Pornokracja, czyli rządy ladacznic, ale czy na pewno?

Papież Sergiusz III, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Papież Sergiusz III, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Termin ten, wymyślony w XVIII wieku przez angielskiego oświeceniowego historyka Edwarda Gibbona, ma swe korzenie w dwóch greckich słowach: porne – nierząd i kratos – władza. Przyjęło się stosować go na określenie stosunków panujących w Rzymie w pierwszej połowie X wieku, które charakteryzowały się, jak sama nazwa sugeruje, dominacją zepsutych nierządnic. Definicja ta, nawet dziś powielana w opracowaniach naukowych, jest jednak tyle niesprawiedliwa, co bezużyteczna, i dowodzi, jak powtarzana przez wieki propaganda może zaciemnić nasze postrzeganie historii.

Papież Sergiusz III, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina
Papież Jan XII, rycina z Le vite dei pontifici, 1710, Bartolomeo Platina

Termin ten, wymyślony w XVIII wieku przez angielskiego oświeceniowego historyka Edwarda Gibbona, ma swe korzenie w dwóch greckich słowach: porne – nierząd i kratos – władza. Przyjęło się stosować go na określenie stosunków panujących w Rzymie w pierwszej połowie X wieku, które charakteryzowały się, jak sama nazwa sugeruje, dominacją zepsutych nierządnic. Definicja ta, nawet dziś powielana w opracowaniach naukowych, jest jednak tyle niesprawiedliwa, co bezużyteczna, i dowodzi, jak powtarzana przez wieki propaganda może zaciemnić nasze postrzeganie historii.

O „rządach ladacznic” dowiadujemy się po raz pierwszy od kronikarza pracującego na dworze cesarza Ottona I – Liutpranda z Cremony (920–972). Kierując się partykularnymi potrzebami swego protektora, określił on w ten sposób rządy kobiet z rodu Tusculum (Teodora Starsza, Marozja, Teodora Młodsza), które wykorzystując swe uwodzicielskie talenty, zapanowały nad mężczyznami (w tym papieżami) w Rzymie od 904 do 964 roku (od pontyfikatu Sergiusza III do śmierci Jana XII). Kolejni kronikarze powielali tę opinię, w tym ci związani z głoszącymi odnowę moralną duchownych mnichami z klasztoru w Cluny, a ugruntował ją na początku XVII wieku spowiednik papieża Klemensa VIII – kardynał Cezary Baroniusz (Kroniki kościelne), twórca innego, równie nośnego określenia na ten czas – „wiek upodlenia” (saeculum obscurum). Potem było już tylko gorzej, gdyż obraz występnych kobiet i niemoralnych papieży dobrze wpisywał się w protestancką krytykę Kościoła katolickiego. W ten to sposób w historiografii europejskiej stworzono obraz wieku X, w którym działy się rzeczy bezprzykładnie haniebne, i do dziś jesteśmy przekonani, że był to najciemniejszy okres w dziejach papiestwa, którego niesławy nie mogą przyćmić nawet rządy papieża Borgii (Aleksandra VI). Czy było tak jednak rzeczywiście? Oddajmy głos Liutprandowi z Cremony, który pisze: „Pewna bezwstydna ulicznica zwana Teodorą swego czasu była jedynym monarchą w Rzymie i wstyd nawet wypowiedzieć te słowa! – rządziła w najbardziej męski sposób. Miała dwie córki, Marozję i Teodorę, a te dwie damulki nie tylko dorównywały jej, ale nawet przewyższały w czynach, które są domeną Wenus”. Gorliwy Baroniusz, idąc śladem swego poprzednika, pisał natomiast o nich tak: „Próżne Mesaliny przepełnione żądzą cielesną i zręczne we wszystkich formach niegodziwości rządziły Rzymem i sprostytuowały tron Piotrowy dla swych pomniejszych braci i kochanków”. Oba teksty niby mówią to samo, ale jednak nie do końca. O ile Liutprand z Cremony podkreśla „męską” władzę, którą osiągnęły kobiety z rodu Tusculum poprzez swe „bezwstydne” zachowanie, Baroniusz zarzuca im sprostytuowanie papieży. Pierwszemu zależało na upokorzeniu niesubordynowanych arystokratów rzymskich, przeciwstawiających się Ottonowi I (choćby w wyborze papieży), sugerując, że w niemęski sposób dali się wodzić za nos. Baroniusz odnosi się natomiast do „szatańskich”, cielesnych walorów kobiet, którymi uwiodły, można by powiedzieć, Bogu ducha winnych wikariuszy Chrystusa. Jeden stara się wpłynąć na męskie ego rzymian, drugi poniekąd usprawiedliwia bezwolność papieży.

