Każdy, kto odwiedził bazylikę watykańską, musiał ich zobaczyć – młodych mężczyzn o jasnych oczach i włosach, dość dziwnie ubranych w kolorowe, iście teatralne szaty. Uprzejmie odpowiadają na pytania, kierują zagubionych turystów i pilnują, aby żaden z nich nie przekroczył progów Pałacu Apostolskiego w miejscu niedozwolonym. To gwardziści szwajcarscy broniący od ponad pięciuset lat człowieka stojącego na czele niegdyś Państwa Kościelnego, a obecnie Kościoła rzymskokatolickiego. Ich zawołaniem jest Acriter et fideliter (odważny i wierny).
Każdy, kto odwiedził bazylikę watykańską, musiał ich zobaczyć – młodych mężczyzn o jasnych oczach i włosach, dość dziwnie ubranych w kolorowe, iście teatralne szaty. Uprzejmie odpowiadają na pytania, kierują zagubionych turystów i pilnują, aby żaden z nich nie przekroczył progów Pałacu Apostolskiego w miejscu niedozwolonym. To gwardziści szwajcarscy broniący od ponad pięciuset lat człowieka stojącego na czele niegdyś Państwa Kościelnego, a obecnie Kościoła rzymskokatolickiego. Ich zawołaniem jest Acriter et fideliter (odważny i wierny).
Muszą mieć co najmniej sto siedemdziesiąt cztery centymetry wzrostu, od dziewiętnastu do trzydziestu lat, odbytą służbę wojskową i wyuczony zawód. Oprócz tego muszą być katolikami i nie mogą mieć na swoim koncie żadnych zatargów z prawem, ale przede wszystkim muszą być z pochodzenia Szwajcarami. Tylko im dane jest należeć do tego przedziwnego oddziału wojskowego składającego się obecnie ze stu trzydziestu pięciu mężczyzn. Ich służba trwa około dwóch lat, ale nie więcej niż trzy, i polega na pilnowaniu porządku na terenie Państwa Watykańskiego.
Tylko niewielka grupa gwardzistów – ci, którzy mają bezpośredni kontakt z turystami i gośćmi papieskimi – nosi rzucające się w oczy stroje w kolorze granatowo-żółtym z czerwonymi elementami. Na parady i czas uroczystości zakłada się też hełm ozdobiony czaplimi piórami. Kolory kubraka i spodni nawiązują do barw herbowych Medyceuszów, rodu, z którego pochodził Klemens VII – jedyny papież faktycznie uratowany przez Szwajcarów w dziejach ich długiej posługi papiestwu. Według legendy strój gwardzistów został zaprojektowany przez samego Michała Anioła; w rzeczywistości jednak nawiązuje do stroju, w którym najemnicy szwajcarscy przybyli do Rzymu na początku XVI wieku. Wygląd munduru się zmieniał, a w swej obecnej postaci został stworzony w 1914 roku przez jednego z dowódców ówczesnej gwardii – Julesa Reponda. Jest to strój paradny, zakładany tylko w czasie pełnienia funkcji reprezentacyjno-honorowych. Na co dzień żołnierze noszą proste w kroju mundury w kolorze niebieskim, a oficerowie w kolorze czarnym. W określonych sytuacjach, gdy stanowią papieską ochronę, na przykład podczas pielgrzymek, gwardziści występują również w ubraniach cywilnych.
W skład armii papieskiej wchodzą oficerowie, podoficerowie i szeregowi – dwaj dobosze i halabardnicy. Przewodzi im oficer w randze pułkownika. Mieszkają na terenie Państwa Watykańskiego, ale oficerowie mogą mieszkać także poza jego murami. Obecnie wolno im się żenić i zakładać rodziny. Ich koszary znajdują się na tyłach parafii kościoła Sant’Anna. Tam też odbywają musztrę i wykonują fizyczne ćwiczenia, konieczne, aby sprostać pracy, polegającej głównie na staniu w bezruchu – dwa razy po sześć godzin dziennie – u wrót jednego z wejść do Pałacu Apostolskiego. Cierpliwość należy zatem do najważniejszych cech, jakimi powinni wykazywać się gwardziści. Szkolą się oni ponadto w sztukach walki, judo i karate. Nie noszą broni palnej, poza oficerami, którzy mogą ją mieć przy sobie w trakcie pełnienia służby. Co ciekawe, rozkazy w tej niezwykłej armii wciąż wydawane są po niemiecku – oficjalnym języku katolickich kantonów w Szwajcarii (Lucerna i Valais), z których na ogół werbowano w przeszłości, i wciąż się werbuje, gwardzistów.
