Gołe pośladki Stwórcy – niezgłębiona tajemnica Michała Anioła

Sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej i Sąd Ostateczny, Michał Anioł

Sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej i Sąd Ostateczny, Michał Anioł

Freski sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej są jednym z najbardziej znanych i docenianych dzieł sztuki wszech czasów. Napisano na ich temat tomy i wydawać by się mogło, że wiemy o nich wszystko. Gdy jednak podniesiemy głowę i skierujemy wzrok na drugi panel znajdujący się prawie bezpośrednio nad ołtarzem kaplicy, zobaczymy scenę, która musi budzić co najmniej zdumienie. Moment tworzenia słońca i księżyca, które Michał Anioł połączył z dniem pojawienia się na ziemi roślinności, pozwala ujrzeć wszechwładnego Stwórcę w geście kosmicznej kreacji. O dziwo, towarzyszy mu postać, która pokazuje nam swoje gołe pośladki. Kim jest i dlaczego w ogóle znalazła się w tym miejscu?

Sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej i Sąd Ostateczny, Michał Anioł
Stworzenie słońca i księżyca, jeden z fresków sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, Michał Anioł
Stworzenie słońca i księżyca, jeden z fresków sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, fragment, Michał Anioł, zdj. Wikipedia
Sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej, Michał Anioł, Pałac Apostolski, zdj. Wikipedia
Tors Belwedeski, kopia wg oryginału Apolloniosa z Aten, Museo Pio-Clementino (Muzea Watykańskie)

Freski sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej są jednym z najbardziej znanych i docenianych dzieł sztuki wszech czasów. Napisano na ich temat tomy i wydawać by się mogło, że wiemy o nich wszystko. Gdy jednak podniesiemy głowę i skierujemy wzrok na drugi panel znajdujący się prawie bezpośrednio nad ołtarzem kaplicy, zobaczymy scenę, która musi budzić co najmniej zdumienie. Moment tworzenia słońca i księżyca, które Michał Anioł połączył z dniem pojawienia się na ziemi roślinności, pozwala ujrzeć wszechwładnego Stwórcę w geście kosmicznej kreacji. O dziwo, towarzyszy mu postać, która pokazuje nam swoje gołe pośladki. Kim jest i dlaczego w ogóle znalazła się w tym miejscu?

Aby przybliżyć się do odpowiedzi na to pytanie, musimy przenieść się do 1508 roku. Wtedy to Michał Anioł otrzymał od papieża Juliusza II zadanie wykonania dekoracji sklepienia Kaplicy Sykstyńskiej, które sfinalizował cztery lata później. Tematem było dziewięć scen z Genesis – pierwszej księgi Starego Testamentu, którą rozpoczyna akt oddzielenia światła od ciemności, a kończy scena opilstwa Noego. Artysta zaczął od końca, a w 1511 roku doszedł do interesującego nas malowidła o powierzchni 280 x 570 cm. Powstało ono w momencie, gdy presja starego papieża, który obawiał się, że nie doczeka odsłonięcia fresków, przybrała na sile. Malarz zaczął tworzyć kompozycje bardziej sumaryczne, skondensowane i pozbawione licznych detali, które dostrzeżemy w pierwszych zrealizowanych przez niego scenach. Zmęczony nadludzkim trudem artysta najwyraźniej pragnął jak najszybciej ukończyć dzieło.



Według zachowanego listu Michała Anioła, napisanego dwadzieścia lat później (1523), papież dał mu całkowitą wolność w kreacji sklepienia, w zgodzie z jego uznaniem i jego satysfakcją. Nie zachował się żaden kontrakt, dokumentujący zamówienie i realizację tego dzieła, nie znamy też teologa ani intelektualisty, który – jak to było w zwyczaju – pomagałby autorowi malowideł w opracowaniu ich ideologicznego programu. Na czym więc opierał swoją wizję Michał Anioł? Odpowiedź jest prosta – na Biblii. To w niej przeczytamy, że w trzecim dniu Bóg uformował ziemię i stworzył na niej roślinność („Niechaj ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce, w których są nasiona,
Rdz 1, 9-13). W czwartym dniu Bóg stworzył ciała niebieskie, mówiąc: Niechaj powstaną ciała niebieskie, świecące na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały pory roku, dni i lata; aby były ciałami jaśniejącymi na sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią”(Rdz 1, 14-19).