Niestety, nie mamy na temat tamtych czasów wystarczająco dużo źródeł, które mogłyby nam dać odpowiedni fundament do obrony trzech wymienianych kobiet, możemy jednak opisać je na tle historycznym, pozostawiając na boku imputowane im żądze, niegodziwości i sztuczki à la Wenus. Warto dodać, że w tym czasie rola cesarza jako opiekuna Parimonium Sancti Petri, która to idea zrodziła się na początku IX wieku wraz z koronacją Karola Wielkiego, przestała obowiązywać. Imperium karolińskie przeżywało wewnętrzne problemy, a papieże coraz bardziej uzależniali swój byt i bezpieczeństwo od możnych rzymskich rodów. Biskupi Rzymu raz pragnęli się z tego arystokratycznego „uścisku” oswobodzić, to znowu wręcz przeciwnie – we współpracy tej (czasem wymuszonej) widzieli dobre strony. Krytykowani arystokraci, czasem wielkiego kalibru (Alberyk II), czerpali zyski z władzy papieskiej, ale ją też wspierali, choćby poprzez świątobliwe fundacje. Spróbujmy przyjrzeć się w tym kontekście wspomnianym wyżej bohaterkom niechlubnej pornokracji, które z prostytucją, jak się okaże, niewiele miały wspólnego.

Teodora Starsza była żoną wpływowego arystokraty Teofilakta I z Tusculum, który od początku X stulecia przez ponad ćwierć wieku de facto dzierżył ster władzy w Rzymie. O niej samej wiemy niewiele, oprócz tego, że wynieść miała na stolec Piotrowy (według Liutpranda z Cremony) swego kochanka Sergiusza III. Czy to jednak mogło być jej zasługą, należy wątpić. Papież, sam pochodzący z rodu Tusculum, doskonale wpisywał się w partykularną politykę Teofilakta. Kolejnym papieżem, którego ponownie dzięki swej uwodzicielskiej sile „osadziła” na tronie Teodora (znowu według Liutpranda), był Jan X, ale i tym razem – prócz supozycji – nie mamy na to żadnych dowodów.

Przejdźmy teraz do jej córki, Marozji, posądzanej o nierząd. W wieku kilkunastu lat dziewczyna ta miałaby, za poduszczeniem swej matki, współżyć z papieżem Sergiuszem III, a owocem tego związku miałby być jej pierworodny syn. Żyjący w tym samym czasie francuski kronikarz Flodoard z Reims w swoich Annales zdecydowanie zaprzecza jednak takim domniemaniom. Rola Marozji po śmierci ojca Teofilakta (925?) była w Rzymie rzeczywiście znacząca. Wobec braku męskich potomków to na nią i na jej męża spadło zadanie umacniania pozycji rodu w mieście. Prawdą jest, że obsadziła tron Piotrowy swym synem (Jan XI), a przypisywana jej wina za śmierć jednego z jego poprzedników (Jana X) doskonale się wpisywała w polityczną strategię rodu, dla którego niesubordynowany papież był przeszkodą. W czasie gdy mord, skrytobójcza śmierć i brutalne rozprawianie się z przeciwnikami były na porządku dziennym, Marozja nie wyróżniała się niczym szczególnym oprócz tego, że była kobietą. Jej siostra Teodora Młodsza jest nam zupełnie nieznana i gdyby nie przekazana przez Liutpranda z Cremony wiadomość, że syn Marozji Alberyk II, pragnąc przejąć rządy i obalić swą matkę, wkroczył do miasta, krzycząc, że czas położyć kres panowaniu „ladacznic” (Marozji i Teodory Młodszej?), niewiele byśmy o niej w ogóle wiedzieli, oprócz tego, że była żoną wpływowego rzymskiego arystokraty z rodu Krescencjuszy.