Co robią gwardziści po ukończeniu dwuletniej służby? Dowódcy pozostają w Rzymie często na całe życie, natomiast zwykli żołnierze na ogół wracają do swej ojczyzny, gdzie chętnie są zatrudniani przez firmy ochraniarskie.
Wynagrodzenie gwardzistów jest skromne i wynosi niewiele ponad tysiąc trzysta euro, ale oprócz tego otrzymują oni zakwaterowanie, wyżywienie i odzież, a ponadto cieszą się prestiżem (i zaszczytem) przynależności do najstarszej i najsławniejszej armii świata. Bonusem w ich pracy jest też doroczna loteria fantowa darów, jakie otrzymuje papież od swych wiernych; większość z nich jest przekazywana wiernym Szwajcarom.
Gdy cofniemy się w przeszłość, zauważymy, że jednym z podstawowych powodów, dla których papież Juliusz II zdecydował się na początku XVI wieku na ściągnięcie do Rzymu szwajcarskich najemników, były ich niskie koszty. Porządek społeczny regulowany przez zasadę dziedziczenia gospodarstw rolnych przez najstarszego syna skutkował sytuacją, w której ci młodsi musieli poszukiwać innych źródeł utrzymania – możliwość taką dawała praca najemnika. Niektórzy twierdzą, że szwajcarski rekrut był jedynie dodatkiem do uzbrojenia wytwarzanego w tym czasie w szwajcarskich manufakturach. Szwajcarzy byli biedni, rośli i dobrze się prezentowali, a papież, który miał ponoć dobre oko do młodych chłopców, odnalazł w nich idealnych obrońców – zdyscyplinowanych i wiernych żołnierzy. W dniu 22 stycznia 1506 roku przybyło ich do Rzymu stu pięćdziesięciu. Ich podstawowym uzbrojeniem był krótki miecz (katzbalger) i halabarda. Ten drugi element, dziś wydający się jedynie malowniczym rekwizytem gwardzisty i stanowiący broń paradną, ongiś należał do podstawowego uzbrojenia piechoty wojsk armii szwajcarskiej. Encyklopedia PWN definiuje halabardę jako rodzaj broni składającej się z długiego na dwa i pół metra drzewca, na którym osadzona jest główka topora do atakowania, grot do kłucia i hak (tylny kolec) do ściągania z siodła. Używano jej w armiach zachodniej Europy w XIV i XV wieku. Ten dość brutalny i wszechstronny oręż o poważnej skali rażenia stał się w późniejszych wiekach bronią paradną noszoną przez tzw. halabardników, czyli strażników miejskich i pałacowych, która miała bardziej straszyć niż razić. Drugi rodzaj broni, dziś służący jedynie reprezentacji i noszony przez kaprali i wicekaprali, to tak zwana partyzana – również broń drzewcowa o obosiecznym grocie w kształcie półksiężyca lub skrzydełka. Oficerowie zaopatrzeni byli natomiast w miecz rapier.
W ciągu swojego wielowiekowego funkcjonowania Gwardia Szwajcarska nie stawała wobec specjalnie licznych wyzwań. Najkrwawsze i najważniejsze doświadczenie, jakie zapisało się na kartach jej dziejów, przyniósł rok 1527. Szóstego maja tego pamiętnego roku jeden jedyny raz gwardziści mieli okazję bronić papieża w trakcie sławnego sacco di Roma, kiedy hordy najemników cesarza Karola V wdarły się do miasta. W pierwszej i jedynej potyczce zginęło wtedy stu czterdziestu siedmiu spośród stu osiemdziesięciu dziewięciu gwardzistów. Reszta pomogła papieżowi przedostać się do Zamku św. Anioła, gdzie przebywała aż do swojego aresztowania.
Dzień szóstego maja jest do dziś w szczególny sposób celebrowany w Gwardii Szwajcarskiej. To w nim nowi rekruci składają przysięgę papieżowi i ślubują mu wierność i posłuszeństwo.