Imperia Cognati, czyli najsławniejsza kurtyzana renesansowego Rzymu

Kaplica Chigi, po lewej domniemany portret Imperii, kościół Santa Maria della Pace

Kaplica Chigi, po lewej domniemany portret Imperii, kościół Santa Maria della Pace

Wdzięk, inteligencję i urodę tej damy opiewali poeci i humaniści. Jej biografia daje możność przyjrzenia się losowi kobiety, za którą szaleli współcześni jej mężczyźni, ale też pozwala poznać życie ówczesnych elit Rzymu, który obok Wenecji miał największą liczbę różnego autoramentu „królowych nocy“. Imperia była jedną z nich – najbardziej znaną, podziwianą i renomowaną rzymską kurtyzaną początku XVI wieku. Jak pisał jeden z jej adoratorów, Biagio Pallai, „Bóg Mars dał Rzymianom imperium, a bogini Wenus – Imperię“.

Kaplica Chigi, po lewej domniemany portret Imperii, kościół Santa Maria della Pace
Domniemany portret Imperii, Rafael, kaplica Chigi, kościół Santa Maria della Pace
Imperia jako Safona (po lewej), Parnas (Stanze Rafaela),  pałac Apostolski, zdj. WIKIPEDIA
Imperia jako Safona, Stanze Rafaela, pałac Apostolski, zdj. WIKIPEDIA
Willa Farnesina, Triumf Galatei, fresk Rafaela
Imperia jako Galatea, Rafael, willa Farnesina
Nagrobek Imperii (od XVII w. kanonika Luigiego Guidicciniego), kościół San Gregorio Magno

Wdzięk, inteligencję i urodę tej damy opiewali poeci i humaniści. Jej biografia daje możność przyjrzenia się losowi kobiety, za którą szaleli współcześni jej mężczyźni, ale też pozwala poznać życie ówczesnych elit Rzymu, który obok Wenecji miał największą liczbę różnego autoramentu „królowych nocy“. Imperia była jedną z nich – najbardziej znaną, podziwianą i renomowaną rzymską kurtyzaną początku XVI wieku. Jak pisał jeden z jej adoratorów, Biagio Pallai, „Bóg Mars dał Rzymianom imperium, a bogini Wenus – Imperię“.

W nadprożu jej domu widniał ponoć napis, informujący, że gość przekraczajacy jego próg winien wnieść do niego dowcip i dobry humor, a opuszczając go – zostawić znaczący prezent albo pieniądze. W Rzymie przełomu XV i XVI wieku nikogo to jakoś specjalnie nie bulwersowało, a już najmniej tych, których stać było na odwiedziny „bogini miłości“. Mówimy bowiem o czasach wielkiej tolerancji seksualnej (inaczej nazywanej rozluźnieniem obyczajów), w dużej mierze zrodzonej z lektury antycznych pisarzy i przemożnej fascynacji stopniowo odkrywaną starożytnością. Trudno się więc dziwić wysnuwanym analogiom pomiędzy ówczesnymi kurtyzanami i greckimi heterami, nieodzownymi towarzyszkami stymulującymi męski umysł i wyobraźnię. Mówimy też o czasach, w których „przyzwoite“ żony i córki nie opuszczały domu i nie brały udziału w życiu publicznym, w bankietach ani w intelektualnych dysputach. Ich brak był jednak odczuwalny, szczególnie że na dworach innych miast włoskich powoli rodziła się kultura dworska, dająca kobiecie znaczącą w niej rolę. No bo czy można wyobrazić sobie wspaniałe przyjęcie jedynie w męskim gronie? I nie o seks w pierwszym rzędzie chodziło, ale o odświeżające towarzystwo inteligentnej kobiety, której wielkim walorem była też uroda, i która swą obecnością uświetniała wieczory muzyczne i poetyckie czy wypady za miasto, a w stosownych sytuacjach bywała też znakomitą gospodynią spotkań we własnym domu. W zdominowanej przez mężczyzn społeczności rzymskiej, w której rolę kobiety utożsamiało się albo z małżeństwem, albo z klasztorem, życie kurtyzany było trzecią drogą. Mogły one liczyć na niezależność finansową, przywileje, popularność i zabezpieczenie swojej starości. Duża ich część, przynajmniej ta, której udało się zgromadzić majątek, wychodziła też dobrze za mąż. Wszystko to decydowało o tym, że znaczenie kurtyzan w ówczesnym życiu społecznym było duże, i nie może dziwić fakt, że cieszyły się one sławą porównywalną do tej, która staje się udziałem dzisiejszych celebrytek: rozpoznawano ich wytworne powozy, podziwiano garderobę, a w kościele przyznawano znaczące miejsca.

