Święta Maria Magdalena – fantomowa postać zlepiona z ignorancji, interesu i złej woli

Relikwiarz ze stopą św. Marii Magdaleny, kościół San Giovanni dei Fiorentini

Relikwiarz ze stopą św. Marii Magdaleny, kościół San Giovanni dei Fiorentini

Grzesznica, pokutnica, uczennica Chrystusa i świadek jego zmartwychwstania – przez stulecia żadna inna kobieta nie zajmowała artystów i biblistów tak intensywnie jak ona, żadna nie miała tylu różnych twarzy i o żadnej nie opowiadano tylu sprzecznych historii. Na czym zasadza się fenomen Marii zwanej Magdaleną i kim była w rzeczywistości? Czy prawda o niej jest w stanie zburzyć utrwalany przez sztukę i Kościół obraz kobiety upadłej? I wreszcie, dlaczego słowa Biblii były nie tylko niedostrzegane, ale wręcz ignorowane przez przedstawicieli Kościoła katolickiego?

Relikwiarz ze stopą św. Marii Magdaleny, kościół San Giovanni dei Fiorentini
Tablica informująca o relikwii św. Marii Magdaleny, kościół San Giovanni dei Fiorentini
Święta Maria Magdalena, Bartolomeo Bulgarini, XIV w., Pinacoteca Capitolina
Maria Magdalena czytająca, Piero di Costa, XVI w. Galleria Nazionale d'Arte Antica, Palazzo Barberini
Posąg św. Marii Magdaleny, Alessandro Algardi, kościół San Silvestro al Quirinale
Pokutująca Maria Magdalena, Charles Mellin, Galleria Nazionale d'Arte Antica, Palazzo Barberini
Guido Cagnacci, Maria Magdalena omdlała, Galleria Nazionale d'Arte Antica, Palazzo Barberini
Maria Magdalena pokutująca, Francesco Albani, XVII w., Pinacoteca Capitolina
Maria Magdalena pokutująca, warsztat Guercina, XVII w., Pinacoteca Capitolina
Pokutująca Maria Magdalena, Guido Reni, Galleria Nazionale d'Arte Antica, Palazzo Barberini
Noli me tangere, Antonio Raggi, kaplica Alaleona, kościół Santi Domenico e Sisto
Fasada rzymskiego, barokowego kościoła Santa Maddalena na Polu Marsowym
Wnętrze kościoła Santa Maria Maddalena

Grzesznica, pokutnica, uczennica Chrystusa i świadek jego zmartwychwstania – przez stulecia żadna inna kobieta nie zajmowała artystów i biblistów tak intensywnie jak ona, żadna nie miała tylu różnych twarzy i o żadnej nie opowiadano tylu sprzecznych historii. Na czym zasadza się fenomen Marii zwanej Magdaleną i kim była w rzeczywistości? Czy prawda o niej jest w stanie zburzyć utrwalany przez sztukę i Kościół obraz kobiety upadłej? I wreszcie, dlaczego słowa Biblii były nie tylko niedostrzegane, ale wręcz ignorowane przez przedstawicieli Kościoła katolickiego?

Zacznijmy od źródła najważniejszego – Nowego Testamentu. Popularne w kulturze żydowskiej imię Maria (Mariam, Miriam) pojawia się na kartach czterech ewangelii kanonicznych (Marka, Mateusza, Łukasza, Jana) wielokrotnie i często niełatwo odróżnić jedną Marię od drugiej. Nas interesować będę trzy kobiety o tym imieniu, które w procesie rodzenia się enigmatycznej Marii Magdaleny odegrały zasadniczą rolę.

