Walka o posąg Wiktorii – Rzym i narodziny nowego porządku religijnego

Rekonstrukcja Kurii (siedziby Senatu rzymskiego) na Forum Romanum, zdj. Wikipedia

Rekonstrukcja Kurii (siedziby Senatu rzymskiego) na Forum Romanum, zdj. Wikipedia

To niewyobrażalne! Jak można było o czymś takim w ogóle pomyśleć?! Tak zapewne reagowali rzymscy senatorowie na wieść o tym, że najbardziej uświęcony symbol Wiecznego Miasta ma zostać utracony, przeniesiony, zniszczony. Dziś trudno nam sobie wyobrazić temperaturę sporu, jaki rozgorzał między dwiema religijnymi frakcjami i trwał prawie pół wieku. W rezultacie polityka religijnej tolerancji, która przez stulecia towarzyszyła imperium, poniosła klęskę na rzecz wprowadzenia jednej, nieznoszącej żadnej konkurencji religii. W dziejach miasta i imperium rozpoczął się nowy rozdział – Rzym chrześcijański.

Rekonstrukcja Kurii (siedziby Senatu rzymskiego) na Forum Romanum, zdj. Wikipedia
Głowa Konstantyna Wielkiego, zachowana część kolosalnej figury cesarza, Musei Capitolini
Popiersie cesarza Konstancjusza II, Musei Capitolini
Biskup Mediolanu Ambroży, mozaika wczesnochrześcijańska, Mediolan, kościół Sant'Ambrogio, zdj. Wikipedia
Cesarz Teodozjusz I chrzczony przez biskupa Ambrożego, Pierre Subleyras, zdj. Wikipedia
Biskup Ambroży nie wpuszcza cesarza Teodozjusza do katedry w Mediolanie, Antoon van Dyck, National Gallery, Londyn, zdj. Wikipedia
Posąg Wiktorii uskrzydlonej, Parco archeologico di Brescia romana, zdj. Wikipedia
Posąg Wiktorii uskrzydlonej, Parco archeologico di Brescia romana, zdj. Wikipedia
Apoteoza Symmachusa, część dyptyku, British Museum, Londyn, zdj. Wikipedia

To niewyobrażalne! Jak można było o czymś takim w ogóle pomyśleć?! Tak zapewne reagowali rzymscy senatorowie na wieść o tym, że najbardziej uświęcony symbol Wiecznego Miasta ma zostać utracony, przeniesiony, zniszczony. Dziś trudno nam sobie wyobrazić temperaturę sporu, jaki rozgorzał między dwiema religijnymi frakcjami i trwał prawie pół wieku. W rezultacie polityka religijnej tolerancji, która przez stulecia towarzyszyła imperium, poniosła klęskę na rzecz wprowadzenia jednej, nieznoszącej żadnej konkurencji religii. W dziejach miasta i imperium rozpoczął się nowy rozdział – Rzym chrześcijański.

Rzymianie przez stulecia wierzyli, że wielość kultów religijnych jest dobrem samym w sobie, a modlitwy za powodzenie imperium zanoszone do swoich bogów przez przedstawicieli różnych wyznań stanowią o jego sile. To pragmatyczne podejście sprzyjało rozkwitowi różnorakich kultów, które były nie tylko tolerowane, ale i wspierane przez państwo. Problem stanowili chrześcijanie, którzy wzbraniali się od walki w szeregach armii rzymskiej i uczestnictwa w świętach mających na celu oddawanie boskiej czci cesarzowi, ale przede wszystkim nie tolerowali innych bogów. Brak z ich strony jakiegokolwiek zainteresowania sprawami państwa i jego dobrostanem budził niechęć Rzymian i prowadził do tumultów i pogromów, a często też prześladowań.   Zmieniło się to po wydaniu edyktu mediolańskiego, a jeszcze bardziej po tym, jak cesarz Konstantyn Wielki dostrzegł w religii chrześcijańskiej szansę na integrację państwa pod jednym cesarzem i jednym bogiem. Zauważył, że nieprzejednanie chrześcijan, ich zapalczywość i wytrwałość są siłą konsolidującą ich społeczność w odróżnieniu od religii politeistycznej, której energia – rozproszona w różnych kultach – nie sprzyjała integracji, nawet jeśli jej wyznawcy uczestniczyli w procesjach i składali na ołtarzach ofiary mające zapewnić dobrostan państwa i cesarza. Tolerancja i dezintegracja przegrywały w starciu z emocjami i głęboką religijnością prezentowanymi przez chrześcijan.



