Pomnik Giordana Bruna, czyli „czarny statek szatana” wśród kwiatów, winogron i sałaty

Pomnik Giordano Bruna, Ettore Ferrari

Pomnik Giordano Bruna, Ettore Ferrari

Wieczorową porą siadają na jego stopniach młodzi ludzie z butelkami piwa i nieraz spędzają tu czas aż do godzin porannych, nie zawsze zdając sobie sprawę, że czynią to w miejscu, w którym w 1600 roku ustawiono stos dla uznanego za heretyka filozofa i uczonego – Giordana Bruna. Odium wichrzycielstwa nigdy nie zostało z niego zdjęte, Kościół go nie zrehabilitował, a jego pisma aż do XX wieku znajdowały się na liście ksiąg zakazanych. Zapytać możemy, jak to się stało, że w samym centrum papieskiego Rzymu istnieje pamiątka po wolnomyślicielu, który podniósł rękę na podstawowe dogmaty Kościoła.

Pomnik Giordano Bruna, Ettore Ferrari
Cokół pomnika Giordana Bruna
Giordano Bruno nauczający w Oksfordzie, pomnik filozofa na Campo de'Fiori
Giordano Bruno przed przed Świętym Oficjum, pomnik Giordana Bruna na Campo de'Fiori
Spalenie Giordana Bruna, pomnik filozofa na Campo de'Fiori
Pomnik Giordana Bruna, medaliony z wizerunkiem J. Wycliffe'a i J. Husa
Pomnik Giordana Bruna, medaliony z wizerunkiem P. Ramusa i L. Vaniniego
Pomnik Giordana Bruna na Campo de'Fiori
Pomnik Giordana Bruna na Campo de'Fiori
Pomnik Giordana Bruna, Ettore Ferrari
Pomnik Giordana Bruna, na cokole scena ukazująca filozofa przed inkwizycją
Pomnik Giordana Bruna, medalion z wizerunkiem L. Vaniniego i ledwie widoczną miniaturą M. Lutra

Wieczorową porą siadają na jego stopniach młodzi ludzie z butelkami piwa i nieraz spędzają tu czas aż do godzin porannych, nie zawsze zdając sobie sprawę, że czynią to w miejscu, w którym w 1600 roku ustawiono stos dla uznanego za heretyka filozofa i uczonego – Giordana Bruna. Odium wichrzycielstwa nigdy nie zostało z niego zdjęte, Kościół go nie zrehabilitował, a jego pisma aż do XX wieku znajdowały się na liście ksiąg zakazanych. Zapytać możemy, jak to się stało, że w samym centrum papieskiego Rzymu istnieje pamiątka po wolnomyślicielu, który podniósł rękę na podstawowe dogmaty Kościoła.

Wyrokiem trybunału inkwizycji i z przyzwoleniem ówczesnego papieża Klemensa VIII po ośmiu latach więzienia spalony został człowiek, który nie chciał wyprzeć się swoich poglądów i przekonań. Minęło dużo czasu, zanim dostrzeżony został wkład Giordana Bruna w rozwój nauki, ale to nie on zadecydował o wystawieniu mu pomnika – przyczyniła się do tego przede wszystkim jego bezkompromisowa niezależność światopoglądowa i bezprzykładna krytyka ówczesnego Kościoła i jego przedstawicieli. Dla środowisk antyklerykalnych, których nie brakowało w drugiej połowie XIX wieku zarówno w Europie, jak i w Italii, stał się Bruno prawdziwym męczennikiem swoich przekonań, nieskorym do wyrzeczenia się ich nawet w obliczu śmierci.

      Pomnik Giordana Bruna, medalion z
      wizerunkiem L. Vaniniego i ledwie widoczną
      miniaturą M. Lutra

Sytuacja polityczna w tym czasie była nader napięta, szczególnie w Wiecznym Mieście. Między papieżem a władzami dopiero co proklamowanego Królestwa Włoch istniał zaogniający się od dziesięcioleci konflikt. Po wymarszu chroniących papieża (od 1849 roku) wojsk francuskich zbrojne oddziały króla Wiktora Emanuela II w 1870 roku wkroczyły na teren Państwa Kościelnego. Papież został w politycznym sensie pozbawiony władzy, jego państwo w dużej mierze zaanektowane, a niedługo potem Rzym ogłoszono stolicą zjednoczonych Włoch. Pius IX, nieskory do uznania takiego stanu rzeczy, jak również włoskiego państwa, zaniechał utrzymywania jakichkolwiek stosunków dyplomatycznych z nowymi władzami i ogłosił się „więźniem Watykanu” i tak też określali się jego następcy aż do 1929 roku. Ojcowie założyciele zjednoczonych Włoch, jak i wszyscy biorący udział w aneksji Państwa Kościelnego obłożeni zostali z tego powodu anatemą, co w dużej mierze przyczyniło się do dalszej laicyzacji społeczeństwa włoskiego.