  1. Maria z Magdali pochodziła – jak sama nazwa wskazuje – z leżącej na zachodnim brzegu jeziora Genezaret wioski Magdala. Była jedną z pierwszych osób, które dołączyły do grupy Chrystusa w trakcie jego wędrówki po Galilei. Stało się to po tym, jak Chrystus wypędził z niej siedem demonów (Łk 8, 2; Mk 16, 9-11). Co to były za demony, nie wiemy. Podobnie jak inne kobiety (Joanna i Zuzanna), również Maria usługiwała temu gronu „ze swego mienia” (Łk 8, 2-3), co oznacza, że Maria zwana Magdaleną (od Magdali) wspierała wyznawców Chrystusa materialnie, ale nie otrzymujemy podpowiedzi, jak weszła w posiadanie majątku, którym im służyła. Potem Maria towarzyszyła Chrystusowi w najważniejszym momencie jego życia – jej imię pojawia się w scenie ukrzyżowania; była pod krzyżem razem z Matką Boską i św. Janem (Mt 27, 55-56; Mk 15, 40-41; J 19, 25-27). Widziała śmierć i pochówek swego mistrza i to ona „niosła wonności do grobu Chrystusa”, aby obmyć i namaścić jego ciało w niedzielę Wielkiej Nocy. Odkryła pusty grób i to jej pierwszej objawił się po zmartwychwstaniu Jezus, o czym donoszą wszystkie cztery ewangelie (Mk 16, 1-8; Mt 28, 1-11; Łk 24, 1-11; J 20, 1-18). Ona też powiadomiła o tym fakcie jego uczniów: „I przyszła Maria, oznajmiając uczniom, że widziała Pana i że jej to powiedział” (J 20, 18). Na tym kończą się wiadomości na jej temat. Przesłanie biblijne jest jasne – Maria z Magdali była pierwszą osobą, której dane było zobaczyć Zmartwychwstałego, i to ona niosła tę wiadomość dalej.
  2. Druga postać o imieniu Maria pojawia się w Nowym Testamencie w scenie uczty. Maria z Betanii, gdyż tak jest też nazywana (siostra Marty i Łazarza), w trakcie odwiedzin Jezusa siada u jego stóp i przysłuchuje się jego słowom (Łk 10, 38-42). Wzbudza tym krytykę swojej siostry. Chrystus chwali jednak gotowość Marii do wsłuchiwania się w głoszone przez niego nauki.
  3. Trzecia postać to bezimienna jawnogrzesznica (prostytutka), która pojawiła się w domu faryzeusza Szymona (Łk 7, 36-50). Wyznając swe grzechy, łzami obmywa Chrystusowi nogi, wyciera je swymi długimi włosami, a następnie namaszcza drogocennym olejkiem przechowywanym w alabastrowym flakoniku. I o ile u Łukasza jest jawnogrzesznicą, u Mateusza i Marka (Mt 26, 6-13; Mk 14, 3-9) występuje jedynie jako bezimienna kobieta, która w trakcie uczty u Szymona Trędowatego namaszcza stopy Chrystusa drogocennym olejkiem nardowym wartym trzysta denarów. Natomiast w Ewangelii św. Jana kobieta o imieniu Maria namaszcza stopy Chrystusa drogocennym olejkiem i obciera je swoimi włosami podczas uczty u Łazarza (J 12, 1-11).


Trzy różne Marie w każdej z ewangelii przedstawiane są trochę inaczej i w różnych kontekstach. Już pierwsi interpretatorzy Pisma Świętego (
Klemens Aleksandryjski, Tertulian, Orygenes, Augustyn) mieli z tym problem i zdawali sobie sprawę z mglistości przekazu. Orygenes pierwszy wyłowił z biblijnej opowieści trzy kobiety, ale inni widzieli tylko jedną albo dwie. Augustyn dla przykładu połączył Marię (siostrę Marty i Łazarza) z jawnogrzesznicą. Jedynie żyjący na przełomie II i III wieku Hipolit nazwał Marię z Magdali Apostola apostolorum, do grona tego zaliczając też inne kobiety, które towarzyszyły jej przy pustym grobie Chrystusa. To one miały głosić słowa Zbawiciela i informować, że „podąża On przed nimi” w powrotnej drodze do Galilei. Określenie „Apostołka apostołów” nie powinno dziwić. Maria z Magdali była nie tylko uczennicą Chrystusa, jak inni apostołowie, ale też najważniejszym, bo pierwszym świadkiem jego zmartwychwstania, a co za tym idzie – powierniczką tajemnicy Dobrej Nowiny i nadziei na życie wieczne – fundamentu religii chrześcijańskiej.     