      Imperia jako Safona, Stanze Rafaela,
      pałac Apostolski, zdj. WIKIPEDIA

Imperia, a właściwie Lukrecja, gdyż jej imię było psedonimem, przyszła na świat jako córka nieznanego bliżej ojca i rzymskiej kurtyzany niższej rangi, Diany di Pietro Cognati. Jej matka wykonywała swoją profesję, a następnie wyszła za mąż i mieszkała niedaleko nowo budowanej bazyliki San Pietro na Piazza Scossa Cavalli, w dzielnicy Borgo. Jak dowodzi tego spis mieszkańców, dzielnica ta w tym czasie w dziesięciu procentach zamieszkiwana była przez prostytutki i ich rodziny. Imperia, co było procederem dość typowym, swoją profesję odziedziczyła po matce, która od dzieciństwa wprowadzała córkę w arkana sztuki miłości, ale nie tylko. Bycie kurtyzaną nie było bowiem proste, a od zwykłych prostytutek dzieliła je przepaść, którą wynaczały kultura, obycie i wykształcenie. Oprócz umiejętności pisania i czytania, a najlepiej również znajomości podstaw literatury, gry na instrumencie, opanowania sztuki tańca, kurtyzana powinna była odznaczać się bystrością umysłu, inteligencją, dowcipem, ale też, co nie było bez znaczenia, powściągliwością – nie powinna śmiać się głośno, jeść i pić bez umiaru, powinna za to… uśmiechać się słodko przy niewybrednych męskich żartach. Ale przede wszystkim winna roztaczać czar, inspirować śpiewem albo tańcem w interwałach męskich dyskusji i dyskretnie brać w nich udział, jak przystało na prawdziwą dworską damę. Wszystkie te walory Imperia posiadała. Mało tego – jak opisywał to późniejszy biskup, dominikanin Matteo Bandello – na stole jej salonu znajdowały się pięknie oprawione woluminy łacińskie i włoskie, jak również modna w tym czasie lutnia albo viola da braccio oraz książki do nauki muzyki. Sama Imperia uczyła się grać na owych instrumentach i układała wiersze, była ponoć nawet autorką kilku sonetów i madrygałów, co w tamtych czasach stanowiło istotny towarzyski atut. Umiejętność cytowania klasyków, a przy tym łączenie słów w zgrabne wersy stanowiły przepustkę na najprzedniejsze salony całej ówczesnej Italii, również ten prowadzony przez Imperię, która otaczała się gronem rzymskich poetów i humanistów, licząc zapewne na  – dziś powiedzielibyśmy medialny – oddźwięk.

Palazzo świetnej metresy, zdobione w partii fasady leżącą Wenus, przyciągało męskie towarzystwo poszukujące rozrywki i miłości, ona zaś sama była doskonałą gospodynią, nieszczędzącą wydatków dla swych wyrafinowanych i zamożnych gości. Opis jej domostwa pochodzi również od wspomnianego już Bandella. Trzy najważniejsze pomieszczenia, w których owych gości przyjmowała – salon, sypialnia i buduar, wykładane były brokatem i jedwabiem, a na podłodze leżały świadczące o bogactwie, bo w tamtych czasach bardzo kosztowne, dywany. Szczególnie dużo uwagi poświęcił mnich buduarowi o ścianach zdobionych wyszywanymi złotem tkaninami i zwieńczonych gzymsem w kolorze ultramaryny, na którym stały serpentynowe i porfirowe wazy. W salonie znajdowały się skrzynie i komody oraz stół, na którym leżały wspomniane dowody muzycznych i literackich zainteresowań gospodyni, ułożone tam bardziej dla manifestacji wykształcenia niż (być może) prawdziwej namiętności do klasyków antyku.

Imperia żyła w luksusie, miała dom w Rzymie i winnicę poza miastem, a do jej klientów należeli znaczący obywatele – bankierzy, bibliotekarze papieskiej biblioteki, wspomniani poeci, urzędnicy Kurii i kardynałowie. Wśród nich pierwszoplanową rolę odgrywał znany mecenas sztuki, bankier i jeden z najbogatszych ludzi ówczesnej Europy – Agostino Chigi. W najlepszym swoim okresie Imperia miała mniej więcej dziewięciu stałych adoratorów z najwyższych rzymskich kręgów. Niektórzy z nich byli jej gorliwymi wielbicielami, inni zazdrośnikami o innych mężczyzn, a jeszcze inni odwiedzali oprócz niej inne kurtyzany. Zazwyczaj mieli żony, ale wszystkich ich łączyły wielki podziw i uczucie do tej właśnie kobiety, która zdawała się być wręcz uosobieniem miłości. Niektórzy skarżyli się na jej oziębłość i odrzucenie uczucia, a inni gotowi byli dokonać zbrodni, aby pozbyć się konkurenta. I tak się też stało, gdy wenecjanin o nazwisku Giacomo Stella został zamordowany z powodu zazdrości przez nasłanego przez adoratora Imperii urzędnika papieskiej kancelarii, Alberta Bacuto.