W takich okolicznościach już w 1876 roku pojawił się pomysł wystawienia pomnika, który jednoznacznie świadczyłby o nowym obliczu stolicy nowego państwa, otwartego nie tylko dla katolików, ale też wolnomyślicieli i ateistów. Zaczęto zbierać fundusze, docierając głównie do środowisk antyklerykalnych i wolnomularskich, zarówno w Italii, jak i poza jej granicami. Ostatecznie z inicjatywy organizacji o nazwie Towarzystwo Wolnomyślicieli Rzymu powstał projekt pomnika, który stanąć miał nie gdzie indziej, jak w miejscu kaźni filozofa, w centralnym punkcie Campo de’ Fiori. Nie stanął w tym miejscu bez przeszkód – idea upamiętnienia Giordana Bruna w samym sercu Wiecznego Miasta nie mogła się podobać zwolennikom starego porządku. Co rusz powoływano do życia komitety mające na celu torpedowanie pomysłu, szczególnie że pierwszy projekt posągu, wykonany w 1885 roku przez rzeźbiarza wywodzącego się z kręgów ówczesnej włoskiej masonerii, Ettore Ferrariego, ukazywał dominikanina odzianego w habit, w rebelianckim geście unoszącego ku niebu swe heretyckie pisma. Jego poza, zwrócona na zachód, w kierunku Watykanu i „zamkniętego” w nim papieża, wydawała się zbyt prowokacyjna – takie ujęcie spotkało się z druzgoczącą krytyką środowisk klerykalnych, ale nie znalazło też akceptacji władz miasta. Rzymianie podzieli się wówczas na zwolenników pomnika (bruniani) i jego przeciwników (antibruniani), co rusz dochodziło do demonstracji, a nawet walk ulicznych i nie zmienił tego także drugi projekt Ferrariego, przedstawiony radzie miasta i ostatecznie zrealizowany. Jakby samego Bruna było mało, przewidywał on również medaliony mające upamiętniać innych wrogów Kościoła. Sam pomnik tym razem był jednak mniej kontrowersyjny. Bruno ukazany został w pozie zadumanego filozofa, trzymającego swe pisma w prawej ręce, choć trudno nie zauważyć, że jego lewa dłoń jednoznacznie zaciska się w pięść. Niemniej odium rewolucyjności zostało zdjęte, a podkreślona refleksyjna natura myśliciela, autora pism naukowych. Ale i ta wersja nie przekonywała środowisk klerykalnych, które przez kolejne dwa lata utrudniały wzniesienie pomnika. Dopiero interwencja szefa ówczesnego rządu, Francesca Crispiego, zakończyła spór – miał on stanąć, nawet wbrew woli ówczesnego papieża Leona XIII, który zagroził opuszczeniem Rzymu, jeśli dojdzie do upamiętnienia wroga Kościoła. Nie można się mu dziwić – monument był bowiem czymś więcej niż oddaniem hołdu kontrowersyjnemu filozofowi. Był prawdziwym wyzwaniem rzuconym papieżowi, narzędziem ataku na instytucję, którą reprezentował, widocznym symbolem agresywnej polityki historycznej państwa deklarującego swą świeckość.

      Bruno przed Trybunałem Świętego Oficjum,
      pomnik Giordana Bruna na Campo de'Fiori

Ale przekonajmy się o tym sami. Bruno przedstawiony został w pozycji stojącej, w długim, szczelnie zakrywającym ciało habicie z kapturem, który de facto porzucił jeszcze jako młodzieniec. Jego głowa jest pochylona, oczy otwarte, a sylwetka nieruchoma. Posąg, wykonany z brązu, stoi na wysokim piedestale, służącym za rodzaj ołtarza. Ten zdobią trzy płaskorzeźby, również wykonane z brązu, ukazujące ważne epizody z życia heretyka: Bruno naucza w Oksfordzie, Bruno staje przed trybunałem Świętego Oficjum, wygłaszając przypisywane mu i z wielką satysfakcją powtarzane przez jego admiratorów słowa: ,,Z większą trwogą wy wydajecie wyrok, niż ja go wysłuchuję”, i wreszcie Bruno na stosie wśród ciżby ludzi.

Lico pomnika zdobił też napis dedykacyjny o treści zaczerpniętej z oficjalnej mowy filozofa Giovanniego Bovio, która poprzedziła jego odsłonięcie: „Dla Bruna od stulecia, którego nadejście przeczuwał, tutaj, gdzie palił się stos”. Postument zdobią też wspomniane medaliony (po dwa z każdej strony) z wizerunkami wolnomyślicieli, w większości zabitych za głoszenie poglądów niezgodnych z nauczaniem Kościoła i uznanych (nie tylko przez Kościół katolicki) za heretyków: Miguela Serveta, Aonia Palearia, Lucilia Vaniniego, Petrusa Ramusa, Tommasa Campanelli, Paola Sarpiego, Jana Husa, Johna Wycliffe’a. Jakby tego było jeszcze mało, w medalionie upamiętniającym Lucilia Vaniniego znajdziemy ledwie widoczny wizerunek samego Marcina Lutra.