Od wydania edyktu mediolańskiego minęło wiele lat, podczas których chrześcijanie stopniowo przejmowali znaczące pozycje w życiu społecznym i politycznym. Ich liczba rosła, ale w Rzymie wciąż stanowili mniejszość. Poganie (wyznawcy starych kultów) nadal zajmowali znaczące urzędy i nadawali ton w mieście nad Tybrem, a jego elity ignorowały nową religię. Zarzewie sporu między tymi dwiema religijnymi „frakcjami” rozpaliło się w 357 roku, gdy w senacie rzymskim – od stuleci obradującym w Kurii (Curia Iulia) na Forum Romanum – ktoś poddał pomysł wyniesienia z niej ołtarza, a także wieńczącego go posągu uskrzydlonej Wiktorii – bogini zwycięstwa. Z jakim zdziwieniem senatorowie musieli przyjąć wiadomość o tym, że będąca w mniejszości grupa ich chrześcijańskich kolegów pragnie usunąć ten symbol kultu. Pozłacana statua Wiktorii była bowiem nie tylko wizerunkiem jakiegoś nieznaczącego bożka, jak chrześcijanie nazywali rzymskich bogów, ale naznaczonym długą historią i tradycją symbolem imperium.

Posąg uskrzydlonej Wiktorii z wieńcem laurowym na głowie, trzymającej w dłoni gałązkę oliwną, trafił do Rzymu w 272 roku p.n.e., przywieziony jako łup wojenny po zwycięstwie odniesionym przez armię rzymską nad Pyrrusem z Epiru (tym od pyrrusowego zwycięstwa). Szczególne znaczenie zyskał jednak dopiero w 29 roku p.n.e., gdy triumfujący w bitwie pod Akcjum Oktawian kazał – z okazji swego zwycięstwa – ustawić posąg w sali senatu. Od tej pory każde posiedzenie senatorów poprzedzała ceremonia składania na stworzonym dla Wiktorii ołtarzu ofiary – palono na nim dla niej kadzidło, mirrę, żywicę. I przed tym ołtarzem senatorowie składali przysięgę, również na wierność cesarzowi.

Na nic zdały się lamenty senatorów: na rozkaz zdeklarowanego chrześcijanina – cesarza Konstancjusza II (syna Konstantyna Wielkiego) – posąg został z Kurii usunięty. Cesarz zmarł kilka lat później (361), ale przed śmiercią zdążył jeszcze wydać nakaz zamknięcia świątyń starych kultów. Kolejny władca – tym razem zdeklarowany wróg chrześcijan – Juliusz Apostata nakazał ponowne wniesienie posągu do Kurii i przywrócenie rangi starym rzymskim bogom. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, gdyż Juliusz rządził zaledwie dwa lata. Bieżące problemy pozwoliły zapomnieć o znajdującej się w Kurii statui Wiktorii – aż do roku 383, gdy cesarz Gracjan zrzekł się – przysługującego cesarzom od stuleci – tytułu zwierzchnika wszystkich religii praktykowanych w imperium (Pontifex Maximus) i nakazał ponowne usunięcie z Kurii posągu Wiktorii. Senatorowie (przedstawiciele starych kultów) postanowili walczyć o posąg i bronić religii, której groziło wymazanie z pamięci. Do pojedynku – czysto epistolograficznego, na słowa i argumenty – który się w tym momencie rozpoczął, stawili się dwaj wielcy erudyci tamtych czasów. Ich zadaniem było przekonanie cesarza o słuszności formułowanych przez siebie argumentów. Po jednej stronie stanął senator, konsul i prefekt Rzymu Kwintus Aureliusz Symmachus, głoszący ideę odwiecznej tolerancji religijnej (politeizm) i poszanowania symboli przeszłości nierozerwalnie związanych z historią miasta. W swych listach do cesarza odwoływał się do jego rozsądku, przypominając Gracjanowi, że to dzięki „starym” bogom w państwie panował dobrobyt i pokój. Pisał: „cóż bardziej uprawnia nas do poznawania mocy bogów, jeśli nie pamięć na ich błogosławioną moc i wyraźne skutki ich interwencji?”. Odwrócenie się od nich może przynieść karę i upadek samego Rzymu – argumentował, a zerwanie paktu z nimi, czyli zaniechanie składania im ofiar, może – przekonywał – okazać się dla Rzymian tragedią.