Pod koniec VI wieku z niesłychaną wręcz dezynwolturą problemem rozwiązał erudyta, benedyktyn i późniejszy doktor Kościoła – papież Grzegorz Wielki, który w rzeczywistości wykreował postać Marii Magdaleny, scalając trzy zidentyfikowane wcześniej Marie w jedną. W swojej homilii 33 pisał: „Wierzymy, że kobieta, którą Łukasz nazywa grzesznicą, a Jan Marią, to ta sama osoba, z której, według Marka, Jezus wypędził złe duchy”. W ten sposób papież stworzył de facto nową postać i napełnił ją nowym znaczeniem. Czy wytrawny znawca Pisma zrobił to świadomie, czy też popełnił kardynalny błąd, trudno powiedzieć. Dzięki niemu Maria Magdalena stała się postacią z krwi i kości – kobietą targaną emocjami i namiętnościami, uosobieniem miłości cielesnej i grzesznej, dla której spotkanie z Chrystusem było aktem odnowy. W homilii 25 Grzegorz pisał: „Maria Magdalena, która wcześniej była w mieście grzesznicą, wskutek ukochania Prawdy zmyła łzami zmazy przestępstwa”. W ten sposób w zachodniej kulturze chrześcijańskiej powstał byt czysto abstrakcyjny – intelektualnie i emocjonalnie nośny, gdyż według papieża skłaniający do rozmyślań nad nadzieją i pokutą. Możemy jedynie próbować zrozumieć, skąd Grzegorz zaczerpnął to karkołomne wręcz połączenie jawnogrzesznicy z najważniejszym świadkiem zmartwychwstania. Inspiracją była (zapewne) informacja o wypędzeniu z Marii z Magdali siedmiu demonów, nasuwająca skojarzenie z apokaliptyczną bestią o siedmiu głowach, ale też bezmiarem występku, rozwiązłością i popędem seksualnym. Nie bez znaczenia był też, jak możemy przypuszczać, społeczny status Marii: kobieta niezamężna, finansowo niezależna, wędrująca z gronem wagabundów, za jakich uważani byli wyznawcy Chrystusa, nie przywodziła na myśl niewiasty statecznej, podporządkowanej silnej tradycji patriarchalnej znamiennej dla żydowskiej społeczności tamtego czasu. Doskonale nadawała się natomiast do odegrania roli nawróconej grzesznicy.


Niektórzy badacze widzą w takiej kreacji Marii Magdaleny przejaw mizoginizmu rozbrzmiewającego już w słowach św. Pawła, który odmawiał kobiecie równych praw w Kościele, nauczaniu i rodzinie, twierdząc:
„Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam ani też przewodzić nad mężem, lecz [chcę, by] trwała w cichości” (List do Tymoteusza). Czy św. Paweł nie mijał się w swym pouczeniu z prawdą? Według Biblii Chrystus wyróżnił Marię z Magdali – jej pierwszej się objawił i jej nakazał nieść dalej wiadomość o swoim zmartwychwstaniu. Dlaczego ten wątek tak rzadko był podnoszony przez pierwszych ojców Kościoła zachodniego?

W Kościele wschodnim postać Marii z Magdali postrzegano inaczej. Czczono ją od samego początku, przypisując jej rangę równą apostołom. Oczywiście nie łączono jej też z osobą jawnogrzesznicy, ale widziano w niej uczennicę i służebnicę Chrystusa, tę, która trwała przy nim do końca. Według tamtejszej tradycji wierzono, że po ukrzyżowaniu wyjechała z Galilei i umarła w Efezie.