      Pomnik Giordana Bruna, Ettore Ferrari

Uroczyste odsłonięcie pomnika nastąpiło w rocznicę śmierci Bruna w lutym 1889 roku, a więc zarazem w setną rocznicę wybuchu rewolucji francuskiej, niosącej na swych sztandarach hasła wolności i antyklerykalizmu, które w decydujący sposób zmieniły myślenie Europejczyków kolejnych stuleci. Stanął on w samym sercu Rzymu, od dziewiętnastu lat będącego stolicą zjednoczonych Włoch. Przy tej okazji spotykali się u jego stóp różnego autoramentu wolnomyśliciele – socjaliści, liberałowie, anarchiści, wolnomularze i garibaldziści – sól w oku papieża, aby oddać hołd swemu protoplaście, gdyż do tej rangi – jak się wydaje – urósł tymczasem Giordano Bruno. Jak zareagował papież na tę potwarz? Leon XIII wystosował list skierowany do wszystkich wiernych Kościoła, w którym przypomniał sylwetkę upamiętnionego, pisząc: „Jego sposób działania był nieszczery, kłamliwy i całkowicie samolubny, nietolerancyjny względem innych zapatrywań, niezwykle podły i pełen wypaczających prawdę pochlebstw pod swoim adresem”. Mimo tak jednoznacznego stanowiska co roku 17 lutego, przy dźwiękach hymnu włoskiego wykonywanego przez orkiestrę dętą, spotykają się pod pomnikiem (niespecjalnie tłumnie) zwolennicy Bruna, by oddać mu cześć i wspomnieć pamiętne autodafe. W tradycji tej wyłom nastąpił jedynie w okresie dyktatury Benito Mussoliniego. W momencie podpisywania w 1929 roku traktatów laterańskich, które wreszcie rozwiązały nabrzmiały problem relacji między państwem włoskim a papieżem, na nowo pojawił się problem pomnika dominikanina z Noli (miasto urodzin filozofa). Dla Kościoła był on wciąż zniewagą, wyzwaniem i „czarnym statkiem szatana”. W ramach rozwijania dobrych stosunków papież Pius XI, który w Mussolinim widział ojca opatrznościowego Włoch, wyraził swą wolę usunięcia postumentu oraz ustawienia na jego miejscu kaplicy Pojednania Najświętszego Serca Jezusowego. Zresztą papież pragnął pozbyć się z Rzymu nie tylko pomnika Giordana Bruna, ale także Giuseppe Garibaldiego. I o ile w stosunku do tego drugiego Mussolini wykazał się skłonnością do kompromisu, o tyle pomnika Bruna ruszyć nie pozwolił. W geście dobrej woli wprowadził natomiast na Campo de' Fiori codzienny targ kwiatowo-warzywny, aby „złamać” rangę tego miejsca, i zabronił urządzania jakichkolwiek uroczystości upamiętniających myśliciela. Występując przed Izbą Deputowanych, świadom zapewne demonstracji i rozruchów związanych z powstaniem pomnika, jasno wyraził swoje zdanie na temat jego usunięcia, mówiąc: „Wydaje mi się, że byłoby to znęcaniem się nad tym filozofem, który jeśli zbłądził i trwał w błędzie, już za to zapłacił”. W odpowiedzi Kościół wyniósł w poczet świętych kardynała Roberta Bellarmina, tego, który prowadził proces przeciw Brunowi, a później również przeciw Galileuszowi.

Po drugiej wojnie światowej pomnik stał się na nowo miejscem spotkań laickiego Rzymu. W czterechsetną rocznicę spalenia Giordana Bruna, przypadającą w ogłoszonym przez papieża Jana Pawła II Roku Świętym (2000), posąg został odnowiony i wyczyszczony. Nie razi on już papieży i wiernych, choć sam filozof wciąż nie może znaleźć przebaczenia u władz kościelnych. Ledwie widoczny wśród zasłaniających go parasoli, rozkładanych codziennie przez sprzedawców, od świtu towarzyszy rzymianom kupującym tu owoce i jarzyny, ale też rozkładane u jego stóp hinduskie gadżety i chińską galanterię. Wieczorem jego stopnie służą wypoczynkowi, a on sam zapewne od czasu do czasu staje się tematem rozmów, również tych, którzy siadają w licznych barach i kawiarniach wielkiego salonu pod gołym niebiem, jakim stało się w Campo de’ Fiori. Jednych wzrusza jego zadumana postać, dla innych, którzy niewiele wiedzą o jego dramatycznym życiu, nie mówiąc o radykalnych poglądach, stanowi tajemniczą postać z przeszłości.