I choć ten enfant terrible o bujnym życiorysie, wydobyty z minionej epoki, budził zarówno zainteresowanie, jak i prześmiewcze komentarze, w 1574 roku został członkiem dwóch kongregacji kardynalskich.

Gdy zmarł, jego ciało złożono po cichej ceremonii w podłodze kaplicy rodu del Monte w kościele San Pietro in Montorio tuż obok ołtarza.