Alberyk II z powodzeniem kontynuował politykę sprawowania kontroli nad miastem – ogłosił się księciem Rzymu i wprowadził na tron Piotrowy czterech papieży, a pod koniec swego życia wymusił osadzenie na nim swego syna (Jan XII). O dziwo, jego postać nie jest jednak przedmiotem krytyki. Co innego jego syn Jan XII, któremu Liutprand przypisuje całą listę najbardziej wymyślnych niegodziwości. Możemy zapytać, dlaczego to na nim skupił swą uwagę cesarski kronikarz. Nie zapominajmy, że dwór papieski już od dawna nie różnił się niczym od współczesnych mu włoskich dworów książęcych (zarówno wcześniej, jak i później). Zdarzało się na nim cudzołóstwo, krzywoprzysięstwo, przekupstwo i wiarołomstwo, a celibat był sprawą wyboru, z jakiego korzystali nieliczni papieże. Jednak cesarz Otto I na podstawie takich właśnie przewin pozbawił Jana XII tiary papieskiej i w szczególny sposób pragnął go zdyskredytować. Dlaczego? Po pierwsze, papież ten nie zastosował się do reguł, jakie chciał wprowadzić cesarz w stosunkach między papiestwem a cesarstwem, po drugie, będąc po ojcu władcą Rzymu, nie chciał z roli tej zrezygnować, co Otto uznał za oczywistą niesubordynację. Pozycja cesarza z rodu Liudolfingów nie była na Półwyspie Apenińskim ugruntowana, należało więc zbudować jasny przekaz, w którym symbolem dobra, siły, moralności i męskich cnót był cesarz, a symbolem zła – skorumpowani i moralnie upadli arystokraci i papieże. I w tym okazał się bardzo pomocny kronikarz Liutprand z Cremony. Jego kronika nasączona jest niechęcią do rodu od pół wieku dzierżącego władzę w Rzymie, a szczególnie do kobiet z tegoż rodu. Wulgarny i mizoginiczny sposób opisu babki i prababki papieża Jana XII miały konkretny cel propagandowy. Co chce nam przekazać sprytny dworzanin cesarski w swej Historia Ottonis? W największym skrócie to: rzymianie, wstydźcie się skorumpowanych i rozpustnych papieży i bezsilnych mężczyzn rządzonych przez lubieżne i bezwstydne kobiety. Straciliście przy nich swoją siłę i wigor. Czas na zmianę, a tę przyniosą wam rządy cesarza z Północy (Ottona I), który oczyści stajnię Augiasza z nierządu i przywróci mężczyznom w Italii należną im rangę.

Możemy jedynie przypuszczać, że gdyby Liutprand z Cremony pracował wówczas na potrzeby dworu papieskiego i związanego z nim rodu z Tusculum, opowiadalibyśmy zupełnie inną historię, a Teodora mogłaby – jako babka i prababka papieży, podobnie jak jej córka Marozja (matka i babka papieża) – pretendować do szacunku godnego rzymskim matronom. Tam jednak, gdzie opieramy się na źródłach tak wybiórczych i jednostronnych, jak te dotyczące omawianej epoki, jesteśmy bezsilni – zawsze będą zwyciężać, nawet jeśli zatrute są jadem propagandy.