Święta Rodzina ze św. Elżbietą i małym Janem Chrzcicielem – rodzinne spotkanie z aniołem w tle
Orazio Borgianni, Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, fragment, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini
Orazio Borgianni, Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini
Orazio Borgianni, Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, fragment, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini
Orazio Borgianni, Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, fragment, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini
Orazio Borgianni, Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, fragment, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini
Madonna z Dzieciątkiem, św. Elżbietą i św. Janem Chrzcicielem, Giulio Romano, Museo Nazionale di Capodimonte, Neapol, zdj. Wikipedia
Rafael, Madonna Canigiani, Alte Pinakothek, Monachium, zdj. Wikipedia
Rafael, Święta Rodzina Franciszka I, Musée du Louvre, Paris,zdj. Wikipedia
Małżonkowie Maria i Józef pochylają się nad swym synem w pobożnej adoracji, ciotka Marii – Elżbieta (również młoda matka) – klęczy, podtrzymując swego synka Jana, któremu przypadnie w przyszłości przydomek „Chrzciciel”, i jednocześnie delikatnie obejmuje swojego malutkiego krewnego – Jezusa. Ten jedną rączką błogosławi swego dalekiego kuzyna, drugą zaś ostrożnie dotyka gołębia, którego Jan mu podaje. Grupie towarzyszy stojący w tle anioł, ale oko widza koncentruje się na znajdującej się na pierwszym planie kołysce. Wzbudziła ona tak wielki zachwyt Roberta Longhiego (kolekcjonera i znawcy twórczości Caravaggia i innych artystów z jego kręgu), że nazwał ją „najpiękniejszą martwą naturą włoskiego seicenta i jedną z najpiękniejszych w Europie tego czasu”.
Małżonkowie Maria i Józef pochylają się nad swym synem w pobożnej adoracji, ciotka Marii – Elżbieta (również młoda matka) – klęczy, podtrzymując swego synka Jana, któremu przypadnie w przyszłości przydomek „Chrzciciel”, i jednocześnie delikatnie obejmuje swojego malutkiego krewnego – Jezusa. Ten jedną rączką błogosławi swego dalekiego kuzyna, drugą zaś ostrożnie dotyka gołębia, którego Jan mu podaje. Grupie towarzyszy stojący w tle anioł, ale oko widza koncentruje się na znajdującej się na pierwszym planie kołysce. Wzbudziła ona tak wielki zachwyt Roberta Longhiego (kolekcjonera i znawcy twórczości Caravaggia i innych artystów z jego kręgu), że nazwał ją „najpiękniejszą martwą naturą włoskiego seicenta i jedną z najpiękniejszych w Europie tego czasu”.
Scena zabawy dwóch chłopców, którym towarzyszą ich matki i Józef, nie była tematem nowym w sztuce. Wielokrotnie sięgali do niego artyści poprzedniego stulecia, żeby wspomnieć chociażby Rafaela czy Giulia Romano. Orazio Borgianni – autor opisywanego obrazu – musiał je dobrze znać. Wprowadził jednak do swojej kompozycji nowy element. Anioł o wielkich skrzydłach grający na skrzypcach, bo o nim mowa, pojawia się w obrazie Caravaggia Ucieczka do Egiptu i to on zapewne stanowił prototyp dla postaci namalowanej tutaj. Nie jest to jedyny element zaczerpnięty od cieszącego się sławą w rzymskim świecie artystycznym Lombardczyka. Orazio Borgianni, który dopiero co powrócił z emigracji w Hiszpanii (1606) – gdzie w pełni ukształtował się jego malarski styl – podobnie jak znacząca część artystów rzymskich tego czasu podziwiał obrazy Caravaggia znajdujące się w kościołach Wiecznego Miasta i tutejszych kolekcjach prywatnych. I on przejął tenebryzm i naturalizm jego scen, nawet jeśli było to tylko chwilowe zauroczenie. Typowe dla Caravaggia „ściągnięcie” świętych na ziemię i umieszczenie ich między ludem rzymskim nie do końca bowiem interesowało Borgianniego, któremu bardziej zależało na ukazaniu świętej sceny w pewnej mierze wyidealizowanej, „sprofanowanej” jedynie na tyle, aby unaocznić ludzki element historii Chrystusa i jego rodziny. Ambicje malarskie tego twórcy dotyczyły czegoś zupełnie innego. Pragnął stworzyć kompozycję pełną szczegółów, w której – jak w księdze – można by śledzić poszczególne wątki opowieści i rozpoznawać ich głębokie religijne przesłanie. Tak jakby chciał się pochwalić swą obszerną wiedzą, ale też zachwycić widza bogactwem różnorodnych typów fizjonomicznych, gestów, a także doskonale uchwyconymi martwymi naturami.