Jako jego adwersarz stawił się erudyta tego czasu i wielki apologeta chrześcijaństwa, późniejszy święty – Ambroży, biskup Mediolanu. Bronił on religii objawionej i jedynie prawdziwej z absolutnym przekonaniem, głosząc, że tylko wiara w Chrystusa może gwarantować imperium pokój i dostatek. W odpowiedzi na listy Symmachusa Ambroży argumentował, że to nie wola „starych bogów”, ale odwaga rzymskich żołnierzy prowadziła ich do zwycięstw. Porzucenie dawnych kultów i przyjęcie przez wszystkich jedynie słusznej religii (chrześcijaństwa) zapewni Rzymowi rozkwit i uchroni go od niebezpieczeństw. I dlatego, według Ambrożego, niemożliwym jest pogodzenie chrześcijaństwa z innymi kultami. Obaj dyskutanci wywodzili się z rzymskich elit, reprezentowali tę samą tradycję, podzielali te same wartości; dzieliło ich spojrzenie na miejsce religii w życiu społecznym – radykalny politeizm walczył z jeszcze bardziej radykalnym monoteizmem.

Wygrał Ambroży – Symmachusowi nie udało się przekonać ani Gracjana, ani kolejnego cesarza – Walentyniana II. Ostatecznym argumentem Ambrożego, mającym przekonać cesarza do uznania samoistnienia chrześcijaństwa, było stwierdzenie, że posąg Wiktorii, podobnie jak inne pogańskie bóstwa, to demony.

Posąg Wiktorii jeszcze raz zawitał do Kurii – choć, warto zaznaczyć, poglądu tego nie podziela znaczna część badaczy – w czasach uzurpatora Eugeniusza, którego rzymscy senatorowie poparli w zamian za prawo do powrotu do starych kultów. Ale był to już tylko epizod. W 393 roku po raz ostatni urządzono w mieście nad Tybrem oficjalne, tradycyjne obchody ku czci pogańskich bogów. Po upadku Eugeniusza Symmachus ponownie bezskutecznie próbował przekonać cesarza Teodozjusza I do uznania pokojowego współistnienia starych religii z chrześcijaństwem. Ten okazał łagodność w stosunku do sympatyków Eugeniusza, ale nie wyraził zgody na kultywowanie żadnych innych religii. Na straży cesarskiego sumienia stał niezłomny Ambroży, szafujący argumentem ekskomuniki. Jak wiemy, Teodozjusz przeszedł do historii jako ten, który oficjalnie uznał chrześcijaństwo za religię państwową, i który definitywnie zakazał wyznawania starych kultów; było to w 391 roku.

Symmachus przegrał bój. Posąg Wiktorii przepadł, a on sam zmarł około 403 roku.


Zaledwie kilka lat później (410) oddziały Wizygotów pod wodzą Alaryka złupiły Rzym. Mit niezdobytego serca imperium upadł, a z upokorzenia i szoku, które fakt ten zgotował, nie mogli wyjść sami chrześcijanie, wierzący, że Boskie państwo urzeczywistnia się właśnie w imperium rzymskim i to kult ich boga zagwarantuje miastu pomyślność. Chrześcijan oskarżano i winiono, a pogańscy Rzymianie widzieli w najeździe Alaryka karę bożą za usunięcie posągu Wiktorii. Przerażony tym, co się w stało w Rzymie, był Augustyn, późniejszy święty. Znał on Symmachusa – był jego protegowanym na cesarskim dworze, zanim znalazł się w kręgu oddziaływania Ambrożego i przyjął chrzest. Biskup Hippony głęboko poruszony niezrozumiałym dla niego faktem ataku na Rzym, stworzył jedną ze swoich najistotniejszych ksiąg: Państwo Boże (De Civitate Dei). Twierdził w nim, że ​Królestwo Boże nie objawia się w jakimś ziemskim państwie, ale w wiernych, którzy żyją zgodnie z przykazaniami. Zrzucił tym samym winę za grabież Rzymu na tych, którzy nie podporządkowali się jedynie słusznej religii i swoją bezbożnością narazili go na nieszczęście.

A co się stało z posągiem Wiktorii? Ślad po nim zaginął. Jedyne informacje o jego wyglądzie czerpiemy z monet, na których Wiktoria była umieszczona. Zachowały się jednak dwie inne rzeźby, które dają przybliżony obraz tego, jak mogła wyglądać. Jedna z nich to tzw. Wiktoria z Brescii.


Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz pomóc nam w dalszej pracy, wspierając portal 
roma-nonpertutti  w konkretny  sposób — udostępniając newslettery i przekazując niewielkie kwoty. One pomogą nam w dalszej pracy.

Możesz dokonać wpłat jednorazowo na konto:
Barbara  Kokoska
62 1160 2202 0000 0002 3744 2108 albo wspierać nas regularnie za pomocą  Patonite.pl  (lewy dolny róg)

Bardzo to cenimy i Dziękujemy.