Tymczasem kreacja Marii Magdaleny stworzona przez Grzegorza Wielkiego zaczęła żyć w kulturze zachodniej własnym życiem i obrastać w legendy i mity. Kolejna odsłona spektaklu z jej udziałem pojawiła się w drugiej połowie XIII wieku za sprawą szeroko rozpowszechnionej Złotej legendy włoskiego hagiografa i arcybiskupa Genui Jakuba de Voragine. To, co było do tej pory zawiłe, u niego stało się klarowne, a dodatkowo jeszcze zanurzone w lekkostrawnym sosie anegdoty. Pisze on, że Maria Magdalena „była bardzo bogata, a ponieważ bogactwu zawsze towarzyszy chęć użycia, więc i ona, jaśniejąc bogactwem i urodą, oddała ciało swoje rozkoszom, tak że wreszcie zapomniano jej własnego imienia i wszędzie zwano ją grzesznicą”. Potem (według hagiografa) wyraziła skruchę i dzięki swej przemianie stała się w otoczeniu Chrystusa jedną z najbliższych mu osób. Jakub dopisuje również, w bardzo swobodny sposób, jej dalszą historię. Na kartach swojej opowieści wysyła ją z Palestyny do Prowansji, gdzie Maria Magdalena naucza, a następnie zaszywa się w jaskini i kolejne trzydzieści lat spędza na pokucie i modlitwie. Karmią ją tam anioły przynoszące jej siedem razy dziennie posiłek. Już we wczesnym średniowieczu w miejscu jej „świętej groty” w górach Sainte-Baume powstało sanktuarium, a sama święta rzekomo została pochowana w pobliskim opactwie Saint-Maximin-la-Sainte-Baume. Ściągali do niego pielgrzymi z całej Europy, w tym dociekliwa królowa Ludwika Sabaudzka (matka króla Francji Franciszka I), która zapragnęła dowiedzieć się czegoś więcej o adorowanej tam świętej. I w tym momencie zaczęły piętrzyć się problemy.



Jednym z badaczy losów Marii Magdaleny, zatrudnionych przez królową, został Jacques Lefèvre d’Étaples – humanista, paryski bibliotekarz i znawca Biblii. Na kartach swego traktatu De Maria Magdalena Triduo Christi. Et e tribus una Maria disceptatio (Paryż, 1517) wyodrębnił on trzy kobiety o imieniu Maria, zadając kłam historii o świętej grzesznicy. Ponieważ praca ta została opublikowana w dobie walki Kościoła katolickiego z protestantami – wyśmiewającymi bajeczność żywotów świętych – badacz ten nie miał szczęścia. Uniwersytet paryski skrytykował i potępił jego traktat i niewiele brakowało, a Lefèvre'a oskarżono by o herezję. Jego praca szybko została zapomniana, a utrwalona już tradycja Marii Magdaleny – grzesznicy nadal żyła swoim życiem i się umacniała, w sposób szczególny w okresie kontrreformacji. Wtedy też jej postać stała się jednym z ulubionych tematów sztuki barokowej. I o ile wcześniej z rzadka koncentrowano się na jej cielesnym powabie, podkreślając głównie jej uczestnictwo w opłakiwaniu Chrystusa pod krzyżem czy scenie spotkania ze Zmartwychwstałym (Noli me tangere), w XVII wieku standardem stało się ukazywanie jej na wpół roznegliżowanego ciała, długich rozpuszczonych włosów zakrywających obnażone piersi i załzawionych, uniesionych w niebo, oczu. I nie da się ukryć, że to jej piękne, zmysłowe ciało było głównym tematem niezliczonych dzieł powstałych w tym czasie.

Jako kolejny problemem Marii Magdaleny zajął się pod koniec XVII wieku francuski duchowny i myśliciel Jacques-Bénigne Bossuet. W sposób lapidarny, na zaledwie trzech stronach swego traktatu, badacz ten po raz kolejny wyodrębnił z przekazu biblijnego trzy Marie. Ale i on nie przebił się do mainstreamu nauki Kościoła. Ten zaś oficjalnie nie negował prawdy o Marii Magdalenie, ale pozwolił tradycji utożsamiającej ją z jawnogrzesznicą płynąć swoim biegiem.

Zmiana tej polityki nastąpiła w Kościele dopiero w XX wieku. Po soborze watykańskim (1969) Marii Magdalenie przywrócono cześć, doceniono jej rolę w paschalnych wydarzeniach, odcinając ją od biblijnej grzesznicy i Marii z Betanii, i ogłoszono dla niej osobne święto (22 lipca).