Na fresku Michała Anioła sceną, która od razu rzuca się w oczy, jest oczywiście moment stworzenia ciał niebieskich. Widzimy zmarszczone czoło i marsowe, skupione oblicze Boga, czujemy też powiew wiatru targającego włosami i brodą Stwórcy. Władczym gestem jednej ręki wskazuje on na słońce, drugiej – na księżyc. Towarzyszą mu cztery putta unoszące się na boskiej szacie jak na szalupie po obu jego stronach – tej jasnej (słonecznej) i tej ciemnej (księżycowej). Po lewej, jasnej, są to Poranek i Południe, po prawej, pozostającej w cieniu – przedstawieni zostali Wieczór i Noc. Jedna z postaci zasłania twarz przed promieniami słońca (Południe), inna zakłada szal, jakby sugerując zbliżający się chłód (Noc). Co jednak zobaczymy w lewej części fresku? Jest tam ten sam Stwórca, którego ujrzeliśmy po prawej stronie, tyle że w innej odsłonie – leci on, w pozycji prawie horyzontalnej, a silny podmuch wiatru podwiewa jego szatę, ukazując nagie pośladki i podeszwy boskich stóp. Zmierza on w stronę rachitycznej roślinności, która za sprawą jego wyciągniętej ręki rodzi się na ziemi niejako na naszych oczach. Jeśli jednak spojrzeć na przedstawione sceny chronologicznie, czyli według ich następstwa w Genesis, jest to moment, w którym powinniśmy widzieć Boga właśnie oddalającego się od ziemi, który jak w przyspieszonym filmie (puszczonym od końca do początku) zmierza do następnego zadania i wziąwszy zakręt za naszymi plecami, pojawia się przed nami w całym swym majestacie i stwarza planety. Nie da się ukryć, że scena ta jest jedną z najbardziej dynamicznych, jakie w tym czasie namalowano, że emanuje siłą i mocą. Silny wiatr mierzwi włosy i brodę Stwórcy, a także nadmuchuje draperię jego szaty w obu przedstawieniach.  Wszystko to symbolizuje wewnętrzną moc i kosmiczną wręcz potęgę Boga, będącego w stanie wygenerować coś tak wielkiego jak wszechświat, ziemię i człowieka. Co ciekawe, wizja Michała Anioła stała w sprzeczności ze słowami Biblii, w których akt stworzenia świata był manifestacją boskiego ducha i odbywał się poprzez słowo („i Bóg rzekł”). Bezpośrednią inspiracją dla takiego ze wszech miar dynamicznego i do tej pory nieznanego obrazu Stwórcy musiały być dopiero co odkryte w Rzymie antyczne rzeźby – jedna znana jako Tors Belwederski, druga – Grupa Laokoona.  To zapewne z nich Michał Anioł zaczerpnął pomysł na taką kreację swojego Boga.



Tak więc mamy do czynienia z dwiema odsłonami tego samego Stwórcy, widzianego raz z tyłu, raz z przodu. I o ile przedstawienie Stwórcy jako antycznego herosa mieści się w ikonografii tamtych czasów, o tyle ukazanie jego nagich pośladków, a nawet dopuszczenie, że Bóg takowe posiada, było czymś niespotykanym, wręcz bulwersującym. Przez stulecia głowiono się nad kompozycją Michała Anioła zaprzeczającą jakkolwiek pojmowanej zasadzie tak ważnego w ówczesnej sztuce decorum. W przybytku tak czcigodnym jak Kaplica Sykstyńska pokazanie bosych stóp i boskiego tyłka – części ciała uważanych za nieczyste – musiało budzić co najmniej zadziwienie, a u wielu wiernych wręcz obrazę uczuć religijnych. Nie mogąc pojąć koncepcji artysty, próbowano ją na różne sposoby interpretować. I tak w ukazanej po lewej stronie postaci dopatrywano się nawet przepłoszonego przez Boga Lucyfera. Pojawiły się hipotezy, jakoby Bóg odwracał się od człowieka, skazując go tym samym na niezrozumiałe dla niego, niezawinione kataklizmy i nieszczęścia, albo imputowano, że Bóg pragnął ukazać boskość swego ciała w każdym aspekcie, a tym samym nadać wartość ludzkiej cielesności. Wszak według Biblii człowiek w całej swej doskonałości stworzony został na obraz i podobieństwo Boga. Byłoby to stanowisko bardzo humanistyczne, ale czy na pewno o to chodziło Michałowi Aniołowi?

Jeden jedyny fragment, w którym Bóg pokazuje swój tył (co możemy tłumaczyć jako tyłek, a jeszcze bardziej eufemistycznie jako plecy), pojawia się w starotestamentowej Księdze Wyjścia (Wj 33, 23). Ukazana jest tam trudna do jednoznacznej interpretacji scena, w której Mojżesz prosi Boga, aby ten ukazał mu swą twarz, pragnąc w ten sposób dojrzeć boską glorię, chwałę i wielkość. Bóg jednak odmawia i pokazuje mu swój tył. Jak można to interpretować? Według Grzegorza z Nyssy oglądanie owego tyłu (tyłka, pleców) Boga oznaczało dla Mojżesza reprymendę – powołaniem człowieka nie jest patrzenie w oczy Boga, ale pójście za nim jak za przewodnikiem, a tym samym całkowite się mu poddanie. Ale i ta interpretacja nie do końca – jak się wydaje – pasuje do kreacji Michała Anioła, który przecież w pełnej okazałości ukazuje nam oblicze Boga. Nie ma też żadnego powodu, aby w momencie aktu tworzenia obnażać boskie stopy i pośladki. Czy była to może krotochwila, żart artysty?



A jak zareagował na fresk Michała Anioła papież Juliusz II? Nic na ten temat nie wiemy. Zapewne jednak podczas swych wizyt w Watykanie żywo interesował się realizacją licznych prac zleconych tam ówczesnym artystom. Tak było z Rafaelem, któremu powierzył dekoracje swych pokoi (Stanze Rafaela), należy więc sądzić, że donoszono mu też o postępach prac Michała Anioła i niemożliwe jest, aby jakikolwiek żart mógł się wedrzeć w to czcigodne miejsce. Sam Michał Anioł, człowiek głęboko religijny, z natury poważny i surowy, a do tego głęboko rozpamiętujący swoje grzechy, nie pozwoliłby sobie na jakiekolwiek krotochwile.

Dlaczego Michał Anioł zapragnął „objawić” nam Stwórcę w całym jego boskim majestacie – jako demiurga o kosmicznej sile i mocy, a jednocześnie pokazać jego najbardziej „nieczyste” punkty? Jak się wydaje, odpowiedź na to pytanie wciąż pozostaje tajemnicą i sprzyja tworzeniu niezliczonych hipotez.