      Imperia jako Galatea, Rafael,
      willa Farnesina

Imperii nie brakowało nie tylko adoratorów, ale też pieniędzy. Właśnie zakupiła winnicę, budowała własny dom, swą urodzoną w wieku 17 lat córkę Lukrecję wysłała do klasztoru, zapewniając jej w ten sposób przyszłość, gdy nagle wszystko to straciło dla niej znaczenie, smak i powab. Z pietyzmem uporządkowała sprawy finansowe, spisała testament, wyasygnowała odpowiednie sumy na swój pochówek, odprawiane msze, pomnik nagrobny, ale przede wszystkim zabezpieczenie córki, po czym…. zażyła truciznę. Próbowano ją ratować, ale w kolejnych dniach powolnego umierania zdołała jeszcze tylko przyjąć sakramenty i papieskie błogosławieństwo, po czym w noc targaną burzą i piorunami zmarła. Co było powodem tego czynu – nie mamy całkowitej pewności. W każdym razie cytowany już mnich Bandello, zaprzyjaźniony z Angelo del Bufalo, w swojej noweli poświęconej Imperii, pisze o zawiedzionej miłości do swego przyjaciela, który utrzymywał ją przez wiele lat i którego ta miała namiętnie kochać, a który porzucił ją dla innej. Jeszcze inni sugerowali jakoby powodem była nowa miłość jej najbardziej wpływowego kochanka – Agostina Chigiego do młodej dziewczyny. Być może więc spadły na Imperię nie jedna, ale dwie zawiedzione miłości, od których – jak pisali poeci – pękło jej serce. Niewykluczone też, że w społeczeństwie, w którym życie seksualne dziewczynek rozpoczynało się w wieku czternastu lat, ponadtrzydziestoletnia Imperia nie znajdowała już odpowiadającego jej ambicjom miejsca.

Wykonawcą jej testamentu został między innymi Agostino Chigi. Zapewnił swej przyjaciółce wspaniały pogrzeb i równie wystawny nagrobek w kościele San Gregorio al Monte, który opatrzył napisem: „Imperia Cognata Romana, która była godna tego imienia i której rzadka uroda roztaczała blask wśród ludzi, żyła 31 lat, 12 dni i zmarła 15 sierpnia 1512 roku“.

Malarz Rafael, który znany był ze słabości do płci pięknej, a przy tym przyjaźnił się z Agostinem Chigim, należał zapewne do kręgu przyjaciół Imperii i jak się wydaje, uwiecznił ją kilkakrotnie. Po przybyciu do Rzymu w 1508 roku zamieszkał niedaleko jej domu na Piazza Scossa Cavalli. On też, albo któryś z jego uczniów, był autorem wspomnianego kartonu ukazującego Imperię jako leżącą Wenus, przeznaczonego do ozdoby fasady domostwa renomowanej metresy. Tego typu dowody artystycznego smaku stanowiły również reklamę. Modne stało się bowiem w tym czasie zdobienie elewacji elementami antycznych dekoracji, a co zamożniejsze kurtyzany dekorowały swoje przybytki malowidłami o tematach zaczerpniętych z mitologii. One same, oparte w oknach na aksamitnych poduszkach, zachęcały przechodzących do wejścia.

Ale owa Wenus to nie jedyna postać kojarzona z wizerunkiem Imperii. Zwiedzając sale willi Farnesina, na jednej ze ścian zobaczymy wspaniały wizerunek Galatei ciągniętej na muszli przez delfiny (Triumf Galatei) autorstwa Rafaela. W przedstawieniu owej pięknej nimfy niektórzy widzą podobiznę Imperii. W kaplicy rodowej Chigich w kościele Santa Maria della Pace pojawi się ona ponownie jako sybilla, a w pałacu Apostolskim (Stanze Rafaela) jako Safona i Kaliope. Ale pomimo że na temat słynnej kurtyzany stworzono też pokaźną liczbę poematów i sonetów, właściwie nie wiemy, jak wyglądała. Przede wszystkim opiewano jej złote włosy, wysokie jasne czoło, cieńką szyję i dorodne, „pyszne“ piersi.

Testamentowe życzenie Imperii, aby zająć się Lukrecją i wydać ją za mąż, również zostało przez wykonawców testamentu spełnione. Lukrecja nie poszła w ślady matki, a dwa lata po jej śmierci poślubiła sieneńskiego kupca i prowadziła przykładne życie. I ona próbowała popełnić samobójstwo w momencie rozpaczy, gdy kardynał Raffaele Petrucci zapragnął targnąć się na jej małżeńską przysiegę. W ten sposób cnota córki opromieniła dodatkowym blaskiem wspomnienie Boskiej Imperii. Jej śmierć odbiła sie szerokim echem nie tylko w Rzymie, ale i na włoskich dworach. Na poetyckich wieczorach, również w towarzystwie ówczesnych trendsetterek życia dworskiego, jak Isabella d’Este z Mantui, ze wzruszeniem wspominano i uwieczniano w wersach kurtyzanę, która popełniła samobójstwo z miłości.

Dawny grób Imperii w ramach walki ze złymi obyczajami został w XVII wieku przeznaczony dla kanonika Luigiego Guidicciniego. Chociaż go przy tej okazji poddano rekonstrukcji i modernizacji, wciąż jest jednym z najpiękniejszych na dziedzińcu kościoła San Giorgio.