Ale i to nie zatrzymało zainteresowania jej postacią w sztuce i popkulturze. Asumpt do tworzenia kolejnych legend i mitów na jej temat dało udostępnienie informacji zawartych w odkrywanych stopniowo kilkunastu wczesnochrześcijańskich pismach. Apokryfy te, zwane ewangeliami gnostyckimi, powstały w II i III wieku i zostały odrzucone w trakcie wykuwania się doktryny chrześcijańskiej (IV wiek). Ostatecznie nie weszły do kanonu uznawanych ewangelii (te są – jak wiadomo – tylko cztery: według świętych Marka, Mateusza, Łukasza i Jana). Zakazane i systematycznie niszczone, dziś są świadectwem istnienia różnorakich nurtów i prądów intelektualnych żywych wśród wyznawców Chrystusa na początku kształtowania się myśli chrześcijańskiej. Po raz kolejny Marią Magdaleną zainteresowano się po odkryciu fragmentów tzw. Ewangelii Marii. Tekst ten ukazuje Marię (z Magdali) jako najbardziej zaufaną i najlepiej rozumiejącą przesłanie Chrystusa uczennicę – tę, której dane było doznanie oświecenia niedostępnego innym uczniom. Miała zgłębiać tajemnicę Prawdy głoszonej przez Zbawiciela, a po jego odejściu objaśniać ją innym, w tym także apostołom. Na kartach tej ewangelii przeczytamy także słowa Piotra, mówiącego, że Chrystus „ukochał ją bardziej niż nas” (1, 126). Z innego gnostyckiego tekstu, odkrytej w 1945 roku Ewangelii Filipa, dowiadujemy się z kolei, że Chrystus „całował ją (Marię z Magdali) w usta”. A stąd już tylko krok do legend, zrodzonych tym razem w czasach współczesnej popkultury. Najdoskonalszym przykładem będzie tu książka Kod Leonarda da Vinci Dana Browna – sugerująca, że Maria Magdalena była nie tylko żoną Chrystusa, ale też matką jego dzieci.


Poszukując śladów Marii Magdaleny w Rzymie, nie będziemy zawiedzeni. Ku jej czci wzniesiono piękną późnobarokową świątynię Santa Maria Maddalena (Campo Mazio). Na ścianach muzeów i kościelnych kaplic znajdziemy liczne jej wizerunki, a gdy zapragniemy przenieść się w aurę jej kultu w wymiarze czysto dewocyjnym, wystarczy wejść do stojącego nad brzegiem Tybru kościoła San Giovanni dei Fiorentini. Tam, niedaleko ołtarza, ujrzymy złożone w pozłacanym relikwiarzu relikwie jej stopy. Jak głosi tradycja,
doczesne szczątki Marii Magdaleny zostały pod koniec IX wieku przetransportowane z Efezu do Konstantynopola. Wykradzione stamtąd przez krzyżowców (początek XIII wieku), znalazły się na pewien czas w Rzymie, gdzie odjęto im stopę, zanim cała reszta kości kobiety powędrowała do grobu znajdującego się w prowansalskim opactwie Saint-Maximin-la-Sainte-Baume.


W 2016 roku papież Franciszek nazwał Marię Magdalenę powtórnie „Apostołką apostołów”. Dziś chcemy w niej widzieć – podobnie jak czyni to Biblia – kobietę, która przekazała ludziom Radosną Nowinę o zmartwychwstaniu Jezusa, ale czy zburzy to wykuwany przez stulecia nośny i atrakcyjny obraz pięknej, pokutującej grzesznicy?

Jeśli spodobał Ci się ten artykuł, możesz pomóc nam w dalszej pracy, wspierając portal  roma-nonpertutti  w konkretny  sposób — udostępniając newslettery i przekazując niewielkie kwoty. One pomogą nam w dalszej pracy.

Możesz dokonać wpłat jednorazowo na konto:
Barbara  Kokoska
62 1160 2202 0000 0002 3744 2108 albo wspierać nas regularnie za pomocą  Patonite.pl  (lewy dolny róg)

Bardzo to cenimy i Dziękujemy.