Zacznijmy – w nietypowy sposób – właśnie od nich, gdyż – jak się wydaje – stanowią one uwerturę do całej sceny, a zarazem jej epilog. Po lewej stronie na pierwszym planie zobaczymy przedmioty związane ze św. Janem (jego atrybuty): wielbłądzią skórę i czerwoną koszulę, którą Jan będzie w przyszłości nosił jako pustelnik. Jest tam też cienki krzyż z trzciny, czarka na wodę służąca do ceremonii chrztu oraz mała karteczka ze słowem Dei, będącym skrótem formuły Ecco Agnus Dei (Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata) – którymi to słowy Jan nazwie Chrystusa ponad trzydzieści lat później, spotkawszy go na pustyni, gdy ogłosi: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, on zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. W Ewangelii św. Marka (Mk 1, 7-11) przeczytamy też: „W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na Niego. A z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie»”. Tak więc Jan podający na obrazie swemu kuzynowi gołębicę – symbol Ducha Świętego – antycypuje moment boskiego potwierdzenia mesjańskiej roli Jezusa podczas jego chrztu. Gołębica ma tu wielkie znaczenie. W Księdze Rodzaju jest symbolem pojednania między grzeszną ziemią a Bogiem. W Nowym Testamencie symbolem Ducha Świętego. Tak więc w obrazie widzimy przyszłego proroka – Jana Chrzciciela, który jako pierwszy rozpoznał w Jezusie Mesjasza namaszczonego Duchem Świętym („Oto ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją” (Mt 1, 1). Święty Jan – zapowiedziany przez Stary Testament poprzednik Mesjasza – nie tylko rozpozna Chrystusa-Zbawiciela, ale też tego (na co wskazuje krzyż), który weźmie na siebie ciężar ludzkich grzechów i ofiaruje siebie na krzyżu. Borgianni przedstawia więc mistyczne spotkanie Chrystusa i Jana Chrzciciela, któremu towarzyszy Duch Święty w postaci gołębicy. W symbolicznym znaczeniu było to też spotkanie dwóch Kościołów – starego (żydowskiego), którego przedstawicielem jest Jan Chrzciciel, i nowego (chrześcijańskiego) z Chrystusem-Bogiem. W tym sensie Jan jest postacią symbolizującą prawo Starego Testamentu, a Chrystus – słowo Ewangelii.
Po prawej stronie obrazu, na pierwszym planie, znajduje się – wspomniana już – oddana z wielką precyzją, drobiazgowo namalowana kolebka Syna Bożego. Nawiązuje ona do niemowlęctwa Chrystusa, ale jest też zapowiedzią grobu i białego całunu, w który trzydzieści trzy lata później zostanie spowite martwe ciało Zbawcy. Zobaczymy w niej też zwój papieru, który oczywiście symbolizuje Ewangelię.
A inne postacie? Zorana zmarszczkami twarz Elżbiety – starej kobiety, ale młodej matki – zaświadcza o cudzie narodzin jej syna, które nastąpiły, gdy była już w podeszłym wieku. Posłuszny Bogu starzec Józef z pokorą pochyla się nad swym synem – nie synem. To jemu powierzony został obowiązek i dar wychowywania Jezusa Chrystusa. W centrum kompozycji znajduje się natomiast piękna Maria z aureolą nad głową, ubrana w typową dla niej niebiesko-purpurową szatę. I jeszcze anioł o imponujących skrzydłach przygrywający na skrzypcach. Czy jest to ten, który pojawił się we śnie Józefowi, gdy ogarnięty wątpliwościami co do wierności Marii pragnął „oddalić ją potajemnie”. We śnie anioł przekonał Józefa, że noszone przez nią dziecko pochodzi od Ducha Świętego, a Józef uwierzył mu i był posłuszny. Na obrazie z czułością i oddaniem spogląda na Jezusa. Ale może aniołem jest Ariel, znany nam z obrazu Leonarda da Vinci (Madonna w grocie) – ten, który, według jednego ze średniowiecznych apokryfów, miał uratować Jana Chrzciciela z rzezi niewiniątek w trakcie ucieczki do Egiptu? I to wtedy, na pustyni, miało dojść do spotkania Jana i Chrystusa.
Kompozycja obrazu jest w typowy dla Borgianniego sposób zagęszczona, mieni się barwami, wręcz drży. Uderza nas bogactwo szczegółów i detali, ale też wyrafinowana gra światła i cienia załamujących się na fałdach szat, harmonia monochromatycznych barw, przełamanych w partii środkowej błękitem i delikatną purpurą szaty Marii.
Nie wiemy, kiedy dokładnie dzieło to zostało namalowane. Zapewne jednak przed datowanym na 1608 rok obrazem Madonna z Dzieciątkiem i św. Anną Carla Saraceniego – przyjaciela Borgianniego i wiernego kompana jego nocnego życia, ale też artysty, z którym, jak to było wówczas w zwyczaju, wymieniali swe twórcze doświadczenia. Wiemy też, że artyści pożyczali sobie nawzajem rekwizyty (sztuczne skrzydła dla swoich aniołów, elementy zbroi, gipsowe odlewy). Wspomniana, wręcz identyczna kolebka, o której z takim zachwytem wyrażał się Longhi, pojawi się w przywołanym dziele Saraceniego.
Obraz Borgianniego znajdował się początkowo w klasztorze Klarysek przy kościele San Silvestro in Capite. Klasztor wywłaszczono w 1871 roku i stworzono w nim oddział jednego z ministerstw (Robót Publicznych i Administracji Poczty i Telegrafu), ale w zbiorach Galerii Barberini płótno pojawiło się dopiero w 1922 roku, po tym jak odnalazł je w kompleksie klasztornym Roberto Longhi (1916). Nie wiemy, niestety, jak trafiło do klarysek i kto był jego właścicielem.
Święta Rodzina ze św. Elżbietą i Janem Chrzcicielem, Orazio Borgianni, ok. 1606, olej na płótnie, 257 x 202 cm, Galleria d’Arte Antica, Palazzo Barberini