Kościół Sacro Cuore di Cristo Re, czyli początek nowej ery architektury sakralnej

Fasada kościoła San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini

Fasada kościoła San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini

Patrząc na bryłę bazyliki Najświętszego Serca Chrystusa Króla, a następnie oglądając jej wnętrze, musimy pamiętać, że był to długo dojrzewający owoc – efekt architektonicznego wahania i trwających ponad dziesięć lat zmagań Marcella Piacentiniego z samym sobą i ze współczesną architekturą. W rezultacie uwolnił on ją od balastu dekoracji i form zaczerpniętych z przeszłości, tworząc bryłę surową, onieśmielającą rozmachem i monumentalną.

Fasada kościoła San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini
San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini, Chrystus jako Sędzia - fresk w absydzie kościoła
Sacro Cuore di Cristo Re, widok absydy kościoła, Marcello Piacentini
Sacro Cuore di Cristo Re, widok absydy kościoła, Marcello Piacentini
Marcello Piacentini, bazylika San Cuore di Cristo Re
San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini, filary podtrzymujące kopułę kościoła
Bryła bazyliki San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini
San Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini, jeden z łuków wejściowych kościoła
San Cuore di Cristo Re, wnętrze, Marcello Piacentini

Patrząc na bryłę bazyliki Najświętszego Serca Chrystusa Króla, a następnie oglądając jej wnętrze, musimy pamiętać, że był to długo dojrzewający owoc – efekt architektonicznego wahania i trwających ponad dziesięć lat zmagań Marcella Piacentiniego z samym sobą i ze współczesną architekturą. W rezultacie uwolnił on ją od balastu dekoracji i form zaczerpniętych z przeszłości, tworząc bryłę surową, onieśmielającą rozmachem i monumentalną.

      Sacro Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini,
      prezbiterium kościoła

Świątynia ta okrzyknięta została budowlą dającą początek nowej erze w dziejach sakralnej architektury włoskiej, i słowa te padły nie z ust apologetów faszyzmu, ale badaczy architektury lat sześćdziesiątych XX wieku. To, co w dobie reżimu Benita Mussoliniego było podręcznikowym przykładem budownictwa nowej Italii, stało się przełomowym momentem dla włoskiej architektury w ogóle. Przypatrzmy się, jak do tego doszło. Plany stworzone przez młodego architekta o dorobku silnie naznaczonym eklektyzmem, Marcella Piacentiniego, gotowe były już w 1919 roku, a w kolejnym rozpoczęto budowę kościoła. Napięta w tym czasie sytuacja pomiędzy papieżem a ówczesnym państwem włoskim skłaniała przedstawicieli Kościoła do poszukiwań form architektury późnorenesansowej i barokowej. Twórca zaprezentował więc projekt w stylu przypominającym najznakomitsze osiągnięcia architektury rzymskiej XVI i XVII wieku, sięgając tym samym do tradycji przywołującej chwalebne chwile Kościoła katolickiego. Piacentini zmienił jednak plany i dopiero w 1924 roku na nowo rozpoczął budowę, którą kontynuował aż do roku 1931, kiedy architektura włoska przeżywała moment przełomowy. Jej kreatorzy zaczęli poszukiwać nowego stylu – wyrażającego nowoczesność, ale osadzonego w tradycji, pozbawionego naleciałości stylistycznych minionych epok, ale korzystającego z wokabularza form dawnych, świadomie „przetrawionych”. Rodziło się wśród nich przekonanie, że architektura faszystowska winna porzucić naśladownictwo, nie rezygnując jednak z ducha wielkiej rzymskiej cywilizacji. Młode, patrzące w przyszłość Włochy nie odrzucały przy tym nowoczesnych rozwiązań architektonicznych prezentowanych w tym czasie w Europie i Ameryce. Szczególnie przykład płynący z hitlerowskich Niemiec i powstające tam nowoczesne obiekty wzmogły zainteresowanie duce dla surowych, purystycznych form. Architektura stała się dla faszystowskiego rządu misją, świadomym sposobem kształtowania przestrzeni w duchu modernizmu – stylu, który dla Mussoliniego i pracujących dla niego twórców wydawał się najlepiej wyrażać nowego ducha faszystowskich Włoch. Dlatego typowy jeszcze w latach dwudziestych XX wieku stylistyczny pluralizm na początku kolejnej dekady zaczął się wypalać. Wykształcony, inteligentny i ambitny Piacentini stał się głównym kreatorem nowej architektury włoskiej, zaufanym projektantem duce, a przy tym autorem rozprawy Architettura d’oggi (Dzisiejsza architektura, 1930), w której jednoznacznie opowiedział się za nowoczesnością. I w tym duchu zmienił koncepcję swego projektu, bo ten początkowy, w obliczu dokonujących się dziejowych wydarzeń i politycznych wizji, stracił swą aktualność, stał się po prostu anachroniczny. Co więcej, na tego typu zmiany twórca otrzymał przyzwolenie samego Kościoła, który mimo „genetycznego” przywiązania do tradycji, po podpisaniu traktatów laterańskich i okrzyknięciu Mussoliniego ojcem opatrznościowym narodu, dał się przekonać, iż również budownictwo sakralne winno nadążać za nowoczesną formą.

      Sacro Cuore di Cristo Re, Marcello Piacentini,
      kopuła koścoła

W 1934 roku doszło do poświęcenia nowej, całkowicie przemodelowanej świątyni. Straciła ona nawet swe początkowe wyzwanie – z kościoła Pokoju, mającego upamiętniać ofiary pierwszej wojny światowej, stała się kościołem Chrystusa Króla. Trudno się temu skądinąd dziwić, bo jak uprawiać apologię pokoju w momencie, gdy czynione są przygotowania do wojny (aneksja Abisynii)? Rzymianie, nieprzywykli do tego typu form, zapewne z dużym zdziwieniem stanęli przed nietypowym dla ich miasta wzorcowym przykładem purystycznej w duchu i monumentalnej w formie architektury stworzonej z prostych graniastosłupów. Elewacja kościoła została obłożona surową, ułożoną w pasy (cofające się i wystające) jasną cegłą, a płaską fasadę flankowano dwiema dzwonnicami, dzięki czemu przypomina budowle doby romańskiej. Jedyną dekoracją, zarówno fasady, jak i bryły, są trawertynowe okucia okien i otworów wejściowych oraz nieliczne, mocno uproszczone płaskorzeźby. Monumentalne, wykonane z betonu wnętrze wieńczy kopuła o wysokości 36 metrów i średnicy 20 metrów. Jednak nie tylko ona dopuszcza światło do środka, czyni to także wysoko umieszczony rząd okien w partii prezbiterium.

Ci, którzy wykazywali sceptycyzm wobec tej kreacji architektonicznej, szybko ucichli po tym, jak pochwalił ją sam Mussolini. Tym sposobem dzieło to dało asumpt do naśladownictwa tego typu budownictwa w całej Italii, a samemu Piacentiniemu zapewniło rolę lidera i status głównego architekta Włoch.

Warto więc odbić z turystycznego szlaku i wejść w tę surową przestrzeń, zdobioną jedynie gigantycznymi freskami (Alfredo Biagini, Achille Funi), aby samemu wyrobić sobie zdanie, czy jest to li tylko budowla przełomowa, czy też architekt jest w stanie także dziś przekonać nas do swej wizji.